Zrujnowała życie wybitnemu aktorowi. Potem zniknęła bez śladu
Hanna Balińska zaliczana była w latach 70. ubiegłego stulecia do grona najpiękniejszych polskich aktorek. Niestety, nie miała szczęścia do ról. Te, które jej proponowano, eksponowały jej zjawiskową urodę, ale nie dawały szansy na udowodnienie, że to tylko jeden z jej atutów. W 1990 roku - świadoma, że teatr, kino i telewizja nie mają jej nic ciekawego do zaoferowania - zrezygnowała z aktorstwa i wyjechała do Francji. Jak dziś wygląda jej życie?
Pół wieku temu mówiono o Hannie Balińskiej, że jest najpiękniejszą aktorką, jaką zobaczyć można na scenach Warszawy, a może i całej Polski. Recenzenci zachwycali się jej urodą i oszałamiającym wdziękiem. Nikt jednak nie pisał o jej talencie...
"Była aktorką okropną, drewnianą, która według mnie nawet rolę spikerki w telewizorze umiałaby położyć" - powiedział o niej po latach Janusz Zaorski w rozmowie z autorem książki "Jak u Barei, czyli kto to powiedział".
Zaorski nie kryje, że angażował Balińską tylko dlatego, że przyjaźnił się z jej partnerem, wybitnym aktorem Józefem Nalberczakiem.
"Na planie "Awansu" (film pod tym tytułem Janusz Zaorski nakręcił w 1974 roku - przypis red.) Józek przedstawił mi ją i zaczął ją protegować" - wspominał reżyser na kartach książki Rafała Dajbora.
W pamięci telewidzów Hanna Balińska zapisała się rolami Bibi w "Karierze Nikodema Dyzmy", Joanny Kostrzewskiej w "07 zgłoś się" i Ilse von Derbich w "Życiu na gorąco". Kinomani pamiętają ją natomiast m.in. z "Romansu Teresy Hennert" czy wspomnianego już "Awansu".
Aktorka szczyciła się swym pochodzeniem - jej matka, Irena baron de Jomini, była spokrewniona z generałem wojsk Napoleona Bonaparte. Na stronie internetowej Hanny znaleźć można informację, że jest "włoszko-szwajcarsko-francuską-polką" (pisownia oryginalna).
"Ukończyła prywatne liceum ogólnokształcące zgromadzenia Sióstr Felicjanek w Warszawie-Wawrze. W teatrze zadebiutowała zaraz po maturze. Wygrała casting i zagrała rolę młodziutkiej sekretarki Łucji w sztuce "Pan Jan" u boku Jana Kreczmara na scenie Kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie. Ukończyła PWST w Warszawie w 1966 roku (dyplom z tytułem mgr sztuki)" - czytamy w oficjalnym biogramie Balińskiej.
Hanna Balińska bardzo długo czekała na swoje pięć minut. Dopiero dekadę po ukończeniu studiów została zauważona dzięki epizodowi w komedii Stanisława Barei "Brunet wieczorową porą", w której wcieliła się w "blond piękność pracującą w sklepie spożywczym". Była już wtedy od kilku lat związana z Józefem Nalberczakiem, którego - to opinia Janusza Zaorskiego - wykorzystywała dla zrobienia kariery.
"Z niej dosłownie biła interesowność, widziałem to na kilometr, bo takie klimaty ktoś, kto jest reżyserem, rozpoznaje od razu. Była od Józka (Józefa Nalberczaka - przypis red.) o połowę młodsza... Wyglądali ze sobą wręcz okropnie, jak podstarzały wyliniały playboy, ze swoją, pożal się Boże, zdobyczą" - stwierdził Zaorski na kartach książki "Jak u Barei, czyli kto to powiedział".
Hanna Balińska nie cieszyła się sympatią w tzw. środowisku. Anna Nehrebecka, która dzieliła z nią garderobę w stołecznym Teatrze Polskim, wytknęła jej po latach, że Nalberczak przez nią "zapadł się w sobie".
"Wiedział, że jeśli stanie się jej nieprzydatny jako pomoc w karierze, to zostanie porzucony. Dobrowolnie przyjął rolę - przepraszam, że tak to nazwę - jej podnóżka. Przestał dbać o siebie, a dbał tylko o nią, zabiegał o to, by grała, nawet za cenę własnej kariery" - powiedziała Nehrebecka, opowiadając o Balińskiej Rafałowi Dajborowi.
"Gdy został przez nią porzucony w bardzo okrutny sposób, na który nie zasłużył, stał się już w ogóle cieniem siebie" - dodała w rozmowie z autorem książki "Jak u Barei, czyli kto to powiedział".
Hannie Balińskiej, choć miała w osobie Nalberczaka wpływowego protektora, nie udało się zrobić oszałamiającej kariery.
Wkrótce po tym, jak w 1985 roku zagrała w telewizyjnym obrazie "Dom Sary", przestała dostawać role filmowe. Wystąpiła jeszcze w dwóch premierach na scenie stołecznego Teatru Syrena i w 1990 roku zrezygnowała z aktorstwa.
Wielką pasją Balińskiej były podróże. Razem z mężem (po ślubie ze znanym warszawskim lekarzem posługiwała się podwójnym nazwiskiem Balińska-Korsztyn) zwiedziła pół świata. W wywiadzie przyznała, że jest świetną kucharką, uwielbia storczyki, koty i mężczyzn "imponujących pod każdym względem".
"Inteligentny, odważny, silny, no i do tego jeszcze przystojny - najlepiej niech będzie ciemny, o niebieskich oczach" - powiedziała dziennikarce "Tygodnika VETO", opisując swój ideał mężczyzny.
O tym, jak potoczyło się życie Hanny Balińskiej po tym, jak porzuciła aktorstwo, wiadomo niewiele. Pewne jest, że na początku lat 90. wyjechała z mężem i córką Agnieszką do Francji, a w 2011 roku założyła... oficjalną stronę internetową, na której pochwaliła się zdjęciem z Alainem Delonem i nowymi portretami wykonanymi przez jej córkę.
Dziś Hanna Balińska ma 80 lat (okrągłe urodziny świętowała 4 lutego) i konsekwentnie trzyma się z daleka od show-biznesu, nie udziela wywiadów, nie odpowiada na wiadomości od dawnych fanów.
Źródła:
1. Książka R. Dajbora "Jak u Barei czyli kto to powiedział", wyd. 2019.
2. Wywiad z H. Balińską, Tygodnik VETO, 27 listopada 1988.
3. Oficjalna strona internetowa H. Balińskiej (hannabalinska.pl/).
Zobacz też:
Ewa Krawczyk boleśnie zaatakowała pasierba. Dołożyła do pieca w aferze
Kret nie może zapomnieć tego Sommer. Pilnie przerwał milczenie po jej zgonie
Książę Harry wciąż zabiega o królewską ochronę dla siebie, Meghan i dzieci