O krok od tragedii. Viki Gabor wspomina niebezpieczne zdarzenie. Gdyby nie on, już by jej nie było
Kilka miesięcy temu portale rozpisywały się o przykrym incydencie, jaki stał się udziałem Viki Gabor i jej ojca na ulicach Warszawy. Okazuje się, że to niejedyna sytuacja, w której życie młodej wokalistki było zagrożone. Niedawno gwiazdka wyznała, że w przeszłości przeżyła spotkanie z niebezpiecznym zwierzęciem. Niewiele brakowało, żeby skończyło się ono dla niej tragicznie...
Viki Gabor z impetem wkroczyła do świata rodzimego show-biznesu. W jej przypadku droga od udziału w "The Voice Kids" do wygrania 17. Konkursu Piosenki Eurowizji Junior była naprawdę bardzo krótka. Dziś niespełna 17-letnia gwiazda ma już trzy płyty na koncie i, dostrzegając wyraźną różnicę między sobą a rówieśnikami, skupia się przede wszystkim na karierze.
Ostatnie dni w szkole były dla niej stresujące nie tylko ze względu na wystawianie ocen, ale i przykrą sytuację w której brała udział wraz z ojcem i z kierowcą innego pojazdu. Według oficjalnych notek zamieszczonych w sieci wynika, że w trakcie przepychanki użyty został nawet gaz pieprzowy. Finalnie na szczęście nic poważnego się nie stało, a dziewczyna po krótkim odpoczynku wróciła do zaplanowanych obowiązków i koncertowania.
Nie ulega jednak wątpliwości, że nastolatka najadła się przy tym sporo nerwów, podobnie jak w przypadku istotnego dla niej wydarzenia z przeszłości. Przypomniała o nim w najnowszym wywiadzie.
W rozmowie z Plejadą gwiazdka wspomniała o historii, którą zna właściwie tylko z opowiadań swojej mamy, sama była wówczas zbyt mała, by ją pamiętać. Może to zresztą i dobrze - dzięki temu widmo tych wydarzeń jej nie prześladuje.
Zaczęło się niewinnie - od zwykłej wizyty na działce. Dziewczynka wybrała się tam wraz z bliskimi i dużym pupilem, owczarkiem kaukaskim. W pewnym momencie zwierzę zaczęło się dziwnie zachowywać.
"Pies był zamknięty w budzie i nagle zaczął do mnie szybko biec. Mama myślała, że on mi coś zrobi. Krzyczała do tego psa: 'Zostaw, zostaw'" - opowiadała Gabor w rozmowie z Plejadą.
Szybko okazało się, że zwierzak miał dobry powód, by tak gwałtownie zareagować.
"Za mną była jadowita żmija, wąż. On ją, skubany, wziął, złapał i położył na ziemię. Uratował mnie. Mama mówiła, że jak poszli do weterynarza, to wtedy jej powiedziano, że jakby mnie dziabnęła, to byłoby już po mnie. Jedno dziabnięcie i już nie żyjesz - parę sekund. Ten pies mnie w ogóle cały czas ratował" - przyznała piosenkarka.
Nic dziwnego, że Gabor jest pozytywnie nastawiona do zwierząt. Niedawno podjęła nawet poważną decyzję - adoptowała kotka z krakowskiego schroniska. Informację o tym przekazał zresztą sam przytułek.
"Wielmożny drapał w szybkę i, nie spuszczając z Viki wzroku, wyprosił sobie nowe piękne życie! Jesteśmy bardzo wdzięczni i szczęśliwi! Jesteśmy przekonani, że przed Wami wiele wyjątkowych dni, a brat Garfield pokocha Wielmożnego jak brata" - można było przeczytać w poście na profilu wspomnianego miejsca.
Zobacz też:
Kolejna poważna zmiana w życiu Viki Gabor. Piosenkarka zaskoczyła swoją decyzją
Tak mieszkają rodzice Viki Gabor. Jest ekskluzywnie
Viki Gabor zabrała głos ws. Roxie Węgiel. Jej wyznanie zadziwia