Reklama
Reklama

Wielkie pojednanie w domu Markowskich!

Grzegorz Markowski jest szczęśliwy, że jego rodzina znów zbliżyła się do siebie i pokonała wszystkie przeciwności...

"W tych wyjątkowo trudnych czasach, gdy ludzie tracą poczucie bezpieczeństwa. Światowe Dni Młodzieży to okazja, żebyśmy znowu byli razem" – mówi "Życiu na Gorąco" Grzegorz Markowski.  

"To wydarzenie zapoczątkował Jan Paweł II, bo młodzież to nadzieja świata. Ten piękny pomysł kontynuuje wspaniały papież Franciszek. Te spotkania przynoszą dużo miłości i emocji" – dodaje jego córka Patrycja.

Do udziału w ŚDM zachęca również młodszy o pięć lat brat byłego wokalisty Perfectu Rafał Markowski, biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej. 

Reklama

"To nie tylko emocje. To wiara, która prowadzi do spotkania z Bogiem i drugim człowiekiem" – mówi.

Chyba nie ma w Polsce drugiej takiej rodziny. Jeden brat rockandrollowiec, który wszystkiego w życiu spróbował, a drugi – biskup.

W dzieciństwie nie było im łatwo. Rafał popchnął Grześka tak, że ten dostał wstrząśnienia mózgu. Z kolei Grzegorz przywiązywałRafała do drzewa i wmawiał, że jest jego niewolnikiem. Chcieli razem uciec do Szwecji. A potem ich drogi się rozeszły. Kiedy w 1982 roku Grzegorz śpiewał „Autobiografię”, Rafał przyjmował święcenia kapłańskie z rąk prymasa Józefa Glempa.

Nic więc dziwnego, że tak różniącym się od siebie braciom bardzo długo nie było w życiu po drodze...

Ich kontakt jeszcze jakiś czas temu był sporadyczny. O nominacji brata na biskupa Grzegorz dowiedział się z... internetu! 

Bracia nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu i raczej nie czerpali zbyt wielkiej satysfakcji z przebywania w swoim towarzystwie. Coś się jednak w tej kwestii zmieniło. Ich relacje wyraźnie się ociepliły. Postanowili nawet spędzać wspólnie wakacje, na których "poruszają tematy "wiary i religii". 

Czy jest to spowodowane tym, że Markowski w ostatnich latach uspokoił się i spoważniał oraz zbliżył się do Boga? Bardzo prawdopodobne, choć muzyk nie zamierza wypierać się grzechów młodości...

Otwarcie przyznaje, że jako nastolatek został ojcem, a "narodziny syna Piotra były wynikiem pierwszego bliskiego spotkania z kobietą". 

"Ja miałem zaledwie 15 lat, ona – 16. Z trwającego kilka tygodni związku niespodziewanie zrodziło się nowe życie" – wspominał lider Perfectu.

Mimo tych szaleństw rodzeństwo (oprócz Grzegorza i Rafała był jeszcze Krzysztof) zawsze wiedziało, co jest złe, a co dobre. To zasługa rodziców. Ojciec, który w czasie wojny był w AK, a po wojnie spędził za to dwa lata na Syberii, prowadził firmę budowlaną.

Pilnował, by synowie chodzili do kościoła. Grzegorz był ministrantem, grał na organach. Bardzo wiele zawdzięcza żonie Krystynie, która pomimo wielu pokus rocnadrollowego życia, zawsze trzymała go w pionie.Poznali się, gdy miał 16 lat. A wzięli ślub w 1973 r., gdy miał lat 20. Są razem do dziś, co w środowisku rockowym jest chlubnym wyjątkiem.

Są dumni z córki Patrycji, która od kilkunastu lat realizuje się artystycznie, oraz urodzonego w 2008 roku wnuczka Filipa. Relacje córki i ojca nie były łatwe. 

„Miałeś dwanaście lat, jak zacząłeś palić papierosy, a szesnaście, kiedy zostałeś ojcem! Jakie masz prawo, aby mnie pouczać?!” – wykrzykiwała mu, kiedy zwracał jej uwagę.

Ona sama też potrafiła przywołać go do porządku, mówiąc „nie pij” albo rozganiając imprezę, kiedy goście siedzieli w domu zbyt długo.

Dziś na te doświadczenia patrzą z dystansem i z humorem.

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Grzegorz Markowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy