Tomasz Jakubiak dopiero co wrócił do domu. Szybko wziął sprawy w swoje ręce
Od kilku miesięcy media i fani żyją doniesieniami na temat stanu zdrowia Tomasza Jakubiaka. Ostatnie tygodnie kucharz spędzał na leczeniu za granicą, regularnie kontaktując się z obserwatorami w sieci. Ledwo jednak wrócił do domu, a już kraj obiegły takie wieści. Nie do wiary, co stało się raptem kilka dni po powrocie...
Nagła i znacząca utrata wagi przez Tomasza Jakubiaka dała widzom do myślenia. Szybko stało się jasne, że za smuklejszą sylwetkę nie odpowiadają wcale dieta czy ćwiczenia, ale niestety poważna choroba. Kucharz długo nie chciał mówić o niej publicznie, ale kiedy już to zrobił, reakcja otoczenia przeszła jego najśmielsze oczekiwania.
W pomoc mężczyźnie zaangażowało się mnóstwo osób. Internauci wsparli go finansowo, a koledzy ze środowiska zorganizowali w dodatku kolację na jego cześć. Kucharz wielokrotnie dawał wyraz swojej wdzięczności i wzruszeniu, publikując w mediach społecznościowych emocjonalne nagrania.
Regularnie informował też o postępach terapii, której poddawał się przez ostatnich kilka tygodni w zagranicznej klinice. Choć jego samopoczucie było zmienne, jedno się nie zmieniło - troska fanów i przyjaciół, którzy nieustannie zasypywali go wiadomościami.
Na początku lutego mężczyzna ogłosił, że wrócił już do kraju. Wygląda na to, że leczenie przyniosło efekty, na razie jednak Jakubiak i podchodzi do tego z ostrożnym optymizmem.
"Ale co będzie dalej, to się okaże, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni, więc na razie tak z dużą dozą bezpieczeństwa" - mówiła w TVN-ie jego żona, Anastazja.
Choć gwiazdor na pewno tęsknił za domem, to powrót z zagranicy sprawił mu pewnego rodzaju przykrość. Chodzi o pogodę, która obecnie w kraju nad Wisłą zdecydowanie nie rozpieszcza. W odległym państwie pod tym względem było o wiele lepiej.
"Wyglądasz przez okno, a tam cały czas słoneczko. Idziesz na spacer, jest 26 stopni, ptaszki śpiewają. Jest to takie pobudzenie dodatkowo do życia" - wyjaśnił.
Obecnie 41-latek powoli wraca do formy. Niestety wciąż jest jeszcze mocno osłabiony.
"Dzisiaj pierwszy spacerek. Tak jak powiedziałem. Nie można się poddawać. Nogi jeszcze są przyzwyczajone do łóżka szpitalnego. Jestem na etapie odbudowywania mięśni. Nie jest lekko. Chwila spaceru i reszta na wózku. Na szczęście mam cudowną żonę i przyjaciół, którzy pomagają mi na tych spacerkach. Jakoś, widzicie, próbuję i jakoś się poruszam. Ale nie jest lekko" - wyznał kilka dni temu.
Po jednej z takich przechadzek Jakubiaka spotkało zresztą niemiłe zaskoczenie.
"Ja wszystko rozumiem, ale wracam ze spaceru i normalnie nie wiem, czy to nie najgorsza rzecz w moim życiu. Ktoś mi ukradł kuchnię. Jerzyk jeszcze mi mojego syna ukradł i razem gotują" - powiedział z typowym dla siebie humorem na Instagramie, pokazując najbliższych.
Najwyraźniej kucharz z zawodu i zamiłowania nie mógł tego znieść i postanowił za wszelką cenę wrócić za blat kuchenny. Nie minęło bowiem dużo czasu, a na jego Instagramie znalazło się kolejne wyznanie.
"Po kilku dniach udowadniania rodzinie, że mogę już stać na nogach i coś ugotować, bo przecież już mi serce pęka, że do kuchni wchodzi każdy, tylko nie ja. (...) Co prawda, dostałem tylko deskę i kawałek stołu, ale to mi wystarczy, żeby zrobić sałatkę, a jeszcze wstanę i usmażę kurczaka. Taki mam plan" - ogłosił z uśmiechem.
Jak zawsze chorego wspierała ukochana żona.
"Mam tutaj szefową kuchni, ja jestem tylko sous chefem [zastępcą - przyp. aut.]" - dodał juror "MasterChefa".
Zobacz też:
Doniesienia zza zamkniętych drzwi domu schorowanego Jakubiaka. Jest tak, jak ludzie myśleli
Tomasz Jakubiak w poruszającym wyznaniu. "Nie wiem ile razy płakałem"
Niespodziewany zwrot w sprawie Jakubiaka. Oto kto nagle udzielił mu wsparcia