Odwrócili się od Szapołowskiej
Jeszcze pół roku temu Grażyna Szapołowska (59 l.) była pewna, że wygra ten proces. Po trwających wciąż przesłuchaniach świadków w sprawie przywrócenia jej do pracy w zespole Jana Englerta, dyrektora Teatru Narodowego, aktorka nie jest już tego tak pewna.
Grono osób gotowych walczyć o jej dobre imię topnieje... Środowisko aktorskie zajęło w tej sprawie jasne stanowisko: w teatrze, jak w każdej innej instytucji, nie może być mowy o samowolce.
Decyzje w kluczowych sprawach podejmuje dyrektor. Grażyna Szapołowska, jako etatowa aktorka Teatru Narodowego, nie stawiła się na spektakl "Tango" Sławomira Mrożka. Wybrała fotel jurora w "Bitwie na głosy". Reakcja Jana Englerta była natychmiastowa: zwolnił aktorkę.
Oburzona Grażyna Szapołowska skierowała sprawę do sądu, a zniesmaczony Jan Englert oświadczył, że zrezygnuje nawet z fotela dyrektora, jeśli sprawę przegra.
Na odzew środowiska nie trzeba było długo czekać.
Pracownicy Teatru Narodowego jak jeden mąż popierają i rozumieją decyzję swojego dyrektora. Reżyser przedstawienia Jerzy Jarocki jest zbulwersowany zachowaniem aktorki.
"To brak szacunku nie tylko dla dyrekcji, ale i kolegów" - mówi. Jednak aktorka upiera się, że w Narodowym panują podwójne standardy: jedni aktorzy mogą liczyć na taryfę ulgową i są zwalniani do innych zajęć, a drudzy - nie.
Jako świadkowie po stronie Jana Englerta zeznawali już: Małgorzata Kożuchowska, Ewa Wiśniewska, Dominika Kluźniak i Grzegorz Małecki. Niezależnie od werdyktu sądu wydaje się, że Jan Englert może być zadowolony. To jego, a nie Szapołowską, w godzinie próby wspierają przyjaciele artyści. Dla niej to prawdziwy cios.
MP
(25/2012)