Ewa Lubert zdobyła się na odważne wyznanie. Opowiada, co ją spotkało
Ewa Lubert (37 l.) dołączyła do celebrytów, którzy własne doświadczenia wykorzystują do promowania badań profilaktycznych. Żona Tomasza Luberta (52 l.), założyciela zespołu, w którym Doda stawiała pierwsze kroki w branży muzycznej, ujawniła, przez co musiała przejść w ciągu minionych miesięcy.
Ewa Lubert, która w 2012 roku poślubiła Tomasza Luberta, przez wiele lat była zawodowo związana z modelingiem. Nie tylko reklamowała stroje kąpielowe i bieliznę, lecz także prowadziła agencję modelek. Z czasem zmieniła ścieżkę kariery. Przekwalifikowała się na influencerkę. Na Instagramie prowadzi profil FitMama, jest także trenerką personalną.
O osobach, zawodowo zajmujących się sportem, krążą opinie, jakoby cieszyły się żelaznym zdrowiem. Wydaje się to logiczne, skoro zwracają uwagę na to, co jedzą, ćwiczą i dbają o zdrowy tryb życia.
Niestety, jak się okazuje, dolegliwości zdrowotne mogą spotkać każdego i dlatego tak ważne są badania profilaktyczne. W rozmowie z Pomponikiem zachęcała do nich Mariola Bojarska-Ferenc, uważana za prekursorkę fitnessu w Polsce. Ona sama musiała poddać się niedawno operacji kręgosłupa, na szczęście szybko stanęła po niej na nogi.
Ewa Lubert także nie uniknęła interwencji chirurgicznej. Jak wyznała na Instagramie, początkowo lekarze poradzili jej, by się nim nie przejmowała:
"Kiedy się o nim dowiedziałam, [mięśniak - przyp. red.] był mały, ale wielu lekarzy (niestety trafiłam na złych) mówiło, aby go tylko obserwować. Kiedy zwiększył się do 6 cm, okazało się, że jest w fatalnym miejscu i połączony z wieloma innymi narządami".
Lubert była jednak zdecydowana pozbyć się guza bez uszczerbku na organizmie. Jak wyznała, trochę czasu zajęło jej znalezienia lekarza, który nie chciał od razu decydować się na ostateczność:
"Odbijałam się od lekarza do lekarza. 95% chciało usuwać (...). Kiedy osiągnął już takie rozmiary, że przeszkadzał mi w funkcjonowaniu, trafiłam w końcu na fenomenalnego profesora, który usunął (...) i zachował wszystkie narządy".
Kolejną próbą nerwów było oczekiwanie na wyniki badania histopatologicznego, na szczęście wszystko dobrze się skoczyło i, jak wyznaje Ewa Lubert, wraca do sił we własnym domu. Wyjaśniła też, dlaczego zdecydowała się opowiadać publicznie o intymnych sprawach:
"Nie jestem wylewna, ale uznałam, że może tym postem zmotywuje inne kobiety do badań USG i uratuje przed ciężkimi komplikacjami. Dziewczyny, ten post ma być dla Was przestrogą i motywacją do tego, aby badać się regularnie".