Ewa Pielach: Jedna rola przyniosła jej sławę. Po latach wyznała, dlaczego zrezygnowała z aktorstwa
Niedawno minęło pół wieku od premiery "Dziewczyn do wzięcia" - filmu, w którym w roli Pućki zadebiutowała młodziutka pracownica działu zaopatrzenia warszawskiego Polmozbytu, Ewa Pielach. Nikomu wcześniej nieznana dziewczyna z dnia na dzień została gwiazdą. Niestety, aktorstwo nie było jej pisane... Choć zagrała w jeszcze kilku produkcjach, nie udało się jej zrobić kariery, jaką jej wróżono. Jak potoczyło się jej życie?
Rolę Pućki w "Dziewczynach do wzięcia" 21-letnia Ewa Pielach dostała przypadkiem. Pewnego dnia, a pracowała wtedy jako zaopatrzeniowiec w Polmozbycie, wysłano ją do sklepu na Marszałkowskiej po artykuły biurowe.
"Sklep był zamknięty... Stałam przed nim i zastanawiałam się, co mam zrobić. Nagle woła mnie jakiś facet. Krzyczy, żebym z nim pojechała na zdjęcia próbne do wytwórni. Odmówiłam" - opowiadała "Życiu na gorąco" wiele lat później.
"Facet" dał Ewie swoją wizytówkę i zaproponował, żeby sama przyjechała na Chełmską, jak przemyśli sprawę.
"Nalegał. Następnego dnia z czystej ciekawości pojechałam do wytwórni" - wspominała w wywiadzie.
Janusz Kondratiuk - bo to on był "facetem", którego Ewa poznała przed sklepem papierniczym na Marszałkowskiej - był młodziutką pracownicą Polmozbytu zachwycony. Urzekło go w niej, jak wyznał wiele lat później, że potrafiła śmiać się oczami. Reżyser, gdy Ewa zjawiła się u niego w biurze, poprosił ją, żeby zgłosiła się za parę dni na casting, a wcześniej wykuła na blachę kilka notatek z "Życia Warszawy". Zgodziła się, bo uznała, że to może być świetna przygoda. Nie spodziewała się jednak, że zagra w "Dziewczynach do wzięcia" jedną z głównych ról.
Ewa miała bardzo poważny problem z... nerwami. Stojąc na planie razem z Reginą Regulską i Ewą Szykulską, nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Zżerała ją potworna trema, a kiedy na kamerze zapalała się czerwona lampka, ona zaczynała dygotać ze zdenerwowania.
Jeszcze przed zakończeniem zdjęć do "Dziewczyn do wzięcia" Janusz Kondratiuk polecił Ewę swojemu bratu Andrzejowi, który właśnie kompletował obsadę do swego nowego filmu "Wniebowzięci".
"Pan Andrzej któregoś dnia wpadł do nas na plan. Stwierdził, że dobrze sobie radzę przed kamerą i zaproponował mi rolę w swoim filmie" - wspominała, dodając, że tym razem jednak musiała naprawdę dobrze nauczyć się swoich kwestii, bo Andrzej Kondratiuk wymagał, żeby mówiła dokładnie to, co było napisane w scenariuszu.
"Ani słowa mniej i ani słowa więcej" - powiedziała po latach.
Po premierze "Wniebowziętych" krytycy okrzyknęli Ewę Pielach najlepszą niezawodową aktorką w Polsce. Wydawało się, że dziewczyna ma przed sobą wspaniałą przyszłość i że nigdy już nie będzie musiała pracować w Polmozbycie.
W latach 70. ubiegłego wieku Ewa zagrała w sumie w pięciu filmach. W 1981 roku przyjęła jeszcze malutką rólkę w "Filipie z konopi", po czym na 30 lat zniknęła z ekranu. Choć Zbigniew Buczkowski, którego poznała podczas zdjęć do "Dziewczyn...", namawiał ją, by zdawała do szkoły filmowej i pewnie spróbowałaby swych sił w walce o indeks, ale życie napisało dla niej inny scenariusz.
Po zagraniu w "Filipie z konopi" Ewa została kelnerką w restauracji w hotelu Forum w Warszawie, potem zatrudniła się w klubie "Świętoszek", przez pewien czas prowadziła butik z odzieżą używaną na wagę oraz sklep mięsny, w końcu dorobiła się własnej przyczepy z hot-dogami i zapiekankami. Przez pewien czas była również swatką i zarządzała biurem matrymonialnym. O powrocie przed kamerę nawet nie chciała słyszeć.
30 lat po zakończeniu swej przygody z aktorstwem Ewa Pielach niespodziewanie zatęskniła za graniem. Zgłosiła się do jednej z agencji aktorskich i bardzo szybko dostała pierwsze propozycje. Wystąpiła m.in. w "Plebanii", "Na Wspólnej", "Klanie", "Barwach szczęścia" i "M jak miłość". Niestety, nie udało się jej odzyskać sympatii, jaką przed laty darzyli ją Polacy, więc w 2011 roku przeszła na emeryturę.
Ewa Pielach-Mierzyńska (emerytowana aktorka-amatorka posługuje się obecnie dwoma nazwiskami) przez pewien czas rezydowała w Bilsthorpe w Anglii, gdzie próbowała ułożyć sobie życie. Kilka lat temu wróciła do Polski i od tamtej pory mieszka razem ze swoim partnerem w Warszawie.
72-letnia gwiazda "Dziewczyn do wzięcia" twierdzi dziś, że jest szczęśliwa, a pytana, czy myśli czasem o powrocie przed kamerę, deklaruje, że jeśli tylko dostałaby propozycję zagrania jakiejś ciekawej roli, z pewnością rozważyłaby jej przyjęcie.
Zobacz także: