Reklama
Reklama

Zygmunt Kęstowicz: Wybitny aktor przez całe życie był wierny tylko jednej kobiecie!

Zygmunt Kęstowicz (+86 l.) często żartował w wywiadach, że dostał od losu trzy wspaniałe żony - pierwszą w „Jezioranach”, drugą w „Klanie” i trzecią – prywatnie. U boku ukochanej Janiny (+96 l.) aktor szedł przez życie przez prawie 70 lat! Poznajcie niezwykłą historię miłosną Janiny i Zygmunta Kęstowiczów...

W środowisku aktorskim nazywani byli "idealną parą", a sami twierdzili, że są po prostu zwykłym, kochającym się małżeństwem. 

Połączył ich teatr, nierozerwalnym węzłem związała wojenna zawierucha, a życie wypełniły miłość, przyjaźń, tolerancja i wspólne pasje...

"Pobraliśmy się w wielkiej tajemnicy" - wspominał Zygmunt Kęstowicz w wywiadzie, którego udzielił w 2001 roku z okazji 60. rocznicy swego ślubu z Janiną.

Uroczystość, podczas której aktor przysiągł swej ukochanej dozgonną miłość i wierność,  odbyła się w maju 1941 roku w Wilnie.

Reklama

"Podróż poślubną odbyliśmy autobusem z ulicy Legionowej 107, gdzie mieszkali rodzice Jasi, na Mickiewicza 44, gdzie ja mieszkałem. I pomyśleć, że kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją na próbach "Królowej przedmieścia" w wileńskim teatrze Lutnia, powiedziałem do kolegi: Popatrz, jakie to cielę..." - opowiadał uwielbiany przez dzieci opiekun niezapomnianego Pankracego.

Janina Kęstowicz doskonale pamiętała ich pierwsze spotkanie. Miała niespełna 18 lat, gdy przyszła - jako świeżo upieczona chórzystka - na próbę do teatru i... zobaczyła Zygmunta.

"Stał otoczony wianuszkiem dziewcząt, a ja nie miałam śmiałości podejść, więc... patrzyłam tylko, patrzyłam, patrzyłam... Następnego dnia powiedziałam mu: "Pan mi się przyśnił", a on odprowadził mnie po próbie do domu. Odtąd nigdy już nie wracałam z teatru sama" - wspominała przed śmiercią (zmarła w 2018 roku, przeżywając ukochanego męża o 11 lat).

Wojenna zawierucha

Janinie i Zygmuntowi - młodym, pięknym i zakochanym w sobie bez pamięci dwudziestolatkom nie było dane zbyt długo cieszyć się szczęściem. Wybuchła wojna.  

Zygmunt otrzymał powołanie do wojska radzieckiego, w którym miał służyć przez pięć lat. Nie chciał wyjeżdżać z domu jako kawaler, więc poprosił Jasię o rękę.

Tuż po ich ślubie do Wilna wkroczyli Niemcy. Młodzi małżonkowie postanowili uciec przed najeźdźcą. Pojechali do Postawy - małego miasteczka, w którym mieściła się apteka należąca do rodziców Zygmunta

"Ale i tam wkrótce dotarli Niemcy. Znaleźliśmy się na liście osób przeznaczonych do wywózki. Musieliśmy się ukrywać" - Zygmunt Kęstowicz nie krył łez, gdy opowiadał o wojennej tułaczce swojej rodziny.

"To był najgorszy okres w naszym życiu. Byliśmy tak wycieńczeni przez głód, że do strumienia po wodę szedłem na czworakach" - wyznał wiele lat po wojnie.

Państwo Kęstowiczowie tylko cudem uniknęli śmierci. Po wojnie wrócili do Wilna i... wpadli w sidła władzy radzieckiej. Groziło im aresztowanie, więc znów musieli. uciekać. Trafili do Białegostoku.

"Kocham panią. I co teraz?"

Po trzech latach pracy w białostockim teatrze Janina i Zygmunt dostali propozycję angażu w Krakowie. Nie był to jednak koniec ich tułaczki. Dopiero gdy kilka lat później przeprowadzili się do Warszawy, postanowili, że stworzą sobie wreszcie prawdziwy dom...

"Jasia to ideał. Jest uosobieniem cierpliwości, wyrozumiałości i tolerancji" - Zygmunt Kęstowicz zawsze w wywiadach wychwalał żonę pod niebiosa. Janina twierdziła, że ukochany nigdy jej nie zawiódł i miała do niego pełne zaufanie, co wcale nie było łatwe, bo był przecież amantem, wokół którego zawsze kręciły się piękne dziewczęta! 

Oboje ze śmiechem wspominali pewną młodą damę, która kiedyś podeszła do nich i poprosiła aktora "na stronę".

"Odszedłem z nią na bok. Dziewczę chwyciło mnie za rękę i powiedziało: "Kocham pana. I co teraz z nami będzie?". Zbaraniałem! Po chwili przedstawiłem dziewczynie żonę i teściową, która nam towarzyszyła. Moja wielbicielka rzekła tylko: "A, to ja przepraszam" i odeszła" - opowiadał Zygmunt Kęstowicz, który później - zawsze, gdy musiał gdzieś wyjechać, zostawiał żonie liścik: "Kocham panią. I co teraz?".

Dać szansę chorym dzieciom...

Życie nie rozpieszczało państwa Kęstowiczów, ale starali się zawsze zachować pogodę ducha i w każdej - nawet najgorszej chwili - próbowali znaleźć powód do śmiechu.

"Czasem było to jakieś głupstwo, ale śmialiśmy się razem i nie odczuwaliśmy wcale zbliżającej się starości" - wyznał aktor tuż przed śmiercią.

Przez ostatnie lata swojego życia Zygmunt Kęstowicz cały swój wolny czas poświęcał na niesienie pomocy dzieciom specjalnej troski. To była i jego, i jego ukochanej Jasi wielka wspólna pasja.

Założyli fundację "Dać szansę", a pierwszą wpłatą na jej konto były pieniądze z nagrody państwowej, jaką aktor dostał w 1987 roku. Za swą pracę na rzecz dzieciaków Zygmunt Kęstowicz dostał Order Uśmiechu.

"Dzieci okrutnie skrzywdzone przez los to najważniejsza sprawa w naszym życiu. Będziemy się nimi zajmowali tak długo, jak starczy nam zdrowia i energii" - powiedział odbierając zaszczytny medal.

Państwo Kęstowiczowie nie doczekali się własnego dziecka.

Zygmunt zmarł w marcu 2007 roku. Przegrał walkę z rakiem. Janina odeszła 11 lat później. Do końca życia nigdy ani raz nie powiedziała o mężu w czasie przeszłym...

***

Trwa wielka loteria na 20-lecie Interii!

Weź udział i wygraj! Każdego dnia czeka ponad 20 000 złotych - kliknij i sprawdź!

W tym roku świętujemy swoje 20-lecie i mamy dla

Ciebie niespodziankę. Masz szansę wygrać wielką gotówkę już dziś! 

Zapraszamy do udziału w Multiloterii. Każdego dnia do wygrania minimum

20 000 złotych, a w wybrane dni grudnia nawet 40 000 złotych! Dołącz do

tysięcy Internautów biorących udział w grze! Kliknij link GRAM o duże pieniądze już teraz!

***

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy