Tak Kołaczkowska zaplanowała swój pogrzeb. Na tym zależało jej najbardziej
Kabaret Hrabi przekazał smutną wiadomość o śmierci Joanny Kołaczkowskiej. Aktorka odeszła po niespełna trzech miesiącach walki z ciężką chorobą. Miała zaledwie 59 lat. W przeszłości kobieta mówiła wprost o swojej wizji ostatniego pożegnania, która odbiegała od tradycyjnych pogrzebów. Na tym jednym zależało jej najbardziej.
Od kilku miesięcy media i fani pilnie śledzili doniesienia o stanie Joanny Kołaczkowskiej. Pod koniec kwietnia kabaret Hrabi oficjalnie poinformował bowiem o chorobie koleżanki z zespołu, nie wyjawiając przy tym, co dokładnie jej dolega. Nikt nie miał jednak wątpliwości, że sprawa jest naprawdę poważna.
Jeszcze na początku lipca Dariusz Kamys, współpracownik, a prywatnie szwagier artystki prosił o przesyłanie jej ciepłych myśli i dobrej energii konkretnego dnia o podanej godzinie. Można się tylko domyślać, że chodziło o jakąś operację, która miała zaważyć na dalszym losie kobiety.
Niestety z najnowszego oświadczenia wiadomo, że wszystkie możliwości pomocy zostały wyczerpane. W nocy ze środy na czwartek z 16 na 17 lipca w mediach społecznościowych formacji pojawił się post, który potwierdził najczarniejszy ze scenariuszy.
Jak się okazuje, jedna z najbardziej charakterystycznych twarzy polskiego kabaretu była w pewnym sensie przygotowana na to, co miało nadejść. Wielokrotnie rozmawiała o tym z kolegami z pracy, chcąc w pewnym sensie - nawet jeśli to tylko ułuda - przejąć nad śmiercią kontrolę.
"Mamy to wszystko obmyślone. (...) Oni powiedzieli, że jeżeli ja odejdę, to nie będzie już Hrabi, że jestem za silnym czynnikiem, natomiast ja wskazałam dwie osoby, które powinny mnie zastąpić" - powiedziała trzy lata temu w podcaście "Mówi się", który prowadziła z Szymonem Majewskim.
Niestety nie wyjawiła nazwisk.
Kilka lat temu Kołaczkowska, która jednocześnie martwiła się o to, co będzie po jej odejściu, otwarcie opowiedziała o wizji własnego pogrzebu. Myśli wokół tak trudnego tematu krążyły w jej głowie od małego, a konkretnie od momentu, w którym musiała pożegnać własnego tatę. Miała wówczas zaledwie pięć lat.
"Od dziecka myślałam o swoim pogrzebie i bardzo płakałam. (...) Bardzo przeżyłam pogrzeb mojego ojca. (...) I później trochę podobnie wyobrażałam sobie swój. Przede wszystkim, że jest bardzo, bardzo smutno. (...) Ale teraz mam nową wizję..." - wyznała we wspomnianej audycji.
Kobieta podkreśliła wyraźnie, że nie chce pożegnania takiego, jakie obowiązuje w Kościele.
"Już mi nie zależy. Kiedyś tak. (...) Czułam się obco. Nie rozumiałam tego języka. Tam nie było nic dla mnie. Potrzebowałam miłości, przytulenia, ciepła, poczucia bezpieczeństwa. Nic mnie dobrego w Kościele nie spotkało. (...) Pożegnanie było bardzo przykre" - mówiła.
Kołaczkowska znalazła jednak alternatywę.
Do Joanny zdecydowanie bardziej przemawiał pogrzeb humanistyczny.
"(...) Byłam na takich pogrzebach i były niesamowite. Miałam poczucie, że przychodzę na pożegnanie tej osoby, którą znałam, i ludzie śpiewają piosenki, i występy były dla tej osoby" - opowiadała.
Chciałaby, żeby jej rodzina i przyjaciele właśnie w taki sposób towarzyszyli jej w ostatniej drodze. I wbrew temu, czym zajmowała się na co dzień i z czym była kojarzona, nie oczekiwała, że podczas owej ceremonii będzie szczególnie zabawnie.
"Nie chcę, żeby było jakoś megaśmiesznie. Nie mam żadnych pomysłów na mój pogrzeb, żeby było tak czy inaczej, ale żeby byli oczywiście ci, co przeżyją, najbliżsi. (...) Żeby ludzie przemawiali, żeby było dużo ludzi i żeby opowiadali o tym, jak się poznaliśmy albo trochę o mnie. Oczywiście też, żeby były moje ulubione piosenki (...)" - snuła swoją wizję.
Najważniejsza była dla niej przede wszystkim jedna kwestia.
"Teraz mam takie wyobrażenie, żeby po pierwsze mnie skremować. Uroczyście zaświadczam, żeby nikt nie dopuścił, żeby pochować ciało" - zaznaczyła.
Zobacz też:
Kołaczkowska zwróciła się do fanów. Nikt nie wiedział, że to ostatni raz
Szymon Majewski był blisko Kołaczkowskiej. Tuż po jej śmierci wyznał to wprost
Wielkie poruszenie po śmierci Kołaczkowskiej. "Nie jestem w stanie tego przyjąć"