Seweryn Krajewski ma córkę. Kobieta przerywa milczenie po latach!
Gdy Julitta przyszła na świat, Seweryn Krajewski (68 l.) miał 22 lata. O tym, że znany muzyk jest jej ojcem, dotąd nikt nie wiedział!
Kiedy wokalista śpiewał swój przebój "Takie ładne oczy" na festiwalu w Opolu, być może miał na myśli oczy poznanej w stolicy polskiej piosenki Jadwigi.
Była śliczną blondynką o urodzie popularnej w latach 50. gwiazdy Kim Novak. Mieli krótki romans. Potem zespół pojechał w trasę, a dziewięć miesięcy później, pod koniec marca 1969 roku, na świat przyszła Julitta.
Jadwiga przez kilka lat walczyła w sądzie o uznanie Seweryna Krajewskiego za ojca jej córki. Sąd ustalił to w końcu w oparciu o badania krwi i testy antropologiczne.
Prawomocny wyrok zapadł w marcu 1975 r. Sąd pozbawił artystę władzy rodzicielskiej, zobowiązał do płacenia alimentów w wysokości 1800 złotych oraz orzekł, że dziewczynka będzie nosić nazwisko ojca.
Seweryn Krajewski płacił alimenty w tej wysokości do czasu matury Julitty.
Artysta ożenił się z Elżbietą. Na świat przyszli synowie: Sebastian i Maksymilian. Cała czwórka zamieszkała w dużym domu w Michalinie koło Warszawy.
W 1987 roku pełnoletnia już Julitta odnalazła adres ojca i postanowiła go odwiedzić. Drzwi otworzył jej Seweryn - był w domu z synem.
Zaprosił dziewczynę do środka i pokazał jej swoje studio muzyczne. Potem zjedli razem obiad, a na zakończenie spotkania dał jej swój numer telefonu.
Julitta zapamiętała, że było krótkie, ale obiecujące. Postanowiła kontynuować znajomość. Kiedy jednak następnym razem pojechała do Michalina i drzwi otworzyła jej pani Elżbieta, odniosła wrażenie, że ojciec nie chce jej widzieć.
- Zrozumiałam wtedy, że byłam niemile widziana, postanowiłam więc nie ingerować w prywatne życie ojca, wiedząc, że może to być dla niego i jego rodziny niezręczne - opowiada dziś.
W 1990 roku wyjechała do Wielkiej Brytanii. Na początku lat 90. podjęła kolejną próbę kontaktu z ojcem - było to w czasie trasy koncertowej reaktywowanych Czerwonych Gitar po Wielkiej Brytanii.
Kupiła bilet na londyński występ grupy i udało jej się dostać nawet za scenę, jednak nie spotkała się z ojcem. Od Elżbiety Krajewskiej dowiedziała się, że niedawno przeżyli wielką tragedię.
W 1990 roku ich młodszy syn Maksymilian zginął w wypadku samochodowym. Julitta nigdy więcej nie spotkała już ojca.
Choć pisała do niego listy, na żaden nie dostała odpowiedzi. Dziś ma 46 lat.
Od ćwierć wieku mieszka w Wielkiej Brytanii. Sporo czasu spędza też w Nowym Jorku. Jak mówi, jest zadowoloną ze swego życia księgową. Dlaczego zdecydowała się opowiedzieć swoją historię?
- Mój ojciec docierał swoją muzyką do serc wielu ludzi, ale z jakiegoś powodu nie chciał dotrzeć do mojego serca - wyjaśnia pani Julitta.
- Byłam do niego podobna, nosiłam jego nazwisko, ale znałam go tylko z piosenek i telewizora. Czułam się odrzucona, ale nie mogłam o nim zapomnieć, ponieważ był bardzo znany. Czułam się zraniona i brakowało mi pewności siebie.
Nie czuje dziś negatywnych emocji w stosunku do ojca. Ceni jego dokonania, ale chciałaby spotkać się z nim, porozmawiać, zagrać na fortepianie.
Przez lata marzyła, żeby ojciec kupił jej pod choinkę pianino (to po nim odziedziczyła talent muzyczny).
Próbuje nadrobić stracony czas i nauczyć się gry na pianinie. Ma w głowie wiele melodii. Są proste, tak jak proste były kiedyś piosenki Czerwonych Gitar.