"Złoty pociąg" pod Wałbrzychem nie istnieje? Bogusław Wołoszański zabrał głos!
Nazistowski "złoty pociąg" to niewątpliwie największa sensacja tego lata, która do czerwoności rozgrzewa polskie media. Czy faktycznie istnieje? Zdania są podzielone. Autor "Sensacji XX wieku" Bogusław Wołoszański (65 l.) studzi emocje i na swoim blogu po raz pierwszy zabiera głos.
Afera rozpętała się, gdy generalny konserwator zabytków z Wrocławia podał, iż pociąg ze złotem, który pod koniec II wojny wywieziono z miasta, w 99 procentach istnieje i ukryty jest na 61 odcinku trasy Wrocław-Wałbrzych.
O sprawie zaczęły rozpisywać się krajowe i zagraniczne media, a o wspomniane złoto upomnieli się już Rosjanie i Żydzi.
W końcu, na wniosek prezydenta Wałbrzycha, zaangażowane zostało Wojsko Polskie, które w ramach tzw. płatnych "specjalistycznych usług wojskowych" ma zbadać teren - prawdopodobnie z użyciem georadaru.
Czy w jakikolwiek sposób rozjaśni to tę jakże niejasną sprawę? Zdaniem Bogusława Wołoszańskiego niekoniecznie, gdyż nigdy nie słyszał on o żadnym złotym pociągu, a historią zajmuje się od lat.
"Skąd, na Boga, taki zapas złota w upadającej III Rzeszy?! A skąd na Dolnym Śląsku sztaby złota? Z banku we Wrocławiu? Złoto przechowywano tylko w banku centralnym, a z Reichsbanku w Berlinie zostało wywiezione do kopalni w Merkers, gdzie znaleźli je żołnierze amerykańscy. A pociąg pancerny w podziemnym tunelu?" - pyta Wołoszański na swoim blogu.
Dalej zastanawia się, dlaczego nie użyto jeszcze magnetometru, który łatwo namierzyłby stalowy pociąg i rozwiał wszelkie wątpliwości.
Nie chce jednak psuć zabawy tym, którzy od kilku tygodni świetnie się bawią, produkując kolejne rewelacje na temat ukrytego skarbu
"Chciałbym, żeby ten pociąg istniał i żeby go odnaleziono. Byłoby to piękne znalezisko dla Muzeum Kolejnictwa, a samobieżne działa dla Muzeum Wojska Polskiego, czego obydwu muzeom z całego serca życzę. Tyle że pytany przeze mnie jeden z eksploratorów odpowiedział krótko: 'To już czwarty pociąg odkryty na Dolnym Śląsku'. Ostatni znaleziono w górze Sobiesz, a jeden z ministrów nawet podpisał ze znalazcami umowę" - śmieje się.