Gorzka prawda o Kammelu i Niezgodzie. Przez nią wyleciał z hukiem z TVP
Tomasz Kammel niedawno rozstał się z TVP, a jakby tego było mało, szefowa "Pytania na śniadanie" skierowała w jego kierunku skandaliczne słowa. Jak się jednak okazało, Kammel wylot z pracy z hukiem pierwszy raz ma już dawno za sobą. Oto szczegóły.
Tomasz Kammel ostatnio rozstał się z TVP, choć to nie było jego pierwsze tego typu rozstanie z pracodawcą "Pytanie na śniadanie". Obecnie dziennikarz skupia się na budowaniu własnego kanału na YouTube, w którym podpowiada ludziom jak dbać o wizerunek i dobrze się komunikować. Jednak wizerunek jego samego przed laty został nieźle zszargany. Obecnie próbowała to zrobić Kinga Dobrzyńska, szefowa śniadaniówki, która insynuowała, jakoby Kammel był "nadętym chłopczykiem". To jednak nic w porównaniu do tego, co wydarzyło się lata temu z udziałem Katarzyny Niezgody.
Jak się okazało, nie tylko ostatni rok był dla Tomasza Kammela niesprzyjający. Jednak z pewnością nie równa się on z aferą, która rozpętała się 15 lat temu.
"Takiej historii ja moja nie życzę nikomu. Miałem koszmarny kryzys w 2009 roku. Z hukiem wywalili mnie z telewizji i to z niemerytorycznych powodów. Można by powiedzieć - nikczemnie" - mówił przed laty w "Gali".
Z kolei w "Vivie" potwierdził swoje słowa, mówiąc, że cała sytuacja sprzyjała osobom, które nie go nie lubiły i chciały się pozbyć z telewizji.
"Mój kontrakt z TVP został rozwiązany podstępnie. Dzisiaj wiem, że ludzie, którzy za tym stali, szukając możliwości umocnienia swojej pozycji w firmie, wykorzystali nadający się pretekst" - mówił Kammel w 2011 roku.
(Znowu) były prezenter TVP wówczas nie mógł się pogodzić z tym, że wszycy uwierzyli w historię, widzowie odwrócili się od niego i nie pomogli mu w czasie głośnej afery.
A wszystko to przez gazetę "Pulsu Biznesu", która twierdziła, że Katarzyna Niezgoda miała rzekomo załatwiać drogie szkolenia dla pracowników banku. Firma, która miała wykonać owe szkolenia należała należeć do... Tomasza Kammela. Ówcześni dziennikarze wywołali poruszenie, gdy podliczyli, ile milionów (podobno 16) para mogła zarobić.
Tomasz Kammel bronił w tamtym czasie siebie i partnerki, lecz konsekwencje były nieubłagalne. Wówczas Niezgoda i Kammel zostali zwolnieni ze swoich stanowisk. Do całej sprawy Tomasz Kammel odniósł się szerzej kilka lat później, choć wtedy liczył się, że to będzie definitywny koniec jego kariery w mediach.
W rozmowie z Kubą Wojewódzkim, Tomasz Kammel opowiedział szerzej o tym trudnym dla niego okresie życia w czasie afery z jego udziałem.
"Jakaś totalna bzdura. Fakt prasowy, który umarł bardzo szybko, ale później próbowano jeszcze na tym jakoś zbijać kapitał. Zostałem pomówiony o jakieś idiotyczne sprawy. Wszystko zostało wyjaśnione, ale zmiotło mnie na 11 miesięcy" - mówił w "Plejadzie".
"Gazeta (...) postanowiła podbić sobie nakład i wymyśliła historię, która wiąże się w tym wypadku ze mną. Niesłychanie nośną historię, bo jest znany człowiek, wysoko postawiony członek zarządu banku, bo jest miłość, są pieniądze, są emocje. Super scenariusz na dobry hollywoodzki film. Jednej tylko rzeczy w tym wszystkim zabrakło: prawdy. Afera "Kammelgate" jest od początku do końca medialnym wymysłem, nieporozumieniem i kłamstwem. Ja nie mam z tym nic wspólnego. Nigdy w życiu nie przeszkoliłem dla tego banku ani jednej osoby, ani nie pracowałem dla niego ani minuty"
Wszystkie plotki na temat afery z Kammelem zostały zdementowane po trzech miesiącach. Tomasz wspominał, że gazety go przeprosiły, a on normalnie wrócił do pracy i musiał odbudować swój wizerunek.
Pamiętacie tę aferę?
Zobacz też:
To już pewne. Tomasz Kammel oficjalnie się do tego przyznał
Kammel niespodziewanie zatriumfował nad zwolnionymi kolegami z TVP. Przekazał radosne wieści
To nie koniec afery z szefową "PnŚ". Prawniczka Kammela zabiera głos
Tomasz Kammel ujawnia prywatny szczegół z przeszłości: "Miałem gigantyczny problem"