Hollywood żegna prawdziwą legendę kina. Jej talent podziwiał cały świat
Świat kina pogrążył się w żałobie. W wieku 87 lat odeszła Carole D'Andrea - aktorka, która zdobyła sławę dzięki roli Velmy w broadwayowskiej produkcji "West Side Story". Informację o jej śmierci przekazała córka Andrea Doven w komunikacie dla "The Hollywood Reporter".
Kino straciło wielką gwiazdę. 11 marca w wieku 87 lat odeszła Carole D'Andrea - amerykańska aktorka, która zdobyła szeroką rozpoznawalność dzięki roli w broadwayowskiej produkcji pt. "West Side Story". Wiadomość o jej śmierci potwierdziła córka Andrea Doven w oficjalnym komunikacie dla "The Hollywood Reporter".
"D'Andrea zmarła 11 marca 2025 r. (...) w swoim domu w Santa Monica" - czytamy.
Carole D'Andrea urodziła się 28 sierpnia 1937 roku w Stanach Zjednoczonych. Ukończyła Altoona Area High School w Pensylwanii. W wieku 16 lat przeprowadziła się do Nowego Jorku, by tam rozpocząć kreowanie aktorskiej kariery. W 1957 roku została obsadzona w roli Velmy, bogatej dziewczyny, w musicalu "West Side Story" w reż. Jerome'a Robbinsa. Cztery lata później wystąpiła w ekranizacji tego dzieła.
Choć rola zapewniła jej dużą sławę, aktorka oddała się życiu rodzinnemu. W 1961 roku wyszła za mąż za aktora Roberta Morse'a, znanego z produkcji "Mad Men". Urodziła trzy córki - Andreę, Robin i Hilary, poświęcając się ich wychowaniu. Co ciekawe, Robin i Hilary, podobnie jak ich rodzice, związały swoją karierę ze środowiskiem artystycznym.
Po rozwodzie z mężem w 1981 roku, D'Andrea zajęła się nauczaniem aktorstwa. Początkowo swoje lekcje dawała w Carnegie Hall w Nowym Jorku, a następnie w Hollywood. Jeszcze tydzień przed śmiercią, gwiazda zajmowała się edukacją online. Z wielkim zaangażowaniem dawała wskazówki kolejnym pokoleniom aktorów.
Zobacz też:
Nie żyje legenda Cartoon Network. Współtworzył kultowe produkcje
Nie żyje współtwórca serialu "Power Rangers". Przez lata mierzył się z postępującą chorobą
Odeszła laureatka nagród w Cannes. Zostawiła męża i córkę