Lekarze nie dawali jej szans. Przypadek Aliny Kamińskiej nazwali "medycznym ewenementem"
Na początku 2024 roku media obiegła dramatyczna wiadomość o wypadku Aliny Kamińskiej w górach. U aktorki krakowskiego Teatru Bagatela doszło do pęknięcia tętniaka mózgu, co doprowadziło do udaru. Choć lekarze początkowo nie dawali jej większych szans na wyzdrowienie, wszystko dobrze się skończyło. W najnowszym wywiadzie gwiazda wróciła pamięcią do czasów tego strasznego wydarzenia.
Dokładnie 14 lutego 2024 roku życie Aliny Kamińskiej zatrzymało się. Aktorka Teatru Batatela, przebywająca wówczas na stoku narciarskim, przeszła udar. Mimo nieznośnego bólu głowy, pleców i karku, udało jej się dotrzeć do schroniska i wezwać pomoc. Pierwsze chwile po diagnozie nie napawały optymizmem. Gwiazda miała problemy z poruszaniem się i wykonaniem podstawowych czynności.
"To był ból głowy, karku, pleców. Miałam wrażenie odklejenia od rzeczywistości, tak jakbym była za jakąś szybą. Ból był nie do uwierzenia i ta sztywność pleców (...) Miałam paraliż prawej części ciała i lewej strony głowy, krtani, strun głosowych, czyli nie tylko kwestia zawodowa, ale kwestia oddychania, mówienia, jedzenia. I wtedy zaczęła się też rehabilitacja. Uczyłam się chodzić, bo nie chodziłam i w głowie prawie nic nie było" - opowiedziała w wywiadzie z "Dzień dobry TVN".
Niemal natychmiast po trafieniu do szpitala, córka aktorki uruchomiła zrzutkę na jej rehabilitację. Zebrano w niej całość kwoty - ponad 200 tysięcy złotych. Proces powrotu do zdrowia nie należał jednak do najłatwiejszych. W rozmowie z "Dzień dobry TVN", gwiazda wyznała, że każdy ruch sprawiał jej trudność, a chwile samotności często przynosiły zwątpienie.
"Nie poznawałam swojego ciała, nie poznawałam siebie. Niemożliwe było pójście do łazienki, usadzenie się na łóżku. To wszystko było problematyczne, to był wysiłek. Czy jak chciałam coś powiedzieć, bo ktoś przyszedł - córka czy przyjaciel, a nie potrafiłam tego powiedzieć. Jak później zostawałam sama, to miałem takie myślenie, czy się uda, co to jest, kim jestem" - tłumaczyła.
Sami lekarze otwarcie stwierdzili, że jej przypadek jest "medycznym ewenementem". Choć początkowo nikt nie dawał jej szans na całkowity powrót do sprawności, ona w zaparciu kontynuowała rehabilitację, robiąc niesamowite postępy. Dziś traktuje swoje doświadczenie jako nowy rozdział, pełen wdzięczności i nadchodzących perspektyw.
"Tak do mnie lekarze mówili, że to jest po prostu cud i nieprawdopodobne, że ja w tak doskonałym stanie z tego wszystkiego wyszłam i jestem. I jestem w swoim drugim życiu" - podsumowała.
Zobacz też:
Rozdzierający serce apel córki Aliny Kamińskiej. Ruszyła zbiórka pieniędzy
Wielu bagatelizuje te pierwsze objawy tętniaka. Orman też dała się zwieść