Niespełna trzy tygodnie do Eurowizji, a tu takie wieści. Nagle Steczkowska wyznała: "Niczyja wina"
Od paru miesięcy nazwisko Justyny Steczkowskiej nie schodzi z pierwszych stron gazet. Wszystko to za sprawą wytypowania jej do reprezentowania Polski w 69. Konkursie Piosenki Eurowizji, do którego zostały niespełna trzy tygodnie. Ale jak dobrze wiadomo, to nie pierwsza styczność artystki z tym przeglądem, zadebiutowała bowiem na nim dokładnie 30 lat temu. Poniesiona wówczas porażka bardzo ją zabolała...
Pierwszy raz od dawna istnieje tak powszechna w narodzie zgoda co do tego, że Justyna Steczkowska jest najlepszą kandydatką na Eurowizję. Wokalistka od początku uchodziła za faworytkę tegorocznych preselekcji, a wyniki głosowania, w którym zyskała sporą przewagę nad innymi uczestnikami, tylko potwierdziły to, czego oczekiwała większość - to właśnie 52-latka będzie reprezentować nasz kraj w szwajcarskiej Bazylei.
Do jednego z najważniejszych występów w jej karierze pozostało już tylko ponad dwa tygodnie. Na scenie w hali widowiskowo-sportowej St. Jakobshalle pojawi się bowiem w pierwszym półfinale, czyli 13 maja, i to jako druga w kolejności. Jej konkursowy utwór, "Gaja" (sprawdź!), cieszy się dużym uznaniem wśród fanów przedsięwzięcia.
"Muszę powiedzieć, że jestem zaskoczona i to bardzo. Nigdy nie spodziewałabym się, że 'Gaja' przyniesie tyle pozytywnych słów i dobrej energii (...). Prawie każdego dnia pojawiają się filmy na YouTube'ie, w których ludzie oceniają 'Gaję' i za każdym razem to jest 'wow'. I dla mnie to też jest wow, 'to wszystko o mnie?'! Mając 52 lata, jak słyszę to wszystko, przywraca mi to wiarę w mój własny talent, więc się cieszę" - tłumaczyła Pudelkowi gwiazda.
Taki odbiór jest dla niej szczególnie ważny w kontekście mniej udanego pokazu, jaki dała przed trzema dekadami.
W kontekście tegorocznej Eurowizji często przypominana jest informacja, że to kolejna próba podbicia serc międzynarodowej publiczności przez Steczkowską. Zwłaszcza że tym razem wystąpi dokładnie w 30. rocznicę tamtego wydarzenia.
W 1995 roku na scenie w Dublinie, gdzie zaprezentowała utwór "Sama" (sprawdź!), towarzyszyły jej siostry Krystyna i Magda, zespół Trebunie-Tutki oraz orkiestra pod batutą irlandzkiego dyrygenta, Noela Kelehana. Decyzją jurorów wokalistka zdobyła wówczas jedynie 15 punktów (zwycięska Norwegia miała ich 148) i zajęła 18. miejsce. Ta porażka sporo ją kosztowała.
Spytana o to, czy obecnie czuje na sobie duży ciężar odpowiedzialności, wróciła wspomnieniami właśnie do tamtego momentu.
"Ja tak miałam 30 lat temu, że uległam tej presji i to było dla mnie straszne, bo wtedy wróciłam z 18. miejscem i czułam się jak Lewandowski po przegranym meczu. To było naprawdę trudne, byłam młodą dziewczyną, dopiero zaczynałam karierę (...) i to był prawdziwy cios we mnie" - opowiedziała Pudelkowi.
"Jusia" nie ma jednak o nic żalu i nadal uważa, że jest to wartościowy utwór.
"Niczyja wina, piosenka jest piękna, do dzisiaj święci triumfy wśród moich fanów. Jest wielu eurowizyjnych fanów, którzy nadal kochają tę piosenkę i bardzo się wzruszają, jak jej słuchają" - dodała.
Po upływie kilku dekad Steczkowska jest w stanie dostrzec jednak własne niedociągnięcia.
"Z perspektywy czasu, jak patrzę na ten występ, to był on trochę słaby. Było widać, że może coś w tej dziewczynie drzemie, ale zanim się obudzi ten talent, to minie trochę czasu" - powiedziała Plejadzie.
Dzisiaj artystka jest o wiele bardziej doświadczona, a przede wszystkim i spokojniejsza, nawet pomimo dużych oczekiwań, jakie mają wobec niej inni, ale i ona sama.
"Wrócić na Eurowizję po 30 latach to jest naprawdę wyzwanie, muszę przyznać, że tak. Jestem już dojrzałym człowiekiem, nie ma co porównywać z tym, co było 30 lat wcześniej. Narzucanie sobie presji (...) przynosi same złe emocje, to jest po prostu niepotrzebne. Ja nie jestem w stanie ani zbawić świata, ani zrobić niczego, co pod presją innych ludzi będzie dobre. To jest po prostu niemożliwe. Ja muszę sama wiedzieć czego chcę, zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby było naprawdę super, dać ludziom z siebie maksimum dobrej energii i dobre show. Jak oni to ocenią, to jest poza mną, ja nic nie mogę więcej zrobić" - skwitowała w rozmowie z Pudelkiem.
O tym, jak Steczkowska poradzi sobie na tegorocznej Eurowizji, przekonamy się już we wtorek, 13 maja.
Zobacz też:
Nagle Steczkowska ogłosiła ws. Eurowizji. Padły gorzkie słowa: "Jeszcze będzie normalnie"
Justyna Steczkowska zaliczyła wpadkę tuż przed Eurowizją. Reakcje są jednogłośne