Nie cichnie afera wokół Smolastego. "Na jego miejscu bym się starał"
Przerwanie koncertu przez Smolastego wywołało niemałą aferę. Zgromadzeni pod sceną fani nie omieszkali dać artyście znać, co sądzą o takim zachowaniu. Na temat jego spontanicznego oświadczenia wypowiedzieli się już niektórzy koledzy z branży. Teraz do tego grona dołączyli Norbi i Michał Wiśniewski. Nie liczcie na taryfę ulgową.
Pomimo złamanego serca Smolasty bez przerwy koncertuje, a jego grafik wypchany jest po brzegi do tego stopnia, że niekiedy daje nawet dwa występy w ciągu dnia. Jak można się domyślać, tak szybkie tempo musiało w końcu odbić się na jego samopoczuciu. Pech chciał, że kryzys przypadł na Nysę - miasto w Opolskiem, w którym artysta miał zagrać w sobotę, 24 sierpnia.
Kilka godzin wcześniej piosenkarz wyszedł na scenę w trakcie Częstochowa Summer Festival. Jak podawał Glamrap, do kolejnego punktu na mapie dotarł ze 120-minutowym opóźnieniem. A na domiar złego, gdy już w końcu stanął przed zniecierpliwionymi fanami, niespodziewanie przestał śpiewać i oznajmił, że z powodu zdartego gardła nie jest w stanie tego dłużej robić. "Ja jestem totalnie przemęczony" - tłumaczył.
Winą za taki stan rzeczy obarczył własnego agenta. "Mój menedżer (...) [wpakował - przyp. aut.] mnie w taką trasę koncertową, że mam dwa koncerty dziennie, muszę jeździć po całej Polsce. Nie dajcie się nigdy, bo ktoś chce zarobić i was wydoić, okej? Pamiętajcie o tym" - apelował do słuchaczy. Ale ci nie mieli zamiaru mu przyklaskiwać. Z widowni wyraźnie dało się słyszeć nieprzychylne okrzyki.
Relacja z wydarzenia błyskawicznie obiegła media. Sprawę postanowili skomentować m.in. Norbi i Michał Wiśniewski, którzy dobrze wiedzą, jak wyglądają letnie trasy koncertowe. Odnosząc się do skandalu wokół Smolastego, przy okazji zdradzili, jak plasują się ich własne zarobki, układają harmonogramy czy kształtują relacje z agentami.
Norbert Dudziuk, który w ostatnim czasie z powodzeniem sprawdzał się w roli prowadzącego telewizyjnych teleturniejów, zasłynął przede wszystkim z hitu "Kobiety są gorące". Dziś jego grafik nie jest już tak napięty jak kiedyś, ale piosenkarz i tak nieźle sobie radzi, także finansowo.
"[Letni] okres jest dla artystów bardzo eksploatacyjny. U szczytu swojej kariery grałem 200-300 koncertów w roku. Obecnie nie ma aż takiego zapotrzebowania, teraz gramy może 70-80. Jak na takiego oldschoolowca jak ja, to i tak jest bardzo dużo. Wynagrodzenia wahają się od 25 do 45 tys. złotych, a czasem wynoszą nawet 100 tys. czy - jak u Smolastego - 130 tys. Ja na jego miejscu bym się starał, żeby wszędzie być na czas. Można powiedzieć, że moje 15 tys. zł to z jednej strony ogon, ale z drugiej - kwota przystępna dla wszystkich" - porównał się do młodszego kolegi Norbi w rozmowie z Plejadą.
Były gospodarz "Koła Fortuny" odniósł się też do sporego spóźnienia wokalisty. Przyznał, że w dobrych czasach przemieszczał się awionetką czy helikopterem, byleby tylko dotrzymać terminu. A że tym samym piekł dwie pieczeniu na jednym ogniu, to inna sprawa.
"Dodatkowo podbijało to ten show-biznesowy styl, że wykonawca estradowy leci, ląduje gdzieś z boku na lotnisku polowym i ktoś go odbiera. Taki blichtr jest też bardzo ważny w tym zawodzie. I tak było przez rok, może dwa lata" - wyjawił w wywiadzie.
Bywały jednak i momenty, że rozsądniejszym rozwiązaniem stawało się nieprzyjęcie oferty z uwagi na nadmiar obowiązków. Zwykle taka współpraca była po prostu przekładana na inną, bardziej dogodną datę. Wszystkie te decyzje były podejmowane w porozumieniu z menedżerami, którzy pełnili jednocześnie role przyjaciół Norbiego. Wydaje się, że w przypadku Smolastego relacje te wyglądają zupełnie inaczej.
Swoim zdaniem na temat afery wokół obchodzącego dziś urodziny 29-latka podzielił się też Michał Wiśniewski. Chyba nie trzeba przypominać, że na początku lat 2000. jego zespół Ich Troje wywołał prawdziwą furorę w kraju, a grafik występów był wypchany do granic możliwości. Nigdy jednak nie było ich więcej niż jeden danego dnia.
"My graliśmy koncerty na żywo, więc u nas praktycznie niemożliwe było granie dwóch, trzech czy czterech imprez dziennie. Jeżeli ten koncert trwał dwie godziny, to ten drugi byłby już żałosnej jakości, bo nie ma takich wokalistów, którzy daliby radę" - ocenił w wypowiedzi dla Plejady.
Zwłaszcza że praca odbywa się nie tylko na scenie, ale i poza nią. Okazuje się, że "Wiśnia", podobnie jak Smolasty, musiał ratować się kroplówkami.
"Były czasy, gdy nawet wenflonu nie wyciągałem z ręki. To nie jest do końca tak, że my przyjeżdżamy i tylko gramy przez dwie godziny. Właśnie wróciłem z Wilna, więc dla przykładu: jedziesz do Wilna sześć godzin samochodem, masz próbę, po próbie koncert, po koncercie spotkanie z publicznością. I de facto wychodzi 18 godzin pracy" - tłumaczył.
Zdradził, że bywały okresy, kiedy występował codziennie przez 180 dni. "To jest oczywiście wina impresariatu, bo oni chcą jak najwięcej zarobić. Nie musisz się na to godzić, ale godzisz się, bo masz wrażenie, że to jest twoje 'pięć minut', co jest bzdurą. Teraz są artyści, jak Sanah czy Dawid Podsiadło, którzy nie muszą grać codziennie, a i tak nie tylko wychodzą na swoje, ale też przedłużają swoje "pięć minut" na kolejne lata" - podzielił się obserwacją Wiśniewski w rozmowie z Plejadą.
Wydaje się więc, że w jednym gwiazdor zgadza się z młodszym kolegą: agenci nieudolnie zarządzają wizerunkiem i pracą artystów, a poza tym zależy im tylko na własnym kawałku tortu. 52-latek zarzuca też zbyt małe zaangażowanie w karierę indywidualnego wokalisty - zazwyczaj przedstawiciele mają przecież co najmniej kilku klientów.
"Wtedy nie tworzy się przyjaźń, relacja międzyludzka, taka z prawdziwego zdarzenia, tylko po prostu tworzy się biznes" - ocenił. Dlatego właśnie "Wiśnia" poświęcił aż siedem lat na wyszkolenie osobistej asystentki. Dzięki temu dziś może liczyć na wsparcie lojalnej pracownicy, która nie tylko ustala terminy, ale i odpowiada na służbowe maile.
Zobacz też:
Romantyczne sceny na koncercie Smolastego. I to, z kim
Dopiero co chwalił się luksusowym autem, a tu takie wieści. Smolasty miał wypadek
Smolasty przestał to ukrywać. Prawda o jego relacji z Dodą wywołała wielkie poruszenie