Szczęsnego zalała fala krytyki. Wcale nie chodzi o czerwoną kartkę
Nie milkną echa zachowania Wojciecha Szczęsnego w meczu Real Madryt - FC Barcelona. Chociaż druga z drużyn udowodniła znaczącą przewagę nad przeciwnikiem, zagraniczna prasa nie może wybaczyć polskiemu bramkarzowi otrzymania czerwonej kartki. Hiszpańskie portale nie mogą przeboleć zwłaszcza jednego...
Kilka miesięcy temu wszyscy rozpisywali się o jego niespodziewanym przejściu na emeryturę. Wszyscy już pogodzili się z wizją, że Wojciech Szczęsny odchodzi z narodowej kadry, ale nikt nie sądził, że również ze świata piłki. Było to o tyle zaskakujące, że jeszcze chwilę wcześniej spekulowano, do jakiego klubu trafi golkiper, a on sam sprytnie podsycał plotki.
Polak niedługo cieszył się jednak z nadmiaru wolnego czasu. Niedługo później gwiazdor otrzymał bowiem propozycję z samej FC Barcelony - klubu, któremu się przecież nie odmawia. Na początku października podpisał kontrakt na dziewięć miesięcy (do końca czerwca 2025), ale na pierwszy mecz w nowym zespole musiał trochę poczekać.
W prasie co rusz pojawiały się przepowiednie dotyczące terminu jego debiutu. Ostatecznie miał on miejsce dopiero kilkanaście dni temu, kiedy to 4 stycznia, w 1/16 finału Pucharu Króla, "Szczena" wyszedł na murawę w spotkaniu z UD Barbastro. Nie przepuścił wtedy żadnego gola, podczas gdy jego drużyna zaliczyła ich aż cztery. Podobnie zakończyło się spotkanie z Athletic Bilbao: żadnych strat po stronie Barcelony i dwie bramki na koncie.
Szczęsny zaprezentował się więc z dobrej strony. Ale, niestety, do czasu...
W finale pucharu Hiszpanii, który miał miejsce w niedzielę, 12 stycznia, 34-latek podjął ryzykowną decyzję. W niebezpiecznej sytuacji, w której Kylian Mbappé zbliżał się do bramki Barcelony, Szczęsny wyszedł poza pole karne i zrobił wślizg, chcąc zabrać mu piłkę sprzed nóg. Po wideoweryfikacji sędzia uznał ten ruch za faul i ukarał zawodnika czerwoną kartką. Po zejściu Polaka z boiska zespół musiał grać w osłabieniu.
Na szczęście nie odmieniło to losów spotkania. Robert Lewandowski i jego koledzy z teamu zapracowali na pewne zwycięstwo, pokonując przeciwnika 5:2. Dzięki temu mogli później świętować z okazałym trofeum, będącym nagrodą w Superpucharze Hiszpanii. Niesmak jednak pozostał...
Wielu zastanawiało się, po co bramkarz decydował się na tak brawurową zagrywkę, skoro zespół w tamtym momencie wygrywał już czterema bramkami. W końcu głos postanowił zabrać sam sprawca zamieszania.
"Tak, podjąłem złą decyzję i dostałem czerwoną kartkę w moim pierwszym El Clasico. Tak, to nie jest fajne uczucie. Jednak moje doświadczenie pozwala mi spojrzeć na tę sytuację z innej perspektywy. (...) Mogłem zagrać w meczu, który wcześniej mogłem jedynie oglądać w telewizji albo rozgrywać na konsoli. I nigdy nie miałem zamiaru ukrywać się na boisku i nie podejmować trudnych decyzji. Można założyć, że to ta postawa spowodowała czerwoną kartkę. Wolę myśleć, że to takie podejście doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem i to dzięki mojej czasami nieuzasadnionej odwadze mogę cieszyć się z pierwszego trofeum w Barcelonie" - napisał na Instagramie.
Hiszpańska prasa nie może mu jednak wybaczyć...
Niektórzy eksperci ds. futbolu uważają, że wystawiając Szczęsnego w pierwszym składzie, trener Hansi Flick podjął równie ryzykowną decyzję, co golkiper w feralnym momencie meczu.
"Flick zagrał za ostro ze Szczęsnym. (...) Ruch ten wyszedł dobrze, ale lepiej liczyć się z ograniczeniami rezerwowego bramkarza, który w dodatku nie potrafi sobie poradzić ze swoją obsesją na punkcie tytoniu" - można przeczytać na cronicaglobal.elespanol.com.
Zarzut dotyczący palenia powraca w przypadku rodzimego piłkarza regularnie. O ile fakt ten w Polsce stał się już swego rodzaju memem, o tyle zagranicznym dziennikarzom nie mieści się w głowie, że sportowiec może tak obnosić się ze swoim złym nawykiem.
"Zagrał Szczęsny, jedyny bramkarz w elicie, od którego cuchnie tytoniem. Zdarzało się to wiele lat temu (...). Dziś bramkarz, który pali, jest takim dziwactwem, że zasługuje na pojawienie się w kronikach" - komentowano po spotkaniu z Barbastro na portalu abc.es.
Tymczasem kilka miesięcy wcześniej Wojciech mówił wprost o swojej przypadłości i dał jasno do zrozumienia, co sądzi o swoich krytykach.
"Palenie to tylko i wyłącznie moja sprawa. Myślę, że nie ma to żadnego wpływu, a na boisku pracuję dwa razy ciężej (...)" - oznajmił, dodając jednocześnie, że nigdy nie pokazuje się z "dymkiem" swoim dzieciom.
Zobacz też:
Szczęsny przekazał to po czerwonej kartce. Reakcja Mariny mówi wszystko
Marina pochwaliła się chwilami spędzonymi ze Szczęsnym. Ależ romantycznie
Doniesienia zza zamkniętych drzwi domu Szczęsnych. To nie były plotki