Reklama
Reklama

Przez dekadę grała Zosię w "Rodzinie zastępczej". Nie do wiary, co spotkało ją na planie

Misheel Jargalsaikhan przed dekadę wcielała się w Zosię Kwiatkowską w "Rodzinie zastępczej". Cała Polska pokochała ją za tę rolę. Pomimo rozpoznawalności i sympatii widzów nie zdecydowała się jednak na kontynuację przygody z show-biznesem. Dzisiaj wyjawia, jak tak naprawdę wyglądała praca na planie jednego z najpopularniejszych seriali w historii rodzimej telewizji.

To miało wyglądać inaczej. Jargalsaikhan i Szwed wpłynęły na producentów

Co zaskakujące, Misheel Jargalsaikhan trafiła na casting do "Rodziny zastępczej" zupełnym przypadkiem i nieszczególnie się do niego przygotowywała. O nowym projekcie poinformowała ją ciocia, a odważna dziewczynka przy okazji wizyty u przyjaciół rodziny w Warszawie wyruszyła na przesłuchanie.

"Miałam tylko jedno zadanie przed castingiem: nauczyć się wierszyka na pamięć. Jestem osobą, która w swoim życiu kocha spontan, więc zrobiłam to na ostatnią chwilę. Nauczyłam się najkrótszego wierszyka o wiośnie i pojechałam" - wspomina w rozmowie z Plejadą.

Reklama

Przyszła Zosia musiała przejść przez kilka etapów, w których wzięło udział łącznie ponad 2,5 tys. dzieci. Co ciekawe, początkowo w ogóle nie zakładano, że częścią rodziny będą bliźniaczki, a nie jedna dziewczyna. To dopiero cechy indywidualne Misheel i Aleksandry Szwed podsunęły twórcom taki pomysł. Później koleżanki z planu wielokrotnie żartowały, że pierwotnie rywalizowały "o jedną rolę blondyneczki", ale wyszło zupełnie inaczej.

"Do dzisiaj pamiętam moment, gdy podeszła do nas Majka Skryśkiewicz, która była reżyserem castingu, przykucnęła i powiedziała: 'Słuchaj, Misheel, obie nam się podobacie z Olą. Jesteście jak niebo i ziemia - zupełnie dwa inne charaktery. Nie chcemy wybierać pomiędzy wami, a wybrać was obie'. Wydaje mi się, że już w trakcie castingów produkcja stwierdziła, że zmieni scenariusz. To nie był format, który był realizowany w innych krajach, więc mieli dowolność" - wyjawiła aktorka.

Misheel Jargalsaikhan wyjawiła prawdę o Maryli Rodowicz. Nie było tak, jak wszyscy myśleli

Atmosfera na planie była dokładnie taka, jaką zapewne wyobrażamy sobie jako widzowie, czyli niemal rodzinna. Najmłodsi, czyli Jargalsaikhan, Szwed, Aleksander IhnatowiczSergiusz Żymełka i Monika Mrozowska trzymali się razem. Ale i relacje ze starszymi członkami obsady bywały wręcz poufałe.

"Mieliśmy naprawdę superekipę. Od aktorów po wszystkie osoby, które pracują przy takiej produkcji. Z małymi, wiadomo, wyjątkami, gdzie się z kimś lepiej dogadujesz bądź gorzej, ale ogólnie było przyjemnie. Do Gabrysi Kownackiej, do Piotrusia, prywatnie mówiłam per mamo, per tato" - zaskoczyła w rozmowie z Plejadą ekranowa Zosia.

Piotr Fronczewski od razu wywarł na niej zresztą ogromne wrażenie. Przez pewien czas musiała przyzwyczajać się do jego głębokiego, niskiego głosu, żeby skupiać się nie na nim, a na tym, co mężczyzna do niej mówi. 

Zupełnie inaczej, niż można by było podejrzewać, zachowywała się w pracy Maryla Rodowicz. Jargalsaikhan utkwiło w pamięci, że pierwszy raz wokalistka podjechała na plan czerwonym porsche, czym zrobiła na dziewczynie kolosalne wrażenie.

"Ludzie mogą sobie myśleć, że ona cały czas jest przebojowa, a prywatnie jest bardzo spokojną osobą. Dla niej też to było nowe wyzwanie. Legenda polskiej muzyki, a tutaj nagle plan filmowy, gdzie musi z dużym dystansem do siebie podejść. Na początku (...) siedziała w swojej garderobie, ale to była kwestia czasu, bo za każdym razem, jak już wychodziła z pokoju, to była dla nas naprawdę kochana" - wyjawiła Misheel.

Misheel słyszała dziwne komentarze. "Niepotrzebnie budowały dyskomfort"

Nie zawsze było jednak kolorowo. W związku z tym, że Jargalsaikhan była związana z produkcją w okresie dojrzewania, cały kraj patrzył na to, jak zmienia się jej ciało. W pewnym momencie jej kobiece krągłości musiały być nawet ukrywane pod dużo większymi ubraniami ze względu na konieczność wyrównania stopnia rozwoju bliźniaczek. Dorastanie samo w sobie nie jest łatwym czasem dla nastolatek, a co dopiero wtedy, gdy patrzy na ciebie tyle osób.

"Jak masz świadomość tego, że ogląda cię cała Polska, to chcesz już pomalować sobie rzęsy, a grasz dziewczynkę, która ma dwa warkoczyki. Próbowałam po koleżeńsku namówić dziewczyny do tego, żeby zaczęły mnie charakteryzować. Kiedy się nie zgadzały, to byłam zła" - przyznała Misheel.

Niestety na drodze młodej aktorki stanęła też pewna osoba (36-latka nie chciała wyjawić jej nazwiska), która jasno dawała jej do zrozumienia, że powinna zastanowić się nad tym, co i kiedy je. Dla dziewczyny, która dopiero zyskiwała świadomość samej siebie, było to coś zupełnie nowego i zawstydzającego.

"Gdy jadłam jabłko wieczorem, to słyszałam od tej osoby komentarz: 'Misheel, nie powinnaś jeść tego jabłka. Owoce jemy rano, bo gdy zjesz wieczorem, to można po tym spuchnąć'. Co to są za komentarze? Puchnięcie na wieczór, bo zjadłam jabłko? To były sytuacje, które niepotrzebnie budowały dyskomfort. Potem przy tej osobie automatycznie nie sięgnęłam po przekąskę, chociaż byłam głodna. Jedząc obiad przy jednym stole, już wiesz, że musisz się kontrolować, bo będzie oceniane to, co jesz, co masz na talerzu" - podzieliła się z Plejadą Jargalsaikhan.

Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.

Zobacz też:

Mrozowska wyznała prawdę o "Rodzinie zastępczej". Tak szacuje jej szanse [POMPONIK EXCLUSIVE]

Maryla Rodowicz wyjawiła prawdę po latach. Taka była Gabriela Kownacka. Trudno w to uwierzyć

Trzepiecińska wyjawiła prawdę ws. relacji z "Jędrulą". Trudno uwierzyć, co wyszło po latach

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Rodzina zastępcza | Misheel Jargalsajkhan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy