Minęły lata, a tu takie wieści. Tomasz Stockinger wyznał, co zrobił z Grażyną Szapołowską
Tomasz Stockinger (68 l.) lubi próbować nowych rzeczy. Mimo to niemałym zaskoczeniem okazała się informacja, że przyjął rolę w kontrowersyjnym filmie "365 dni". Teraz gdy emocje opadły, a od występu minęły trzy lata, wyznał, czemu nie zagrał w kolejnych częściach produkcji. Jak się okazuje, istotne w podjęciu decyzji było zdanie koleżanki po fachu, Grażyny Szapołowskiej (69 l.).
Tomasz Stockinger wystąpił w hicie "365 dni" u boku Grażyny Szapołowskiej. Choć duet zapowiadał niemałą aktorką ucztę, jak sam artysta wyznał - inaczej to sobie wyobrażał. W rozmowie z Plejadą, w której wziął udział z synem Robertem Stockingerem, zdradził swoje przemyślenia.
Pierwszy o roli w kontrowersyjnej produkcji wypowiedział się syn: "Nie wiedziałem, co to będzie. Tata też nie. Natomiast od początku było wiadomo, że jego partnerką ekranową będzie Grażyna Szapołowska. Żal więc byłoby nie skorzystać z takiej propozycji. Natomiast w czasie, kiedy odbywała się premiera "365 dni", tata był ciężko chory i nie mógł w niej uczestniczyć. Poszedłem więc do kina i zdałem mu relację z tego, jak mi się podobało. I w drugiej części filmu nie wziął już udziału".
Tomasz Stockinger zauważył, że w sumie to nie trzeba było mu odradzać rezygnacji z produkcji. Od pewnego czasu słyszał wyłącznie negatywne opinie na temat filmu. Nie podobał mu się kierunek, w którym poszła ekranizacja. Choć celem było stworzenie pierwszego erotyku, zarówno Blanka Lipińska, jak i reżyser chcieli nagrać coś, co zapisze się w historii kina.
"Ale chyba ich to przerosło. To się po prostu nie udało" - skwitował aktor.
Czy ostatecznie Tomasz widział film? Tak i był zawiedziony. "Byłem rozczarowany efektem. Inaczej to sobie wyobrażałem. Wyszło z tego coś, czemu daleko do erotyku. Choć, oczywiście, sceny erotyczne mnie nie dotyczyły" - wyznał.
Na pytanie, czy to złe recenzje sprawiły, że postanowił nie grać w drugiej i trzeciej części filmu, odpowiedział, że dostał propozycję, ale... nie bardzo chciał ją przyjąć.
"Okazało się, że Grażyna ma podobne zdanie, co ja. Oboje mieliśmy spore wątpliwości. No więc trochę każdy z osobna, a trochę razem uznaliśmy, że nie ma sensu kontynuować tej przygody" - podkreślił, że opinia Grażyny była dla niego ważna.
Na szczęście są takie produkcje, które nigdy nie zawodzą. Tomasz Stockinger od 26 lat występuje w "Klanie", gdzie, jak sam o sobie mówi, jest "ojcem rodu".
"Wątki sensacyjne mnie już omijają, za to dzielę się z innymi bohaterami swoimi doświadczeniami i radami. Bardzo ciekawi mnie, jak potoczą się dalej losy Lubiczów i dokąd dojdziemy. Trochę czuję się jak kapitan, który jako ostatni chce zejść ze statku" - zdradził Plejadzie.
W czerwcu było głośno o stanie zdrowia pociechy Tomasza. Robert Stockinger znalazł się na stole operacyjnym. Wszystko przez zmianę na ciele. Zainspirowany historią Zofii Zborowskiej, która przeżyła wiele podczas walki z czerniakiem, prezenter niezwłocznie udał się do lekarza.
"Twoja historia z czerniakiem opowiedziana w "Dzień dobry TVN" skłoniła mnie do badania. Od razu zostałem skierowany do Centrum Onkologii. Jestem już po wycięciu zmiany. Czekam na wyniki histopatologii, ale nie dopuszczam złych myśli. Dziękuję Zosiu. Podaję dalej apel #NIEspieczRAKA i namawiam do badania skóry" - mogliśmy przeczytać na jego instagramowym profilu.
Czytaj też:
Tomasz Stockinger zaplanował synowi ognisty romans z Olą Szwed. Chciał mieć taką synową
Aktor "Klanu" wylądował na stole operacyjnym. Co dalej z jego karierą?