Maryla Rodowicz przerwała milczenie ws. afery. "Nie mam pojęcia, jak do tego doszło"
"Afera kremówkowa" przybrała na sile. Nieoczekiwanie Maryla Rodowicz zdradziła szczegóły niecodziennej sytuacji, która spotkała ją przy okazji jednego z koncertów. Trudno uwierzyć, że coś takiego mogło spotkać właśnie królową rodzimej sceny muzycznej. Wokalistka odniosła się nawet do propozycji, jaką w związku z tym złożył jej Krzysztof Rutkowski.
Pomimo niemal 79 lat na liczniku Maryla Rodowicz nie zwalnia tempa. Wciąż wypuszcza nowe piosenki (ostatnio m.in. tę nagraną z Roksaną Węgiel) i pracuje nad płytą, a obecnie nadal jest w trasie koncertowej. Chociaż sezon letnich występów już minął, gwiazda ciągle śpiewa pod chmurką. Nic dziwnego, że to, co ostatnio spotkało ją po jednym z koncertów, tak mocno wytrąciło ją z równowagi.
W sobotę, 12 października kobieta uświetniła swoją obecnością piknik rodzinny w Wadowicach. Choć impreza ogólnie rzecz biorąc była udana, nie wszystko poszło zgodnie z planem.
"Cieszyłam się na ten koncert, impreza odbywała się na słynnym papieskim rynku. Niestety pokonała mnie akustyka, dźwięk się odbijał od domów i nie miałam komfortu śpiewania. Do tego było zimno, plener wiadomo; miałam na sobie cienką górę, jak poszło gorące powietrze z takich specjalnych rękawów, to [był] upał jak w Grecji w lipcu" - narzekała Rodowicz, która co rusz przesuwała dmuchawy do tyłu lub do przodu, a to marznąc, a to znowuż się przegrzewając.
Nie to wywołało jednak duże poruszenie i spory odzew w sieci.
"Po koncercie jak zwykle spotkałam się z fanami. Gadu-gadu, zdjęcia, pakowanie... Zaraz, zaraz, a gdzie moje kremówki, wadowickie kremówki. Ktoś je zajumał, no ludzie, leżały na mojej osobistej torebce. Takie życie - napisała celebrytka.
Z jakichś powodów to nietypowe wydarzenie odbiło się szerokim echem w mediach. Rodowicz została więc poproszona o wyjawienie większej liczby szczegółów na jego temat.
"Nie mam pojęcia, jak [do tego] doszło (...). Gdy przyjechałam na miejsce, powiedziałam do mojego kierowcy: 'Panie Arturze, na rynku na pewno jest kilka cukierni i wszystkie robią słynne papieskie kremówki. Niech mi pan kupi ze cztery'". Weszliśmy do garderoby, a tam był catering - małe co nieco. Były też akurat cztery kremówki. Stały w zamkniętej paczce. Od razu wzięłam tę paczuszkę i położyłam na swojej torebce, żeby o niej nie zapomnieć" - wyjawiła kobieta, zdradzając przy okazji swoje estradowe przyzwyczajenia.
"Nigdy nie jem przed koncertem. Nie jem też po. Pomyślałam: 'Jak dojadę do domu, to chętnie zjem je w nocy'. Niestety, po koncercie patrzę, a kremówek nie ma" - wyjawiła zawiedziona w wypowiedzi dla Super Expressu.
Niespodziewanie do dyskusji włączył się Krzysztof Rutkowski.
"Marylo, nie martw się! Biuro Krzysztofa Rutkowskiego stanie na wysokości zadania. (...) Przyjmuję tylko poważne sprawy, a ta taka jest! Trzeba dbać o nasze dobro narodowe. Maryla Rodowicz odzyska swoje kremówki! Potrzebuję tylko informacji, ile ich było. Dostarczę je osobiście. Na pewno będą świeższe niż te skradzione" - ogłosił wcześniej w rozmowie z tym samym portalem.
Piosenkarka przyznała, że takie zaangażowanie byłego detektywa sprawiło jej dużą radość.
Zobacz też:
Wydało się ws. Maryli Rodowicz. Nie przebierała w środkach
Rodowicz nagle zaczęła tracić na wadze. Już wiadomo, co się za tym kryje
O romansie ze znanym fotografem wolałaby zapomnieć. Słono za niego zapłaciła