Ciąg dalszy afery lotniskowej z Honoratą Skarbek. Udostępniła treść pism i poprosiła o wsparcie
Kontynuacja afery lotniskowej z udziałem Honoraty Skarbek. W połowie lutego z jej bagażu nadanego na lotnisku w Warszawie zniknęły okulary za sześć tysięcy złotych. Piosenkarka zapowiadała, że nie odpuści. Tym razem wyjawiła, że dostała dwa pisma. Niestety, niewiele z nich wynika. Gwiazda zdecydowała się zaapelować do ludzi.
Honorata Skarbek w nadanym na lotnisku bagażu miała coś naprawdę wyjątkowego - okulary za sześć tysięcy złotych. Niestety, swoje rzeczy odebrała już bez stylowego i drogiego dodatku. Od tamtego czasu nie odpuszcza i stara się o sprawiedliwe rozwiązanie afery.
"Chciałam wam przytoczyć, co znalazło się w tych dwóch pismach" - ogłosiła w najnowszym komunikacie. Dodała, że sprawę przekazano do służb lotniskowych w Warszawie, a także zadbano o "działania prewencyjne", aby podobne sytuacje nie miały miejsca.
Honorata Skarbek postanowiła podzielić się dokładną treścią otrzymanej wiadomości.
"Dodatkowo uprzejmie informujemy, że LOT, podobnie jak większość linii lotniczych, w swoich przepisach zawartych w ogólnych warunkach przewozu pasażerów i bagażu, zalecają swoim pasażerom nieumieszczanie w bagażu rejestrowanym przedmiotów wartościowych, między innymi okularów" - relacjonowała.
"Poziom satysfakcji, komentarz i wnioski zostawiam moim obserwującym w sekcji komentarzy" - skwitowała Honorata i szybko przeszła do pisma od firmy zewnętrznej pracującej przy sortowni bagażu.
Jak na złość, zapisy z monitoringu nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Zasugerowano, by Honorata sprawę zgłosiła do odpowiednich służb, co faktycznie zrobiła.
"Naprawdę, nie zależy mi na tym przedmiocie, ale wiecie co? Z każdym kolejnym bodźcem zewnętrznym w sprawie tej sytuacji, czyli otrzymywane pismo, dziesiątki wiadomości od moich obserwujących, że takie sytuacje nagminnie się powtarzają..." - żaliła się.
Na koniec Skarbek pokusiła się o kilka rozważań i prośbę o zaangażowanie.
"(...) zastanawiam się - dlaczego dochodzi do takich sytuacji? Kto jest za to odpowiedzialny? Kto może udzielić nam należytej pomocy i czy my jesteśmy w stanie uzyskać, jako pasażerowie czy poszkodowani, jakąkolwiek pomoc lub zadośćuczynienie?" - mówiła.
"Ej, zróbmy z tego hałas, tak nie może być - i tu nie chodzi o mnie, chodzi o wszystkich was, chodzi o moją mamę, mojego tatę, mojego brata, moją bratową, którym taka sytuacja może się przytrafić. Żeby ludzie nie myśleli, że ja się skupiam tylko na wartości danego przedmiotu, chodzi mi tylko i wyłącznie o to, żeby ubiegać się należytych nam praw i aby odpowiedzialne za to podmioty pokierowały nas, co mamy zrobić, żeby sfinalizować na naszą korzyść sytuacje takie jak ta" - podsumowała.
Czytaj też: