Doda wprost o głośnej śmierci gwiazdora "Warsaw Shore". "To powinno wyjść na jaw"
Kilka dni temu media obiegła zaskakująca wiadomość o śmierci jednego z uczestników "Warsaw Shore". W chwili śmierci Jeremiasz "Jez" Szmigiel miał zaledwie 30 lat. Oficjalnie nie wyjawiono przyczyny tak tragicznego losu gwiazdora, szybko pojawiły się jednak plotki na ten temat. Nieoczekiwanie głos w sprawie postanowiła zabrać sama Doda. Nie do wiary, do czego przyznała się przed wszystkimi...
Takiego obrotu spraw nikt się nie spodziewał. W miniony weekend stacja MTV nieoczekiwanie przekazała za pośrednictwem mediów społecznościowych niezwykle smutną wiadomość o śmierci Jeremiasza "Jeza" Szmigla. Uczestnik 21. edycji "Warsaw Shore", wyemitowanej jesienią ubiegłego roku, miał zaledwie 30 lat.
Choć mężczyzna budził kontrowersje, zgromadził wokół siebie pokaźne grono fanów. Na Instagramie, gdzie regularnie się udzielał, obserwowało go ponad 116 tys. osób. Teraz wielu z nich nie może się otrząsnąć i dzieli się swoim żalem pod postami celebryty.
"Będziemy za tobą tęsknić"; "Pozdro i do zobaczenia tam, gdzieś, gdzie jesteś..."; "Spoczywaj w pokoju"; "Nie umiem do teraz w to uwierzyć" - piszą rozżaleni.
Internauci zachodzą też w głowę, co mogło się stać.
Szerzące się hipotezy ukróciła znienacka Sylwia Madeńska, która przyznała, że miała dość dobry, choć nieregularny kontakt z Jeremiaszem.
"Jak były jakieś większe imprezy, eventy, albo jakieś domówki, to się trzymaliśmy z ekipą. Był pozytywny. Nie widziałam go już ponad rok, ale jak się widzieliśmy, to czasem uczestniczył w imprezie. Prowadził jednak bardziej sportowy styl życia. (...) Rzadko narzekał na cokolwiek" - powiedziała w rozmowie ze Światem Gwiazd.
Kobieta wyraźnie zasugerowała, że za śmiercią Szmigla nie stoi żadna choroba ciała, ale problemy natury psychicznej.
"(...) To jest bardzo przerażające. Teraz będzie sporo pytań, co się wydarzyło, ale z uwagi, że sama pracuję dużo ze sobą to wiem, że to jest zawsze jakiś nawarstwiający się problem. To nie jest tylko zawód miłosny czy brak pieniędzy. To jest zwykle coś głębszego" - podzieliła się swoimi odczuciami ze wspomnianym portalem.
Nagle głos postanowiła zabrać też Doda. Co prawda wieści o "Jezie" do niej nie dotarły, ale gdy tylko usłyszała je od przeprowadzającej wywiad reporterki, nie miała żadnych wątpliwości. Głośną sprawę odniosła do własnych doświadczeń i zaapelowała, by sytuacja ta stała się przyczynkiem do dużych zmian w świadomości społecznej.
"Ja jestem ambasadorką wielu akcji promowania i przekonywania ludzi, żeby choroby psychiczne nie budziły zgorszenia i pejoratywnych skojarzeń. Jest to taka sama choroba jak każdego innego narządu. Nie wyjmiemy sobie mózgu, więc dlaczego mamy się go wstydzić. Jest to część naszego ciała, organizmu, która nie zdyskwalifikuje nas, jeśli zacznie chorować. Ten temat powinien, przez lata bycia zakurzonym i (...) szufladkującym te osoby, między innymi mnie, bo ja też chorowałam (...), wyjść na jaw, żeby ludzie się do tego przyzwyczaili. (...) My, osoby publiczne, gwiazdy, artyści, [powinniśmy to - przyp. aut.] pokazywać, żeby ludzie szukali pomocy i się tego nie wstydzili" - powiedziała w rozmowie z Party.pl.
Rabczewska nie rzuca zresztą słów na wiatr. Dosłownie dzień wcześniej opublikowała na swoim Instagramie odważną zapowiedź nowego show, z którego dochód pochodzący z wyświetleń w sieci zostanie przekazany na rzecz jednej z fundacji zajmującej się właśnie podobnymi przypadkami.
Zobacz też:
Najciekawsze stylizacje na gali Bestsellery Empiku. Węgiel, Opozda, Doda, kto jeszcze?
Były Dody porównał ją do nowej ukochanej. "Bardziej wartościowa i szczera"
Wojciech Mann mówi wprost, co sądzi na temat Dody. To dlatego nie puszcza jej na antenie