Żona Stocha zrobiła co mogła, a tu coś takiego. Małysz oficjalnie potwierdził o Kamilu
Kamil Stoch kilka miesięcy temu otwarcie przyznał się mediom, że po słabym zeszłym sezonie poważnie myślał o zakończeniu kariery. Wtedy do gry wkroczyła jednak jego żona Ewa Bilan-Stoch, która sprawiła, że skoczek na nowo nabrał wiatru w żagle. Niestety obecny Puchar Świata nie zaczął się za dobrze dla sportowca. Zresztą jak i całej naszej drużyny. Po ostatnich występach Adam Małysz nie wytrzymał. Oto co wprost ogłosil.
Kamil Stoch i cała nasza reprezentacja nie mają za wiele powodów do radości po pierwszych turniejach w ramach Pucharu Świata. Ostatniego sezonu też zresztą nie mogli zaliczyć do przesadnie udanych.
W wywiadzie zawiedziony skoczek przyznał wprost, że myślał o zakończeniu kariery.
"Spójrzmy prawdzie w oczy, to będzie ostatni etap mojej kariery. Potrzebuję osób, które skupią się na mnie, zapewnią mi pełnię swojej uwagi i będą w stanie ulepszyć najmniejsze detale. Dzięki nim będę mógł skakać coraz dalej. Mogę powiedzieć, że podszedłem do sprawy trochę egoistycznie. Nie myślałem o nikim. Skupiłem się na sobie i na swoim rozwoju, aby najpierw pomóc sobie" - wyznał w "skijumping.pl".
Na szczęście żona Ewa Bilan-Stoch wkroczyła do akcji i przekonała jakoś męża, by wziął się w garść.
"Tydzień po zakończeniu sezonu zrodził się pomysł, żeby dalej skakać na nartach, oczywiście za namową mojej małżonki. Zmotywowała mnie, żeby jeszcze zebrać się w sobie, podnieść głowę i spróbować jeszcze powalczyć, ostatkiem sił wykorzystać rezerwowe pokłady mocy. W dalszym ciągu czuję, że jest we mnie jeszcze niewykorzystane potencjał. Chcę to wszystko uzewnętrznić i odnieść sukces" - opowiadał Stoch w rozmowie z portalem.
Potem okazało się, że Stoch postanowił zatrudnić własnego trenera i osobny sztab szkoleniowy, co miało mu pomóc wrócić do czołówki. Na razie tak się jednak nie stało.
Obecny Pucha Świata nie zaczął się najlepiej dla żadnego z naszych skoczków. Po ostatnim weekendzie trener Thomas Thurnbichler miał problem z wybraniem piątki do następnych zawodów. Najgorzej wypadli Piotr Żyła i właśnie Kamil Stoch. Ostatecznie szkoleniowiec postanowił dać szansę temu drugiemu.
Kibice nie tracą nadziei, że nasi skoczkowie pokażą, na co naprawdę ich stać. Niestety, ostatnie słowa Adama Małysza nie napawają optymizmem. Obecny prezes PZN przekazał dość gorzkie wieści w sprawie Kamila Stocha i reszty. Słynny "Orzeł z Wisły" twierdzi, że duże znaczenie ma tutaj wiek naszych zawodników oraz zmiany, które zaszły na skoczniach.
"Rozmawiam z Thomasem Thurnbichlerem, czy Alexandrem Stoecklem, z którym dyskutujemy po różnych konkursach, i wszyscy widzimy, że zmieniła się technika. Zawsze ciężej będzie tym starszym zawodnikom, bo zmieniony został trochę sprzęt i on preferuje zawodników, którzy atakują i idą do przodu. Wtedy nakręca ich i dzięki temu lecą szybciej. Tak robią właśnie Austriacy, Norwegowie" - wyznał Adam Małysz w rozmowie z Interią Sport.
Potem wyjaśnił, co dokładnie miał na myśli w kwestii zachodzących zmian, rozwiewając przy okazji wątpliwości.
"Nasi zostali w stylu niemieckim, który przyprowadził tu Stefan Horngacher. Polega on na pchaniu mocno w próg i odbiciu. To powoduje, że zaczyna brakować prędkości w drugiej fazie lotu. To ma Aleksander Zniszczoł, ale też Jakub Wolny. Oni jednak nie odbijają się tak jak najlepsi. Ich styl preferuje wiatr pod narty. Wtedy są w stanie odlatywać. Najbliżej tego nowego stylu jest Paweł Wąsek. Reszta zawodników w drugiej fazie jest za bardzo za nartami. Nie mają przeciągnięcia i potem brakuje odległości na dole - wytłumaczył "Orzeł z Wisły".
Zobacz też:
Kolejne smutne wieści o Stochu. Z nieoczekiwanej strony pojawiła się nadzieja
Ewa Stoch przerwała milczenie. W końcu oficjalnie potwierdziła
Żona Stocha podzieliła się wspomnieniem związanym z Kubackim. A to zaskoczenie
Najpierw takie wieści o żonie, a teraz to. Kamil Stoch oficjalnie potwierdza
A jednak to prawda ws. Stocha. Był niepokój, a teraz taka przykra niespodzianka