Zofia Borca: Polska piosenkarka nie chciała walczyć o karierę. Zmarnowała swój wielki talent?
Amerykańska Polonia przyjmowała ją entuzjastycznie, ale w kraju była lekceważona... Kiedy jej koleżanki po fachu zabiegały o uwagę mediów i popularność, ona zdecydowała się urodzić dzieci. Piosenkarka Zofia Borca ma dziś 74 lata. Nie żałuje, że zrezygnowała ze śpiewania i poświęciła swoje życie rodzinie.
Kariera Zofii Borca (jej prawdziwe nazwisko brzmiało Poborca) zaczęła się pół wieku temu od... porwania. Śpiewała w Zespole Estradowym Marynarki Wojennej "Flotylla", gdy Antoni Kopff zaproponował jej udział w bardzo popularnych w latach 60. i 70. ubiegłego wieku rzeszowskich Targach Estradowych.
"Nie zgodziłam się, bo byłam przecież związana z "Flotyllą". Nauczona jednak dobrych manier pojechałam na dworzec, aby dać Kopffowi negatywną odpowiedź. Przebiegły muzyk, jak pociąg ruszył, a drzwi były wciąż otwarte, wciągnął mnie do pociągu i uprowadził!" - opowiadała autorowi bloga "Impresje Muzyczne".
W pociągu do Rzeszowa Zofia poznała Krystynę Prońko i Elżbietę Linkowską, które namówiły ją, by dołączyła do grupy "Respekt", w której śpiewały. Wkrótce potem znalazła się w studiu Polskich Nagrań Muza jako członkini chórku towarzyszącego Czesławowi Niemenowi w nagraniu albumu "Enigmatic", z której pochodzi m.in. legendarny "Bema pamięci żałobny rapsod".
W 1970 roku 22-letnia wówczas Zofia Borca postanowiła opuścić Wybrzeże, gdzie urodziła się, wychowała i uczyła w Studiu Piosenki Polskiego Radia. Przeniosła się do Warszawy. Szybko odniosła sukces jako solistka - jej piosenka "Do złotej doliny", który zaprezentowała w Telewizyjnej Giełdzie Piosenki "Studio 13", stała się wielkim hitem i otworzyła jej drzwi do największych sal koncertowych w Polsce.
27 czerwca 1970 roku Zofia Borca po raz pierwszy stanęła przed zgromadzoną w opolskim amfiteatrze festiwalową publicznością, by wykonać w koncercie Premier utwór "Czy twoja". Ze stolicy polskiej piosenki wyjechała bez nagrody, ale z... zaproszeniem na tournée po Związku Radzieckim! Za naszą wschodnią granicą przyjmowano ją owacjami na stojąco, nic więc dziwnego, że postanowiła wyruszyć także na podbój Ameryki.
Bob Lewandowski, jeden z prezenterów polonijnej TV Chicago, napisał po jednym z jej występów, że nigdy wcześniej nie spotkał artystki, która miałaby taką jak ona umiejętność zjednywania sobie publiczności.
"Jej swobodny sposób bycia na scenie poparty bardzo dobrym głosem stwarza taką atmosferę, której polscy piosenkarze o większych niż Borca nazwiskach nie byli w stanie tu stworzyć" - przytacza słowa Boba Lewandowskiego autor książki "Gwiazdy błyszczały wczoraj" Janusz Świąder.
Po powrocie do Polski Zofia Borca odkryła, że niewiele osób ją pamięta. Myślała, że wszyscy wiedzą o sukcesie, jaki odniosła za oceanem i... padną jej do stóp.
Zofia Borca przyznała niedawno, że nie chciała - to jej słowa - "bić się o uwagę mediów i sympatię publiczności", więc zamiast szaleńczo walczyć o karierę, poświęciła się rodzinie.
Dwaj synowie - wybitnie utalentowani muzycznie - są jej największą dumą.
"Oddała im, co miała najlepsze: wdzięk, talent, wrażliwość. Nie żałuje... W ogóle uważa, że niczego nie należy w życiu żałować. Dzieci są jej największym sukcesem" - napisała o niej Gabriela Pewińska z serwisu "Nasze Miasto".
Zofia Borca zakończyła karierę w 2004 roku. Od tamtej pory nie koncertuje. Mieszka na Wybrzeżu i zajmuje się wnuczętami.
Tylko najwierniejsi fani wciąż pamiętają jej wielkie przeboje - "A czas ucieka", "Z miłością trzeba w zgodzie żyć", "Do złotej doliny", "A ja wierzyłam ci" i "Gram va banque".
Zobacz też:
Czesław Niemen skończyłby dziś 83 lata. Na co zmarł wybitny muzyk?