Żona Adamczyka adoptowała chłopca
O życiu Kate Rozz, żony Piotra Adamczyka, wiadomo niewiele. Okazuje się, że piękna 32-latka jest już matką dwójki dzieci.
Piotra poznała w 2009 roku na castingu do fińskiego filmu "Mannerheim". Potem spotykali się jeszcze wiele razy, ale dopiero na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2011 r. zaiskrzyło. Oficjalnie aktor przedstawił Kate na rozdaniu Feliksów Warszawskich.
Naprawdę nazywa się Katarzyna Gwizdała i pochodzi z Białegostoku. Tutaj nadal mieszka jej rodzina - mama i siostra. Ukończyła filię słynnej szkoły aktorskiej Lee Strasberga i na stałe mieszka w Paryżu. Ze związku z francuskim finansistą ma córkę Mię.
Jednak - jak donosi magazyn "Flesz" - żona Adamczyka adoptowała także kilkuletniego chłopca z białostockiego domu dziecka. "Przyszła ze świątecznymi prezentami dla dzieciaków i zobaczyła go na korytarzu. Serce jej podpowiedziało, że to nie był przypadek. W ogóle nie myślała wtedy, jak sobie porazi sama z dwójką dzieci" - mówi pismu osoba z jej otoczenia.
Kameralny ślub Kate i Piotra odbył się 8 stycznia w kościele bł. Edwarda Detkensa na Bielanach. Na ceremonię została zaproszona tylko najbliższa rodzina i świadkowie - projektant Maciej Zień i Sylwia Diakowska, agentka i najbliższa przyjaciółka aktora.
Beżową, koronkową suknię ślubną Kasi zaprojektował Zień. Nie było wielkiego weseliska - para zaprosiła gości na tradycyjny polski poczęstunek na plebanię; po dwóch dniach wróciła do pracy - Adamczyk na plan filmowy "Stawki większej niż śmierć", Rozz zajęła się "zawodowymi sprawami".
O swojej miłości małżonkowie opowiedzą niebawem na łamach jednego z kolorowych magazynów.