Wendzikowska przez 15 lat pracowała w TVN-ie. Dopiero teraz wyszło na jaw, ile zarabiała
Anna Wendzikowska przez lata była związana z telewizją. W pamięci telewidzów zapisała się przede wszystkim jako dziennikarka, która przeprowadza wywiady z największymi zagranicznymi gwiazdami. Wydawałoby się, że zadanie niosące za sobą tak duży prestiż, będzie wiązało się i z wysokimi zarobkami. Nic jednak bardziej mylnego. Gwiazda w jednym z najnowszych wywiadów wyjawiła, jakie kwoty wpływały na jej konto za jedną rozmowę. Aż trudno w to uwierzyć...
Niemal ćwierć wieku temu Anna Wendzikowska próbowała zaistnieć jako aktorka. Wystąpiła m.in. w "Pierwszej miłości" czy "Lokatorach", ale popularność przyniosła jej dopiero rola prawniczki Moniki Ochman w telenoweli "M jak miłość", którą grała w latach 2011-2017. Z czasem zrozumiała jednak, że to w dziennikarstwie czuje się najlepiej.
Gwiazda, która wcześniej uczęszczała do prywatnej szkoły aktorskiej Haliny i Jana Machulskich, wspomnianego wyżej fachu uczyła się już na uczelni w Londynie. W 2007 roku znalazła zatrudnienie w "Dzień Dobry TVN", gdzie przez kolejnych 15 lat można było oglądać przeprowadzane przez nią wywiady ze sławnymi postaciami ze świata filmu, nadawane wprost z międzynarodowych premier i festiwali.
Wkrótce amerykańskie kino stało się jej niszą. W TVN Fabuła Wendzikowska prowadziła jeszcze takie formaty jak "PytAnia", "Dziewczyny z Hollywood" i "Przystanek Hollywood", a w TVN Style - "O tym się mówi". Ponad dekadę temu napisała nawet książkę "Pytania o Hollywood, czyli gwiazdy bez tajemnic".
Pomimo konsekwentnie budowanej marki celebrytka nie mogła liczyć na kokosy. Dopiero teraz, po ponad dwóch latach od zakończenia współpracy ze stacją, 44-latka postanowiła wyjawić, ile zarabiała za przeprowadzanie rozmów za granicą, które - choć zwykle krótkie - kosztowały ją niemało logistyki, wysiłku i zaangażowania.
"Ja akurat miałam [każdorazowe - przyp. aut.] wyceny. [TVN] różnie płacił, różnie. A powiem wam, a co mi tam" - zaczęła początkowo dość niepewnie Wendzikowska, która gościła w podcaście "WojewódzkiKędzierski".
"Zaczynało się to chyba od 700 złotych, ale ja wynegocjowałam sobie 1500" - powiedziała z uśmiechem, na co "król TVN-u" nie mógł wprost uwierzyć.
"Poczekaj. 13 godzin [samolotem] w jedną stronę, w ciąży czasami, cztery minuty rozmowy, hotel..." - wyliczał Wojewódzki, a jego współprowadzący skomentował żartobliwie: "Ale to na room service [obsługę hotelową] nie wystarczyło".
W odpowiedzi celebrytka tylko znacząco kiwnęła głową i dodała, że przecież jeszcze taki materiał trzeba było zmontować, co generowało dodatkowy czas i pracę.
Po zakończeniu pracy w TVN-ie Wendzikowska zaczęła prowadzić podcast "Ku szczęściu" i opublikowała poradnik pod tym samym tytułem. W pewnym momencie pojawiła się jednak okazja, by powrócić do telewizji, choć tym razem publicznej. Finalnie celebrytka wycofała się z tego projektu.
"Zaproponowano mi, żebym prowadziła filmowe wywiady i format podobny do "Dziewczyn z Hollywood' (...). Zgodziłam się, mieliśmy porozmawiać jeszcze o pieniądzach i podpisać umowę. Podczas spotkania usłyszałam jednak, że zespół 'Pytanie na śniadanie' podchodzi do mnie z rezerwą i nie wie, czy to dobry pomysł, by ktoś z TVN-u przechodził do TVP. (...) Pomyślałam sobie wtedy, że to nie jest już gra, w którą chcę grać. (...) Nie chciałam zaczynać pracy w nowym miejscu od przekonywania innych do tego, że jestem wartościowa, profesjonalna i fajna" - tłumaczyła Plejadzie.
Na razie nie zanosi się, by gwiazda w najbliższym czasie wróciła na mały ekran.
Zobacz też:
Wendzikowska przyznała się do romansu w pracy. Połączyło ją gorące uczucie z Szycem
Wendzikowska usłyszała diagnozę. "Wydawało mi się, że jestem niewystarczająca"
Wendzikowska o samotnym macierzyństwie. Wyjawiła, jak radzi sobie w podróżach
