Jakub Tolak musiał pilnie zmienić plany. Takich problemów się nie spodziewał
Jakub Tolak - niegdyś gwiazdor "Klanu", a od 4 lat podróżnik na pełen etat - ma nie lada zagwozdkę. Ma otóż wielkie problemy ze swoim "domem". W związku z tym musiał odwołać swoje plany. Padły też słowa o rozpaczy...
Jakub Tolak - niezapomniany Daniel Ross z "Klanu" - po ponad 10 latach przygody z aktorstwem postanowił je... porzucić. Co wielu może nie dziwić - w końcu z wykształcenia jest architektem, nie aktorem. Uznał, że lepiej odnajdzie się w roli podróżnika i influencera.
I zafundował sobie prawdziwą rewolucję w życiu. Postanowił żyć w drodze - wraz ze swoją żoną Zofią od kilku lat jeżdżą po świecie swoim vanem, który nazywają "domem". W czerwcu zeszłego roku na świat przyszła ich córka Antonina. To jednak nie pokrzyżowało ich planów...
Z córką i psiakiem zwiedzają świat. A wszystko relacjonują na YouTubie i Instagramie jako "Foxes in Eden", czyli "Lisy w raju". Dlaczego akurat życie w vanie? W rozmowie z "Dzień dobry TVN" Tolak wyznał:
Początki może nie były najłatwiejsze, bo - jak wspominał Jakub z Zofią - podróż zaczęli z oszczędnościami wynoszącymi ok. 20 tys. zł. Gdy pieniądze się skończyły - znaleźli sposób na zarabianie w trasie. "Na trasie da się znaleźć właśnie taką pracę dorywczą, w naszym wypadku to jest pomoc przy budowie eko-wioski. Poznaliśmy dwoje Polaków, którzy również rzucili swoją pracę i wyjechali z dwójką synów do Hiszpanii. Kupili ziemię i robią właśnie takie fajne gospodarstwo. Będą ogródki i domki" - wyznał w 2021 r.
Od lat Tolak wraz z rodziną "mieszkają" w vanie, którym podróżą. Jeszcze nie tak dawno cieszyli się z pobytu na Sardynii, a tu takie wieści - ich nowy mobilny dom się popsuł, co pokrzyżowało im mocno plany. Musieli osiąść w jednym miejscu, co nie leży w naturze rodziny Tolaków. Niestety naprawa może zająć trochę czasu...
"Cóż, w końcu dopadł nas naprawdę poważny, przymusowy przystanek bez mobilnego domu. Żyjąc w ten sposób, trzeba się liczyć z awariami, nieczęsto jednak (na szczęście!) zdarzają się na tyle poważne usterki, że podróżnicze plany wymagają przełożenia aż o kilka miesięcy. Szczerze, na ten moment jesteśmy na etapie rozpaczy, załamki, braku celu. Ale cały czas szukamy rozwiązań. Być może podzielimy się nimi wkrótce" - napisał.
Taki obrót sprawy to dość bolesna dla niego sprawa. Pociąga za sobą wiele zmian - muszą przełożyć budowę nowego kampera. Stanie się to dopiero wiosną.
"Aktualnie nie mamy na nią funduszy, no i wiemy, jak trudno budować zimą bez sensownego zaplecza - przerobiliśmy to przy pierwszym projekcie. Ta sytuacja przypomniała nam również, że dziecko zmienia naprawdę wszystko. Wcześniej, traktowalibyśmy tę komplikację w kategoriach przygody. Teraz, gdyby nie to, że jesteśmy w Polsce, chyba nie dalibyśmy rady dotrwać do końca naprawy z nadzieją, że kiedyś jeszcze wrócimy na trasę. Najwyraźniej są w życiu sytuacje, z których naprawdę trudno wrócić z tarczą. To jedna z nich" - podsumował Tolak.
Zobacz także: