Gosia Andrzejewicz powtórzyła wybryk sprzed roku. Za wszystkim stał jej syn
Gosia Andrzejewicz robi wiele, żeby było o niej głośno. W zeszłym roku w okresie świątecznym gwiazda wybrała się ze święconką wraz z... kurą , co wywołało prawdziwą sensację w sieci. W 2025 wokalistka postanowiła dochować "tradycji". Wyjawiła, jak tym razem została przyjęta jej nietypowa towarzyszka. Aż trudno w to uwierzyć.
Najlepszą część kariery Gosia Andrzejewicz ma już prawdopodobnie za sobą. Wokalistka święciła triumfy w pierwszej dekadzie XXI wieku. To właśnie wtedy jej utwory tygodniami utrzymywały się na radiowych listach przebojów, a płyty sprzedawały się w tysiącach egzemplarzy. Na fali popularności bytomianka pełniła nawet rolę jurorki w programie "Gwiazdy tańczą na lodzie".
Ale to już zamierzchła przeszłość. Od dobrych kilkunastu lat piosenkarka, choć wciąż koncertuje, nie jest w stanie wrócić na olimp show-biznesu. Robi jednak, co może, by wciąż o niej mówiono. W ostatnim czasie głośno było o zaskakujących ofertach, jakie 41-latka przygotowała dla swoich fanów.
Najpierw specjalny model subskrypcyjny, umożliwiający dostęp do "materiałów specjalnych", potem nagrywanie spersonalizowanych życzeń wideo na różne okazje (cena tego drugiego wywołała zresztą niemałą aferę), a jeszcze niedawno sprzedawanie koszulek z jej podobizną i autografem - jak widać Andrzejewicz łapie się każdego sposobu na zarobek.
Jest w stanie również zdobyć się na naprawdę zaskakujące zachowanie, byleby zwrócić na siebie uwagę. A na to zdecydowała się już drugi raz...
W okresie świątecznym Gosia pochwaliła się wyprawą do kościoła w celu zwyczajowego poświęcenia pokarmów. Tym razem wokalistka wzięła ze sobą dwa koszyki: do jednego spakowała produkty spożywcze, a do drugiego... kurę.
"Kochani, my jesteśmy właśnie po poświęceniu pokarmów z kurą Pierzynką i chcielibyśmy życzyć wam wesołych świąt, smacznego jajka, spokoju, radości i miłości" - przekazała dość typowe życzenia swoim obserwatorom.
Ale dalej było już mniej typowo. Na nagraniu na kolejnym kafelku, któremu towarzyszyła oczywiście jedna z jej piosenek, Andrzejewicz pokazała, jak wraz z 10-letnim synem Mateuszem zmierza na obrzęd.
"Każdy ma swój koszyczek. Mój syn oswoił kurkę Pierzynkę. Zobaczcie, jak ona spokojnie sobie siedzi w koszyczku" - pisała zauroczona, pokazując również niezwykle grzeczne zwierzę podczas ceremonii.
W odpowiedzi na pytanie jednego z fanów wyjaśniła, że osiągnięcie takiego stanu rzeczy wcale nie jest proste.
"Trzeba mieć wyjątkowy talent porozumiewania się ze zwierzętami i wielką miłość do nich. Taki talent ma mój syn i to tylko jego zasługa, że zwierzęta są przy nim spokojne. Nawet jego kogut zachowuje się spokojnie" - wyznała.
To nie pierwszy raz, kiedy Gosia wybrała się z kurą na podobną uroczystość. W zeszłym roku jej kompanka wywołała takie zaciekawienie, że właściwie "skradła show".
"Zdawałam sobie sprawę, że faktycznie będzie to poruszało ludzi, ale wszyscy bardzo sympatycznie do niej podeszli i byli bardzo zdziwieni, jaka ona jest grzeczna. Ona naprawdę nigdzie nie uciekała, siedziała w ławeczce, ksiądz też przyszedł ją pogłaskać i po prostu zrozumiał, że, no, kura przyszła poświęcić jajeczka. Wszyscy zaczęli podchodzić, dzieci w szczególności, ale dorośli również" - mówiła wtedy w rozmowie z RMF FM.
I pomyśleć, że gdyby nie pomysł jedynaka, na który początkowo jego mama zareagowała dość sceptycznie, to Pierzynka nie zyskałaby takiego statusu, jakim może się dzisiaj pochwalić...
"Kurka Pierzynka to prawdziwa gwiazda, z którą dzisiaj wiele osób chciało sobie zrobić zdjęcie. Ksiądz proboszcz powitał kurkę z uśmiechem i poświecił jej jajeczka. Kto wie, może jeszcze będzie rozdawać autografy i składać złote jajka? (...)" - podsumowała przygodę Andrzejewicz.
Zobacz też:
Andrzejewicz nie wytrzymała. Nagle wyjawiła, jak to było z Zapendowską. "Siedzi to we mnie"
Andrzejewicz nie odpuści Maffashion. Wysnuła wnioski i mówi o aferze