Znajdująca się na granicy łez Goździalska opowiedziała o scenach w samolocie. Chce złożyć pozew
Polskie gwiazdy nieraz w przeszłości donosiły o scenach, których świadkami byli na lotnisku czy nawet w samolocie. Nieczęsto z ich udziałem dochodzi jednak do tak niebezpiecznych i oburzających sytuacji, jak ta opisana przez Monikę Goździalską. Gwiazda miała nieszczęście natrafić na pasażera, który nie potrafił opanować emocji i co gorsze przeszedł do rękoczynów.
Monika Goździalska dała się poznać telewidzom jako gwiazda takich programów jak "Big Brother" czy "The Real Housewives. Żony Warszawy". Celebrytka jest też wyjątkowo aktywna w mediach społecznościowych, przede wszystkim na Instagramie i TikToku. Niestety, tym razem miała do przekazania wyjątkowo niepokojące wieści. Historia, która przydarzyła się jej w samolocie, brzmi iście skandalicznie. Nie miała zamiaru tak tego zostawić i natychmiast poprosiła o wezwanie na miejsce policji.
Nie jest żadną tajemnicą, że Monika Goździalska przeprowadziła się z córką do Hiszpanii, gdzie mieszkają w pełnym luksusów domu. Była modelka od tego czasu dzieli swój czas między Polską a słoneczne południe i stosunkowo często musi podróżować samolotami. Ostatnia podróż początkowo wydawała się zwyczajna, jak każda inna. Jeszcze zanim maszyna wzbiła się w powietrze, między Goździalską i siedzącym za nią pasażerem doszło do szokujących scenek.
Gwiazda całe zdarzenie opisała ze szczegółami na swoim Instagramie. Jak zaznacza, miała "jakieś rzeczy do zrobienia, filmy do zmontowania, zobowiązania zawodowe", dlatego uruchomiła tryb samolotowy w smartfonie i dalej z niego korzystała. To nie spodobało się jednemu ze współpasażerów, który zaczął głośno protestować:
"Kiedy sobie to robiłam, z tylnego siedzenia odezwał się do mnie facet: "Proszę wyłączyć ten telefon, bo startujemy. Nie widzisz?". Byłam w totalnym w szoku, bo nie wiem, po co mam wyłączać telefon, skoro i tak mam w trybie flight mode. No więc powiedziałam, żeby zajął się swoim telefonem, bo ja mam włączony tryb samolotowy. Do tego zaczął mnie wyzywać. Więc podniosłam telefon, żeby nagrać to, jak się ten człowiek zachowuje" - zrelacjonowała Goździalska.
Decyzja o podniesieniu telefonu okazała się błędem. Rozwścieczony mężczyzna miał podobno chcieć wyrwać go z ręki Moniki Goździalskiej, ale nie wycelował dokładnie i uderzył celebrytkę w oko. Oburzona 43-latka udała się do stewardesy, by zgłosić zdarzenie. Agresor został wezwany do "szefowej pokładu" i po krótkiej rozmowie wyraził chęć przeproszenia gwiazdy. Zdaniem Moniki Goździalskiej to nie był moment na tego typu reakcje. Zamiast tego zażądała wezwania policji.
"Ten człowiek uderzył mnie na pokładzie Wizz Air, na którym pani jest szefową pokładu. I to nie jest normalne. Proszę wezwać policję zaraz po lądowaniu. Oczywiście powiedziałam, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nie chcę z nim rozmawiać. Proszę o wezwanie policji. Tuż po wylądowaniu wysłałam wiadomości do mojego partnera, do prawnika, ponieważ ta kobieta, szefowa pokładu, nie zareagowała, nie wezwała policji. Wezwali ją mój prawnik i mój partner" - ciągnęła była modelka.
Reszta lotu była niezwykle stresująca dla celebrytki, ponieważ od lat cierpi na ataki paniki. Zrobiło się jej niezwykle duszno, "oko jej krwawiło" i zdołała przetrwać podróż tylko dzięki lekom uspokajającym. Tuż po wylądowaniu w Warszawie zapewniła obsługę jednej z popularnych sieci przewoźników, że nie ma zamiaru zostawić "tej sytuacji bez echa". Czuła bowiem, że ich reakcja była niewystarczająca, a w dodatku zawiodła się na innych pasażerach, którzy starali się nie zwracać uwagi na zdarzenie.
Sprawca całego zajścia został wylegitymowany przez policję na lotnisku. Swoje zachowanie podobno tłumaczył "zdenerwowaniem", na co jeden z policjantów miał odpowiedzieć: "Żarty pan sobie robi?". Sprawa jest obecnie w toku, a Goździalska zapowiada złożenie skargi na przewoźnika i cywilnego pozwu:
"Czuję się zażenowana tym, że poczucie bezpieczeństwa ludzkiego jest tak bardzo bagatelizowane. (...) Po prostu niefortunnie to uderzenie poleciało, kiedy ten pan chciał wyrwać mi telefon, żebym nie dokumentowała tego, co się dzieje. To wstyd, że tak przechodzimy obok tego, jak się komuś dzieje krzywda" - nie ukrywała rozżalenia gwiazda.
Zobacz też:
Monika Goździalska pomaga Lewandowskiej dbać o męża. Nie do wiary, co wyszło
Goździalska zabrała głos o Jakimowiczu. Nie kryje wielkiej radości