Żona Koterskiego ujawniła straszną prawdę po powrocie zza granicy. W tle traumatyczne przeżycia
Marcela Leszczak od niedawna jest szczęśliwą żoną aktora Michała Koterskiego. Influencerka z tego względu może liczyć na specjalne traktowanie ze strony ukochanego. Niedawno aktor sprezentował jej drogie auto, a zaledwie kilka dni temu zabrał ją na zagraniczne wakacje. Sielanka jednak szybko się skończyła, a wszystko przez wypadek celebrytki. Po powrocie do domu pokazała złamaną rękę i ujawniła prawdę o traumatycznych wydarzeniach. Znamy szczegóły.
Marcela Leszczak weszła z przytupem w Nowy Rok. Gwiazda zaledwie kilka miesięcy temu ogłosiła, że wzięła ślub ze swoim wieloletnim partnerem i ojcem jej dziecka Michałem Koterskim. Chociaż para ostatnio miała za sobą wiele cudownych chwil i w pełni cieszyła się z uroków małżeństwa, ich spokój zakłócił niespodziewany wypadek Marceliny. Okazuje się, że celebrytka doznała poważnego urazu w trakcie zagranicznej podróży. Doszło do złamania kości w jej ręce.
Zafrasowana całą sprawą influencerka podzieliła się swoją historią w sieci.
"Korzystając z okazji, że się dziś wyszykowałam i trochę podmalowałam a w najbliższym czasie to będzie bardzo rzadkie, chce się z wami podzielić wydarzeniem związanym z moją ręką, bo było to dla mnie ogromne przeżycie nawet jakkolwiek to zabrzmi - traumatyczne. Miałam straszne obawy, jak złamałam rękę, bo nie byłam w swoim państwie. Zawsze jest to ubezpieczenie i tak się mówi "żeby było" a tym razem bardzo się przydało, bo miałam zabieg nastawiania ręki w szpitalu" - rozpoczęła na InstaStories.
Marcela Leszczak, która chętnie dzieli się swoją codziennością w sieci, opowiedziała ze szczegółami, jak dokładnie wyglądało całe zajście. Nie szczędziła przy tym zaskakujących opisów drogi do szpitala, która nie obyła się bez komplikacji. Żona Koterskiego ogromnie potrzebowała odwiedzić toaletę, lecz zaspokojenie tej podstawowej potrzeby nie przyszło jej tak łatwo, jak można by się było tego spodziewać.
"Jechałam z miejsca zdarzenia do szpitala cztery godziny. Jedną godzinę jechałam do szpitala, w którym nie przyjęto mnie, bo nie było miejsca, następnie trzy kolejne jechałam do kolejnego szpitala, w którym przyjęto mnie, czyli łącznie cztery godziny. Jest to kraj muzułmański. Po drodze chciało mi się bardzo siku. Kierowca razem z pielęgniarką nie chcieli się zatrzymać, bo powiedział, że żyje tu dużo muzułmanów, a to byłoby niedozwolone, więc wyczekaliśmy miejsca, gdzie był totalnie las, dżungla i dopiero się zatrzymaliśmy" — relacjonowała z przejęciem.
Dalsza podróż przebiegła bez większych ekscesów, ale kolejne trudności czekały na celebrytkę w szpitalu. Napotkała bowiem problemy ze skomunikowaniem się z personelem medycznym w celu przekazania najważniejszych informacji. Wspomniane kłopoty wpłynęły na jej samopoczucie.
"Powiem wam, że w obcym kraju, żeby wytłumaczyć jakie leki biorę. Musiałam pokazać od lekarza zaświadczenie, że mogłam te leki ze sobą zabrać. Powiem wam, że to było takie przeżycie. Byłam zdruzgotana, po prostu zdruzgotana" — przyznała.
Zobacz też:
Ledwo co wzięli ślub, a tu takie wieści. Koterski mówi o kolejnym kroku
Koterski zaskoczył wyznaniem o szkole. Nagle padły takie słowa o słynnym profesorze Bralczyku