Reklama
Reklama

Jan Englert przerywa milczenie po głośnej aferze. "Było parę rzeczy, które mnie zabolały"

Decyzja Jana Englerta o zaangażowaniu do własnego spektaklu żony i córki wywołała w świecie polskiego teatru wielkie oburzenie. Choć na ten temat powiedziano już wiele, do głośnej afery reżyser wrócił w jednym z najnowszych wywiadów. Powiedział wprost, jak zareagował na oskarżenia opinii publicznej.

Jan Englert został bohaterem głośnej afery

Jan Englert jest jedną z najbardziej znanych i szanowanych postaci polskiego kina i teatru. Aktor, reżyser i dyrektor artystyczny Teatru Narodowego w Warszawie jest aktywny zawodowo już od ponad pięćdziesięciu lat.

Choć artysta może pochwalić się imponującą listą sukcesów, w ostatnim czasie mówi się o nim głównie w kontekście skandalu, który rozpoczął się, gdy 81-latek do nowego spektaklu postanowił zatrudnić zarówno swoją żonę, Beatę Ścibakównę, jak i córkę, Helenę Englert.

Reklama

O sprawie zrobiło się głośno po publikacji Małgorzaty Maciejewskiej w "Notatniku Teatralnym". W krajowych mediach zawrzało, a internauci przyłączyli się do stawiania 81-latkowi zarzutów o nepotyzm.

Głos zabrali także pozostali przedstawiciele rodzimego show-biznesu, w tym Justyna SieńczyłłoBarbara Kurdej-SzatanJoanna Kurowska czy Marcin Meller.

Afera nie przycichła nawet po opublikowaniu oficjalnego oświadczenia w tej sprawie i podkreślenia "autorskiego" charakteru spektaklu.

Jan Englert komentuje echa głośnej afery

Teraz milczenie postanowił przerwać Jan Englert. W jednym z najnowszych wywiadów ujawnił, jak ocenił reakcję opinii publicznej. Aktor przyznał, że początkowo oskarżenia o nepotyzm mocno go dotknęły.

"W pierwszej chwili tak. Nie ze względu na mnie, tylko na córkę" - przyznał artysta w rozmowie z serwisem kultura.onet.pl.

Przy okazji wyszło na jaw, że wielu komentujących powtarzało niesprawdzone informacje na temat spektaklu.

"Jeden z autorów tego ataku wymyślił, że na dodatek Helena jest jeszcze parą z moim Hamletem (Hugo Tarresem), czyli mamy podwójny nepotyzm, bo jeszcze narzeczonego zaangażowałem. A oni nigdy nie byli parą i nie zapowiada się, żeby to się zmieniło" - dodał.

81-latek zapewnia, że nie odchodzi z funkcji dyrektora Teatru Narodowego z niesmakiem czy poczuciem goryczy.

"Gdyby mnie wyrzucono, to może tak. Ale przecież sam przygotowywałem swoje odejście. To jest świadome z mojej strony. Mogą mi się nie podobać narzędzia, którymi się posłużono, czy zdarzenia, które towarzyszyły temu odejściu, było parę rzeczy, które mnie nawet zabolały, ale nie samo odchodzenie. Nie chcę się w kółko powtarzać, w moim wieku, 82 lat, brać na siebie odpowiedzialność (...)? Wystarczy. I ten argument właściwie dla mnie kończy rozmowę" - tłumaczył w wywiadzie z dziennikarzem Onetu.

Jan Englert nie jest fanem social mediów

Przy okazji Jan Englert przyznał, że nie korzysta z portali społecznościowych i stara się nie śledzić tego, co interesuje aktualnie media głównego nurtu.

"Oczywiście całkiem od tego oderwać, uprawiając zawód publiczny, się nie da. Przynoszą mi różne wiadomości, co i gdzie się dzieje. I czasami strasznie mnie śmieszy, jak można się tak podniecać czymś bardzo głupim, tak łatwo uruchomić lawinę bzdur. Nagle wokół czegoś, co jest incydentalne, w gruncie rzeczy nieważne, robi się na szczęście kilkudniówka. Wrzaskliwa, głośna, lecz nie znacząca nic" - podsumował aktor i reżyser.

Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.

Zobacz też:

Jan Englert dobitnie podsumował Grażynę Szapołowską w "Tańcu z gwiazdami". Teraz wszystko jasne

Jan Englert przerwał milczenie ws. afery z córką. Tak się tłumaczy

Beata Ścibakówna skomentowała aferę z udziałem córki. Zadrwiła z krytyków


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Jan Englert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy