Znienacka Robert Stockinger wyznał szczerze ws. przeszłości. "Odwróciła się i mnie zostawiła"
Robert Stockinger, choć od dawna buduje własną pozycję w branży rozrywkowej, nie jest w stanie uciec od swojego nazwiska. 37-latek jest bowiem synem znanego aktora, Tomasza Stockingera. Wiadomo, że relacje między panami nie zawsze układały się najlepiej, a teraz prezenter zdradził coś jeszcze na temat własnej rodzicielki. Aż trudno uwierzyć w to, co spotkało go w dzieciństwie. "Mama odwróciła się i mnie zostawiła" - wyznał nieoczekiwanie.
Robert Stockinger jest jedynym dzieckiem Tomasza Stockingera i jego żony Jolanty. Chłopaka od zawsze ciągnęło do mediów. Jeszcze w trakcie studiowania stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim udzielał się w uczelnianym radiu, a po odbyciu stażu związał się ze stacją TVN24. Po 13 latach współpracy z pasmem porannym kanału przeniósł się do TVP, gdzie od zeszłego roku prowadzi (w duecie z Joanną Górską) "Pytanie na śniadanie" i "The Voice Senior".
Mało kto dzisiaj pamięta, że obchodzący niedawno urodziny 37-latek urodził się w Toronto, gdzie we wczesnych latach 80. wyemigrowali jego rodzice. Kilka lat po swoich narodzinach wrócił z bliskimi do ojczyzny i wychowywał się już w stolicy. Nie oznacza to jednak, że na tym zakończyła się jego przygoda z Kanadą.
Niespodziewanie prezenter podzielił się na Instagramie obszerną opowieścią z wyjazdu do kraju swojego urodzenia. Okazuje się, że 12-letni Robert spędził tam całą wiosnę.
"Rodzice wysłali mnie tam, żebym podszkolił angielski. Poszedłem do piątej klasy podstawówki, w Polsce byłem wtedy w czwartej. Udawałem, że wyemigrowałem do Kanady na stałe i rodzice dojadą do mnie, jak załatwią formalności. Ten plan miał sens, bo posługiwałem się kanadyjskim paszportem dzięki temu, że moi rodzice (...) uzyskali kanadyjskie obywatelstwo. Wszystkie sprawy z dyrekcją szkoły lub wychowawcą zawsze przekładałem na kolejny tydzień, bo rodzice niby niedługo mieli się pojawić. Mieszkałem u siostry mamy, czyli cioci Ewy" - wyjawił.
Zaskakujące było to, że nastolatek wybrał się w tak daleką podróż zupełnie sam. Do dzisiaj pamięta, jak silne emocje mu wtedy towarzyszyły.
"W obie strony leciałem sam z zawieszką 'to dziecko jest bez opieki' na szyi. Na lotnisku w akcie rozpaczy powiedziałem mamie, że jeśli mnie kocha, to niech nie wysyła mnie samego na drugi koniec świata. Mama ze łzami w oczach odwróciła się i zostawiła mnie (...)" - zdradził osobisty szczegół ze swojego życia.
Codzienność w Toronto również wcale nie była tak kolorowa, jak mogłoby się wydawać. Przeświadczonego o swoich dużych umiejętnościach językowych Roberta spotkało gorzkie rozczarowanie.
"Pojechałem tam jako uczeń ze średnimi ocenami z angielskiego, więc myślałem, że będę dogadywał się co najmniej średnio, ale komunikatywnie. Och, jak strasznie się myliłem. Niestety na miejscu okazało się, że nic nie rozumiem z lekcji i nie potrafię dogadać się z dziećmi. Przepadłbym totalnie, gdyby nie (...) Kasia, [która] chodziła ze mną do klasy. Dziewczynka, która w domu mówiła po polsku, trzy miesiące siedziała przy mnie i tłumaczyła mi otaczające nas dźwięki, a to wszystko bez krzty irytacji czy wyrzutu" - wspomina młody Stockinger.
Pomimo stresu gwiazdor dość ciepło wspomina wyjazd sprzed ponad 25 lat.
"Wiosnę 1999 roku uważam za moją największą przygodę z dzieciństwa. Zyskałem masę znajomych, z którymi nie umiałem dogadać się słowami, ale bardzo ich lubiłem ze wzajemnością. Byłem zapraszany do ich domów i stanowiłem filar szkolnej drużyny piłkarskiej. Zachłysnąłem się amerykańskim stylem. Słuchałem płyty 'Millenium' Backstreet Boys i (...) [miałem kolczyka w uchu - przyp. aut.] jak koledzy z klasy" - podsumował.
Zobacz też:
Znana synowa niespodziewanie zabrała głos nt. Stockingera. Nie do wiary, co wyjawiła
Stockinger nie gryzł się w język ws. Krzan. "Nie wiem, czy potrafi"
Przez lata żył na dwa domy. Romans z Kuklińską nie skończył się dobrze