To nie były plotki o zachowaniu Meghan Markle. "Śmieszne, że miasto za to płaci"
Meghan Markle kolejny raz znalazła się w centrum zainteresowania mediów. Tym razem jednak nie chodzi o jej nową linię smakołyków czy program kulinarny. Małżonce księcia Harry’ego oberwało się za... konwój ochroniarzy. "To śmieszne, że miasto za to płaci" - grzmią brytyjskie media.
Dopiero co media obiegła informacja, że Meghan Markle przebywała w Nowym Jorku, gdzie towarzyszył jej konwój złożony z czterech samochodów. Znajdowali się w nich ochroniarze, w tym nieoznakowany radiowóz.
Brytyjskie media nie przeszły obojętnie obok tych nowin. Co się dziwić, skoro wystarczy, że księżna ma ochotę udać się na spektakl, a miasto wydaje krocie na jej ochronę...
Portal Page Six przytoczył wypowiedź fotoreportera, który uznał dofinansowanie tego typu inicjatyw za, lekko mówiąc, nie na miejscu. Porównano wydarzenie do analogicznej sytuacji z wokalistką - Taylor Swift.
"Taylor zwykle ma dwa auta - samochód, którym jedzie i samochód ochrony ze swoim zespołem. Zachowanie Meghan jest całkowicie przesadzone. To śmieszne, że miasto za to płaci" - wspomniano w prasie.
Drugi z informatorów wyjaśnił, że każda osoba publiczna może poprosić o ochronę nowojorskiej policji i jeśli są ku temu przesłanki - taka zostanie udzielona.
Co jednak robiła Meghan, że potrzebowała tak drogiego wsparcia od miasta? Podczas piątkowego wypadu Meghan Markle odwiedziła restaurację Polo Bar firmowaną nazwiskiem Ralpha Laurena. Następnie obejrzała musical.
Bardzo możliwe, że Meghan postanowiła wyjechać sama do Nowego Jorku, ponieważ chciała odreagować ostatnie wydarzenia. Warto przypomnieć, że Markle krytykowana jest za kilka rzeczy: swój program "With Love, Meghan", nową kolekcję drogich przysmaków, a także sam smak i konsystencję autorskich dżemów.
Nawet krytyczka kulinarna nie zostawiła na niej suchej nitki: "Trudno było jeść krem z tostem, ponieważ był tak cienki, że kapał wszędzie i robił bałagan. Nasz kiedyś ładnie zrumieniony kawałek chleba stał się przemoczoną katastrofą po zaledwie kilku minutach" - wyznała cytowana przez "Daily Mail" autorka recenzji.
Jane Herz z portalu "Femail" nie była jedyną, której specjały Meghan nie przypadły do gustu. Markle jednak się tym nie przejmuje a wysokie ceny tłumaczy... możliwością ponownego użycia ozdobnego opakowania.
"Malinowy dżem, od którego wszystko się zaczęło, w pamiątkowym opakowaniu, które możesz wykorzystać do schowania miłosnych notatek lub szczególnych skarbów i zapamiętania tego kluczowego momentu wraz ze mną. Potraktuj to jako naszą kapsułę czasu" - proponowała Meghan swoim internetowym odbiorcom.
Czytaj też:
Meghan Markle robi dobrą minę do złej gry, a ludzie nie kryją rozgoryczenia. Nie tak miało być
W końcu wyszło na jaw ws. Meghan i Harry'ego. Wynieśli się z pałacu przez jedną osobę
Meghan Markle już nie ukrywa tego nt. życia z księciem Harrym. Znienacka wszystko pokazała