Martyna Wojciechowska: To mój najlepszy czas w życiu
WIDEO | Wtorek, 30 września 2014 (10:03)
Martyna Wojciechowska, prowadząca program „Kobieta na krańcu świata” oraz redaktor naczelna polskiej edycji „National Geographic”, nie ma potrzeby chodzenia na imprezy ani wzbudzania sensacji swoim życiem prywatnym. Dziennikarka jest przede wszystkim skupiona na pracy zawodowej, w której – jak mówi – przeżywa właśnie najlepszy czas, bo odnosi wiele sukcesów. Jednym z nich jest sprzedaż emisji jej programu do ponad 50. krajów na świecie i liczne propozycje wywiadów - m.in. z Korei Południowej.
- Pracuję w mediach ponad 15 lat. Bardzo wierzę w to, co robię. Było tyle gwiazd, które wzleciały wysoko, zawładnęły naszymi umysłami na rok, dwa, trzy, a potem znikały. Ja zawsze chciałam być prawdziwa. Nie wzbudzam skandali, po prostu żyję zgodnie z moją pasją. Teraz mam najlepszy czas w życiu - mówi podróżniczka.
Ogromnym powodem do dumy jest dla dziennikarki sukces "Kobiety na krańcu świata". – W tej chwili mój program jest emitowany m.in. w Hiszpanii, Francji, Szwecji, Belgii, a także w tak egzotycznych miejscach, jak Japonia, Hongkong czy Korea Południowa. Ostatnio nawet zadzwonili do mnie z Korei Południowej, z tamtejszej telewizji śniadaniowej, żeby poprosić o wywiad. Myślałam, że to żart, ale okazało się, że to na poważnie - opowiada Martyna.
- Pracuję w mediach ponad 15 lat. Bardzo wierzę w to, co robię. Było tyle gwiazd, które wzleciały wysoko, zawładnęły naszymi umysłami na rok, dwa, trzy, a potem znikały. Ja zawsze chciałam być prawdziwa. Nie wzbudzam skandali, po prostu żyję zgodnie z moją pasją. Teraz mam najlepszy czas w życiu - mówi podróżniczka.
Ogromnym powodem do dumy jest dla dziennikarki sukces "Kobiety na krańcu świata". – W tej chwili mój program jest emitowany m.in. w Hiszpanii, Francji, Szwecji, Belgii, a także w tak egzotycznych miejscach, jak Japonia, Hongkong czy Korea Południowa. Ostatnio nawet zadzwonili do mnie z Korei Południowej, z tamtejszej telewizji śniadaniowej, żeby poprosić o wywiad. Myślałam, że to żart, ale okazało się, że to na poważnie - opowiada Martyna.