Nie tylko Kate i Karol. Nagle wyszło na jaw ws. stanu zdrowia księżnej
Nie tylko księżna Kate i król Karol borykają się z problemami zdrowotnymi. Od jakiegoś czasu wiadomo, że z poważną chorobą zmaga się też członkini norweskiej rodziny królewskiej, księżna Mette-Marit. Pałac właśnie wydał niepokojące oświadczenie w tej sprawie.
W minionych miesiącach cały świat wstrzymywał oddech na wieść o kolejnych doniesieniach na temat stanu zdrowia Kate Middleton czy króla Karola III. W niedużym odstępie czasu oboje usłyszeli oni alarmującą diagnozę i wycofali się z obowiązków służbowych. Szybciej wrócił do niej monarcha; księżna potrzebowała zdecydowanie więcej czasu. Każde jej publiczne wystąpienie po dłuższej przerwie było skrupulatnie odnotowywane i analizowane przez media.
"Gdy lato dobiegło końca, nie potrafię opisać ulgi, jaką poczułam, że w końcu zakończyłam (...) [terapię - przyp. aut.]. Ostatnie dziewięć miesięcy było dla nas jako rodziny niezwykle trudne. Życie, jakie znasz, może zmienić się w jednej chwili i musieliśmy znaleźć sposób, aby poruszać się po burzliwych wodach i nieznanej drodze" - opowiadała wyraźnie wzruszona Kate w udostępnionym jakiś czas temu przejmującym wideo, w którym kobieta wzięła udział wraz z księciem Williamem i dziećmi.
Od tego czasu 42-latka stopniowo wraca do dotychczasowej codzienności, a w jej kalendarzu pojawiają się kolejne wizyty i spotkania. Ale nie ona jedna na królewskim dworze musi szczególnie dbać o swoje zdrowie.
Mowa mianowicie o księżnej Mette-Marit, należącej do norweskich royalsów, która niepokojącą diagnozę usłyszała w 2018 roku. Niestety na samoistne zwłóknienie płuc nie wynaleziono jeszcze skutecznego leku - istnieją tylko te utrzymujące pacjentów we względnie dobrej kondycji. Pierwszy raz o przypadłości żony opowiedział książę Haakon.
"Nie wyzdrowieje, ale jej stan szybko się nie pogorszy. Do tego dążą lekarze. (...) Na zdjęciach nie widać, że jest chora. Ale dostaje zadyszki, kiedy wchodzi na małe wzgórze. Ona to zauważa" - napisał niegdyś w swojej książce.
Przypomnijmy, że na czele rodu stoi król Harald V, który zasiadł na tronie w 1991 roku. Haakon to jego udzielający się społecznie i charytatywnie syn, a Mette-Marit to żona księcia, z którą wziął ślub w 2001 roku. Zarówno dwór, jak i prasa była mocno przeciwna ich związkowi.
W momencie poznania z księciem kobieta pracowała bowiem jako kelnerka i miała syna z mężczyzną będącym w przeszłości na bakier z prawem. Poparcie dla monarchii w narodzie było wówczas rekordowo niskie. Sytuację poprawiła nieco konferencja prasowa, którą przyszła księżna zorganizowała na tydzień przed ceremonią. Jej szczerość zapewniła jej większą przychylność rodaków. Dzisiaj małżeństwo cieszy się dużą sympatią "poddanych".
51-latka od początku nie zamierzała ukrywać, jak wygląda jej sytuacja zdrowotna. Publicznie ogłosiła chorobę i zapewniła, że nadal będzie wykonywać swoje obowiązki, oczywiście na tyle, na ile pozwolą jej siły. Paradoksalnie diagnoza przyniosła jej też wiele dobrego.
"Nie mogę po prostu myśleć, że wszystko się ułoży. To zależy od tego, jak się czuję. W tej chorobie jest wiele trudnych i bolesnych rzeczy, ale jednocześnie jest coś pięknego, ponieważ odnajdujesz siebie. To okazja, aby żyć trochę wolniej i odkryć, które rzeczy dodają ci energii, a które ją odbierają" - mówiła w wywiadzie udzielonym telewizji NRK.
Teraz pojawiły się kolejne doniesienia w tej sprawie.
"Wcześniejsze doświadczenia pokazały, że leki mogą prowadzić do skutków ubocznych, które mogą mieć konsekwencje dla oficjalnych zajęć Księżnej Korony. Uważamy za naturalne, że tym razem dzielimy się tą informacją. W razie potrzeby poinformujemy o zmianach w oficjalnym harmonogramie księżnej" - można przeczytać na oficjalnym profilu kobiety w mediach społecznościowych.
Fani "królewskich celebrytów" nie zostawili tego bez komentarza i od razu złożyli Mette-Marit życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.
Zobacz też:
Doniesienia o Kate nie napawają optymizmem. Musi iść do szpitala
Księżna Kate pogrążona w żałobie. Nagle pojawiła się u boku Williama
A jednak to ona zastąpi Kate. Pałac Buckingham opublikował oświadczenie