Cielecka gorzko o swoim dorobku. "Nigdy nie powiem, że jestem spełniona"
Magdalena Cielecka od lat uchodzi za jedną z najlepszych współczesnych polskich aktorek. W ciągu trwającej już trzy dekady kariery stworzyła ponad 50 kreacji ekranowych, nie licząc tych scenicznych. I choć wiele koleżanek po fachu mogłoby jej tylko pozazdrościć pozycji w branży, to 53-latka wciąż nie jest do końca usatysfakcjonowana swoimi osiągnięciami. Nie do wiary, co właśnie wyjawiła.
Magdalena Cielecka ukończyła krakowską szkołę teatralną w 1995 roku. Wtedy też premierę miał pierwszy pełnometrażowy film z jej udziałem - "Pokuszenie" uznanej reżyserki, Barbary Sass. Od tego momentu gwiazda stworzyła co najmniej kilka zapadających w pamięć ról, m.in. w "Zakochanych" Piotra Wereśniaka, "Samotności w sieci" Witolda Adamka, "Zjednoczonych Stanach Miłości" Tomasza Wasilewskiego czy serialach "Czas honoru", "Hotel 52" i "Chyłka".
Od początku mocno udzielała się również w sferze teatralnej. W latach 90. była związana z krakowskim Teatrem Starym, a później warszawskim Teatrem Rozmaitości. Od 2008 roku należy do zespołu jednego z najważniejszych współczesnych reżyserów, Krzysztofa Warlikowskiego, który działa przy stołecznym Nowym Teatrze. Wraz z nim występowała m.in. w Nowym Jorku, Awinionie czy Edynburgu.
Pomimo że jest lubiana i ceniona zarówno przez widzów, jak i branżę, o czym świadczą liczne nagrody, Cielecka wciąż nie jest usatysfakcjonowana swoją karierą.
Zapytana o radę dla samej siebie z przeszłości aktorka przyznała, że niechętnie słuchała wskazówek od innych, bo nie do końca w nie wierzy.
"(...) Każdy musi dojść do jakichś swoich wniosków i do znaleźć swoją drogę chyba jednak samemu, [ucząc się - przyp. aut.] na swoich błędach. Ja też otrzymywałam rady i nie zawsze ich słuchałam, ale gdybym miała dać [ją] sobie, to bym poradziła, żebym była odważniejsza. (...) Żebym się mniej przejmowała różnymi rzeczami, żebym po prostu bardziej bezkompromisowo i z większym luzem podchodziła do różnych rzeczy. (...) Myślę, że taka droga, taki rodzaj rozwoju (...) i łapania różnych doświadczeń życiowych nigdy się nie kończy. Mam taką nadzieję, że uczymy się (...) [zawsze]" - powiedziała w rozmowie z tvn.pl.
To właśnie dlatego Cielecka nigdy nie chciałaby powiedzieć ostatniego słowa. Jej praca wciąż ją bowiem pociąga, ekscytuje i satysfakcjonuje.
"Nigdy nie powiem, że jestem do końca spełniona, bo wtedy bym się już musiała położyć na trawie i leżeć. A ciągle mi się bardzo chce eksplorować ten świat, również sztuki, ten zawodowy, ale i po prostu życie. Jestem ciągle tego życia ciekawa i głodna, i mam nadzieję, że (...) mi to nie minie" - zadeklarowała.
Aktorzy często mają co najmniej jednego konkretnego bohatera, w którego chcieliby się wcielić. Cielecka jednak do nich nie należy.
"Nie mam takich marzeń. Nigdy nie umiałam nazwać konkretnej postaci z literatury albo jakiegoś modelu osobowego do zagrania. Nie, role przychodzą też w bardzo określony sposób i w bardzo określonych momentach. Myślę, że nieprzypadkowo i że one nam potrafią też coś powiedzieć, czegoś nas nauczyć albo od czegoś oderwać, (...) odstresować (...). W moim przypadku zawsze tak było, że role nie przychodziły przypadkowo i liczę na to, że tak będzie dalej" - wyjawiła.
Zobacz też:
Dzieli ich szesnaście lat. Tak bliscy zareagowali na ich związek
To on pocieszał Cielecką po rozstaniu z Chyrą. Związek z młodszym aktorem wywołał zamieszanie
Wyszła na jaw prawda ws. związku Cieleckiej i Gelnera. Gwiazda sama zdradziła