„Szkło kontaktowe” upadnie przez „wypadek przy pracy”? Eksperci są jednogłośni
Medioznawcy pochylili się nad aferą powstałą wokół „Szkła kontaktowego”. Eksperci są przekonani, że błąd satyryka Krzysztofa Daukszewicza był do wybaczenia. Wierzą, że program przetrwa tę burzę, ponieważ „nie ma żadnej konkurencji”. Padły mocne słowa.
Eksperci do spraw wizerunku w mediach pochylili się nad ostatnią burzą, która rozgorzała nad programem TVN24 "Szkło kontaktowe". W ocenie prof. Krystyny Doktorowicz, medioznawczyni z Uniwersytetu Śląskiego, reakcja stacji, tak jak i reakcja Piotra Jaconia była zbyt gwałtowna i ostra, nieproporcjonalna do zachowania Krzysztofa Daukszewicza, który popełnił błąd, ale ten przecież może zdarzyć się każdemu.
"To był wypadek przy pracy. Adekwatną reakcją powinny być przeprosiny wypowiedziane przez Krzysztofa Daukszewicza na antenie TVN 24. Oskarżycielska reakcja Piotra Jaconia nie była zachowaniem fair wobec satyryka, który popełnił błąd" - mówi Krystyna Doktorowicz.
I dodała: "Przecież TVN konsekwentnie przedstawia problemy i broni społeczności LGBT, co pozostaje w kontrze do telewizji publicznej, która je atakuje w intensywności zgodnej z aktualną taktyką propagandy obozu rządzącego. Mam w tej sprawie mieszane uczucia, bo nie można zapominać o kontekście - telewizji TVN oraz "Szkle kontaktowym", których zasługi dla wolności debaty publicznej i praw mniejszości w Polsce są nieocenione". Zaznaczyła jednak, że sama dyskusja na ten temat i rozdmuchiwanie tematu może zaszkodzić renomie, którą wypracowali twórcy formatu.
Podobnego zdania jest inny ekspert, Adam Szynol, który uważa, że program nie ma obecnie dostatecznej konkurencji, która mogłaby wykorzystać moment i przekształcić go we własny triumf. Uznaje zatem, że nie istnieje zagrożenie mogące sprawić, że "Szkło kontaktowe" zniknie z anteny.
"Przypuszczam, że "Szkło kontaktowe" przetrwa obecny kryzys, bo jako satyryczno-publicystyczny program telewizyjny patrzący krytycznie na obóz rządzący dziś Polską, nie ma praktycznie żadnej konkurencji. Co nie oznacza, że jego prowadzący nie znaleźli się w poważnych kłopotach, a wizerunek marki, jaką przez lata wypracowało sobie "Szkło", nie został wystawiony na szwank" - stwierdza w rozmowie z "Presserwisem" dr hab. Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Cała afera wokół programu TVN 24 rozgorzała w maju, kiedy to Krzysztof Daukszewicz wypowiedział transfobiczne słowa do dziennikarza Piotra Jaconia, który jest ojcem transpłciowego dziecka.
Wówczas miał rzucić obrazoburcze pytanie "A jakiej płci on dzisiaj jest?", które miało być parafrazą słów Jarosława Kaczyńskiego. W sieci szybko pojawiło się wiele negatywnych komentarzy pod kierunkiem prezentera i programu, a wielu nie ustawało w swojej krytyce. Do obrony Daukszewicza włączyła się nawet żona satyryka, która stwierdziła, że hejt który padł w ich stronę jest niewspółmierny do czynów jej męża. Na niewiele to się jednak zdało, burza w sieci trwała nadal i nic nie mogło jej zatrzymać.
Ostatecznie karcony za jedno zdanie prezenter postanowił unieść się honorem i zrezygnował z pełnienia dotychczasowej funkcji, a za nim wstawili się jego koledzy. Robert Górski porównał TVN24 do TVP Info pisząc w oświadczeniu, że "stacja niszczy niewinnego człowieka i dlatego nie chce tego wspierać swoją obecnością". Później z kolegami zwarł szeregi Artur Andrus.