Grażyna Szapołowska nie przebiera w ofertach. Akceptuje każdą zaoferowaną stawkę, nawet gdy wynosi zero...
Grażyna Szapołowska (69 l.) 12 lat temu została zwolniona dyscyplinarnie z Teatru Narodowego. Gdy postanowiła dochodzić sprawiedliwości w sądzie pracy, środowisko aktorskie odwróciło się od niej. Od tamtej pory mozolnie odbudwuje swoją karierę.
Kariera Grażyny Szapołowskiej załamała się 12 lat temu, gdy dyrektor Teatru Narodowego Jan Englert dyscyplinarnie zwolnił ją za udział w telewizyjnym show „Bitwa na głosy”. Miał do niej żal o to, że była tak zajęta drugą pracą, że zapomniała przyjść na spektakl, w którym grała jedną z głównych ról. Przedstawienie trzeba było odwołać, a wszystkim zawiedzionym widzom zwrócić pieniądze za bilety.
Aktorka tłumaczyła wtedy w wywiadach, że swój udział w „Bitwie na głosy” od początku uzgadniała z Englertem, z którym zresztą od lat się przyjaźni i uzyskała od niego zapewnienie, że nie ma nic przeciwko temu. Rozżalona zarzuciła szefowi stosowanie podwójnych standardów, wypominając, że kiedy jego żona, Beata Ścibakówna startowała w programie „Gwiazdy tańczą na lodzie” dostosował grafik całego teatru do terminów jej treningów.
Ten zarzut okazał się kroplą, która przelała czarę goryczy. Kiedy Szapołowska zdecydowała się dochodzić swoich praw w sądzie pracy, Englert wytoczył przeciw niej najcięższe działa. Niemal cała branża teatralna zeznawała na jego korzyść, przeciwko Grażynie. Od tamtej pory Szapołowska jest objęta pewnego rodzaju ostracyzmem za to, że publicznie wywlokła brudy, które, zdaniem większości aktorów, powinny były pozostać pod dywanem.
Na szczęście nie musi za bardzo przejmować się mniejszą ilością ofert pracy, bo przez całe dotychczasowe życie udało jej się uciułać majątek, szacowany obecnie na kilka milionów złotych. Jednak chociaż pieniędzy jej nie brakuje, po prostu lubi grać. Jak ujawnia w rozmowie z „Super Expressem”, nie jest wybredna ani wymagająca. Zdarza jej się nawet obywać bez wynagrodzenia:
"Nie negocjuję gaży. Do mnie dzwonią producenci bądź reżyserzy, którzy podają jakąś stawkę i jeżeli scenariusz mi się podoba, to mówię OK i podpisuję umowę. Czasem nawet gram za darmo dla młodych reżyserów. Jeśli dostaję świetny scenariusz, a wiem, że ktoś ma ograniczony budżet lub nie ma go wcale, to jestem na takim etapie życia, że mogę grać za darmo".
Aktora, jak sama podkreśla, obywa się bez agenta i to nawet teraz, gdy emocje po procesie w Englertem przygasły, a producenci i reżyserzy znów mają dla niej propozycje:
"Nie miałam nigdy agenta w Polsce… Zawsze bezpośrednio dostawałam masę propozycji. Zresztą dziś również nie narzekam na zainteresowanie moją osobą. Nie korzystam z agentów, ponieważ w Polsce nie ma prawdziwych agentów, którzy jednocześnie są castingowcami. Nie trudno jest sprzedać gwiazdę. Dobry agent powinien wyłaniać nawet spośród studentów szkół aktorskich nieprzeciętne osobowości i zrobić z nich gwiazdy. Tego niestety osoby zwane agentami nie potrafią".
Mimo to zdecydowała się zagrać w serialu „Mój agent” opartym na francuskiej produkcji „Gdzie jest mój agent?”, w którym wystąpiły największe gwiazdy francuskiego kina. Jak ujawniła w wywiadzie dla Onetu, serial pokazuje mocno polukrowany obraz show biznesu. Tymczasem, zdaniem Szapołowskiej, nie jest wcale tak cukierkowo:
"W rzeczywistości show-biznes jest dużo gorszy niż pokazujemy go w "Moim agencie". Obserwuję te środowiskowe kłótnie znanych osób na Instagramie, ludzi, którzy w ten sposób próbują przypomnieć o sobie światu. Jestem w tym show-biznesie, ale nie daję mu się zawłaszczyć. Z każdej strony słyszę: "Ale pani jest niewykorzystana". Może to dobrze? Ja nie dam się nikomu wykorzystywać".
Zobacz też:
Grażyna Szapołowska drwi z innych aktorów. Może być z tego niezła afera!
Grażyna Szapołowska mieszka w pięknym domu otoczonym ogrodem. Dominuje w nim elegancja
Grażyna Szapołowska: Starzejemy się, ale nasze serce jest cały czas otwarte