Zmarła nagle u szczytu kariery. Wszystko przez tragiczny przypadek
Historia zna wiele przypadków przedwczesnego odejścia gwiazd. Rzadko o śmierci decyduje jednak tak fatalny zbieg okoliczności. Ewa Sałacka zmarła w lipcu 2006 r. w wieku zaledwie 49 lat. Była rozpoznawalna, widzowie ją lubili, współpracowała ze znanymi reżyserami i na pewno miała światu jeszcze sporo do udowodnienia. Niestety, w pewien letni dzień nad Zalewem Zegrzyńskim doszło do dramatycznej w skutkach sytuacji.
Na dużym ekranie zadebiutowała już jako studentka łódzkiej filmówki - zagrała niewielką rolę w słynnej "Arii dla atlety" Filipa Bajona. Dwa lata później pokazała się u boku Bronisława Cieślaka w hitowym "07 zgłoś się". I wtedy się zaczęło.
Na początku lat 80. występowała jeszcze w Volkstheater w Wiedniu, a później w teatrze w Radomiu, ale wiadomo było, że to kamera wkrótce się w niej zakocha. Wzrok odbiorców i twórców przyciągały bowiem jej oryginalna aparycja i niebywała zmysłowość.
W filmografii Sałackiej znalazło się kilka głośnych tytułów. Widzowie pamiętają burzę rudych włosów aktorki z "Och, Karol" Romana Załuskiego, występ obok Ewy Szykulskiej i Alicji Jachiewicz w "Pięciu kobietach na tle morza" Vladislava Ikonomova czy towarzyszenie Krzysztofowi Kolbergerowi i Romanowi Wilhelmiemu w "Klątwie Doliny Węży" Marka Piestraka. "Sztuka kochania" Jacka Bromskiego, serial "Tygrysy Europy", "Fuks" Macieja Dutkiewicza - do nich też dołożyła swoją cegiełkę.
Wśród tych tytułów zabrakło jednak kreacji, w której Sałacka mogłaby pokazać swój talent, a nie tylko ciało. Często wcielała się w piękne sekretarki czy kochanki głównych bohaterów. "Tą drugą" bywała niestety także i w życiu prywatnym.
Po krótkim małżeństwem z reżyserem Krzysztofem Krauze (poznali się w Łódzkiej Szkole Filmowej) Sałacka związała się ze stomatologiem i chirurgiem szczękowym, Witoldem Kirstenem. W 1994 r. na świat przyszła ich córka, Matylda.
Rodzina lubiła spędzać czas na działce w Arciechowie, znajdującej się nad Zalewem Zagrzyńskim. 23 lipca 2006 r. przebywająca tam gwiazda nie zauważyła, że w szklance, z której pociągnęła łyk napoju, znajduje się osa. Owad użądlił ją w usta. Zapewne skończyłoby się tylko na strachu i opuchliźnie, gdyby nie to, że Sałacka była uczulona na jad insekta.
Odpowiednie leki podano jej od razu, ale to nie wystarczyło. 49-latka zmarła w drodze do szpitala w wyniku wstrząsu anafilaktycznego. Niedługo później została pochowana na warszawskich Powązkach. Przeklętą działkę szybko sprzedano; nikt nie chciał tam wracać i mierzyć się z przykrymi wspomnieniami.
Córka Sałackiej od śmierci matki była tam tylko dwa razy. Odejście rodzica było dla niej traumatyczne. "Smutek i ból są we mnie cały czas, tylko nie pozwalam im sobą rządzić. Musiałam zaakceptować sytuację, żeby normalnie żyć. Nie wypierałam tego, co się stało. (...) Wypłakałam wtedy chyba wszystkie łzy. Ale dzięki temu powoli odradzałam się", wyjawiła na łamach książki "Być dzieckiem legendy" Małgorzaty Puczyłowskiej. Dziś Matylda ma 29 lat i sama, od września 2022 r., jest mamą małej Basi.
Zobacz też:
Słynna aktorka działała na mężczyzn jak magnes. Mąż zostawił ją z powodu... fryzury
O ich zażyłości plotkowało całe środowisko. Koniec był smutny
Śmierć Ewy Sałackiej wywołała poruszenie na całą Polskę. Plotki o jej życiu miłosnym krążą do dziś