Był zjawiskiem na polskiej scenie. Po latach wyszło, co zrobiła dla niego Anna Jantar
Daniel Lech Kłosek był pół wieku temu ulubieńcem całej Polski. Nagrał przynajmniej dwa wielkie hity, za które dostał Złote Pierścienie na festiwalu w Kołobrzegu i które nucili dosłownie wszyscy. Był u szczytu sławy, gdy w 1982 roku poleciał za ocean i ślad po nim zaginął. Po latach wyszło, że w karierze bardzo pomogła mu Anna Jantar...
Daniel - bo tak brzmiał sceniczny pseudonim Daniela Lecha Kłoska - długo starał się o to, by zaistnieć na polskiej scenie muzycznej. Mało kto wierzył, że skromny chłopak z malutkiej Kamienicy koło Stronia Śląskiego może zostać gwiazdą. On jednak uparł się i w końcu... rzucił całą Polskę na kolana.
Na początku lat 70. Irena Jarocka zaproponowała mu, by razem nagrali piosenkę "Kocha się raz", potem - zanim na estradzie zastąpił go u jej boku Waldemar Kocoń - objechali razem cały kraj. Nie było wesela czy potańcówki w remizie, które obeszłyby się bez ich hitu. Duet z Ireną był dla Daniela przepustką do sławy, ale wcale nie otworzył przed nim wszystkich drzwi. Dopiero występ na X Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu z piosenką "Myśmy są wojsko" okazał się strzałem w dziesiątkę.
Lato 1976 roku zdecydowanie należało do Daniela. "Myśmy są..." stało się hitem, a 29-letniemu wokaliście przyniosło pierwszy Złoty Pierścień. Drugi - za kolejną piosenkę - dostał rok później.
Daniel nieoczekiwanie został idolem, a jego piosenki nuciła niemal cała Polska.
"Trudno ściśle określić styl mojego repertuaru. Śpiewam piosenki, które w danej chwili podobają się i mnie, i ludziom" - stwierdził w wywiadzie. To, że będzie śpiewał, postanowił już jako kilkuletni chłopak, ale dopiero na studiach w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie, dostał szansę pokazania, co - jako wokalista - potrafi.
Miał 19 lat, gdy zadebiutował na estradzie w stołecznym klubie Hades u boku kolegów, z którymi założył zespół Kontrasty. Po koncercie mówiono o nim, że "ma uśmiech w głosie" i "wygląda jak marzenie". Ośmielony znakomitymi recenzjami chłopak uwierzył, że ma przed sobą wspaniałą przyszłość.
Fakt, że jest utalentowany, potwierdzić mieli już wkrótce jurorzy IV Festiwalu Kultury Studenckiej w Krakowie, przyznając mu w 1969 roku - ex aequo z Andrzejem Zauchą - główną nagrodę. Po tym, jak w 1971 po raz pierwszy zaśpiewał w Kołobrzegu, jeszcze jako członek zespołu Waganci, doszedł do wniosku, że scena to coś dla niego. W następnym roku znów przyjechał nad morze, i w następnym...
Wydawało mu się, że świat stoi przed nim otworem, ale nie bardzo wiedział, jak zdobyć do niego zaproszenie.
Tak naprawdę drzwi na Zachód Daniel otworzył sobie dopiero w 1973 roku występem w Opolu. "Nie odpisuj mi na listy" - śpiewał i, choć piosenka przepadła, jego zauważono i doceniono. Wpadł wtedy w oko Annie Jantar.
Podobno to ona uparła się, by pojechał z nią i Skaldami na Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów do Berlina, a potem ruszył u jej boku w objazd po NRD. Daniel tak bardzo spodobał się Niemcom, że zaprosili go do udziału w telewizyjnym koncercie z serii "Interclub".
"Zaraz potem dostałem kolejne propozycje. Nagrywałem wiele dla TV, w ciągu roku 11 programów, 6 piosenek dla radia, Amiga wydała mojego singla" - chwalił się po powrocie do kraju.
Zanim przyszedł lipiec 1976 roku, a wraz z nim wielki sukces w Kołobrzegu, Daniel nagrał debiutancki longplay. "Płyta o dwóch tytułach: strona A - »Bezpańska miłość« i B - »Zapomniany ląd«. Jest to niejako podsumowanie mojej dotychczasowej pracy i poszukiwań estradowych, zmierzających w kierunku refleksyjnym" - stwierdził w wywiadzie, nie przypuszczając, że pierwszy album będzie zarazem ostatnim.
Po latach piosenkarz wyznał, że nigdy nie miał po prostu głowy do nagrywania w studiu.
"Zdecydowanie bardziej wolę bezpośredni kontakt z publicznością" - powiedział.
Daniel już podczas swego pierwszego pobytu za granicą zachwycił się i zachłysnął tamtym światem. Miał wiele szczęścia, bo oczarowany nim Zachód odwzajemnił mu się licznymi propozycjami pracy. Był moment, że wokalistę z Kamienicy bardziej kochano w Berlinie, Amsterdamie i Sztokholmie niż nad Wisłą, gdzie należał do grona artystów, o których mówiono, że nie mają szans na zaistnienie poza kołobrzeskim amfiteatrem.
Gdy na początku lat 80. wyjechał do Stanów, niewiele osób wierzyło, że wróci. Nie wrócił.
Był 1982 rok, gdy Daniel Lech Kłosek po prostu zniknął, przepadł za wielką wodą jak kamień w wodę. Ktoś stwierdził kilka lat później, że uciekł do Ameryki z żoną - charakteryzatorką ze stołecznego Teatru Polskiego, ktoś inny napisał w sieci, że poprosił o azyl, jeszcze inny "znajomy" piosenkarza opowiadał, że Daniel założył własne studio nagrań, pisze i nagrywa piosenki.
Żadna z tych plotek nigdy nie została potwierdzona. Nie wiadomo nawet, czy Daniel wciąż żyje.
Źródła:
1. Wywiady z Danielem: "Sztandar Młodych" (sierpień 1977), "Express Wieczorny" (lipiec 1976).
2. Książka J. Świądera "Gwiazdy błyszczały wczoraj" tom III, wyd. 2019.
3. Biogram Daniela w Cyfrowej Bibliotece Polskiej Piosenki (bibliotekapiosenki.pl/osoby/Klosek_Daniel).
Zobacz też:
Irena Jarocka strasznie cierpiała, ale odchodziła w spokoju. Mąż gwiazdy przerywa milczenie
Po latach wyszła na jaw prawda o romansie Anny Jantar. Muzyk się przyznał
Anna Jantar była przekonana, że mąż ją zdradza. Prawda wyszła na jaw wiele lat później