Kolejny skandal w TVP. Poparł Babiarza i tak się to skończyło. Słono zapłacił
Jeszcze do niedawna cała Polska żyła aferą, którą wywołały słowa Przemysława Babiarza w trakcie relacjonowania ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich. Komentator ostatecznie wyszedł z sytuacji obronną ręką, ale nie wszyscy mieli to szczęście. Teraz wyszło na jaw, że ci, którzy w najbardziej kluczowym momencie go poparli, zostali zwolnieni...
W ostatnich dniach sprawa Przemysława Babiarza była na ustach wszystkich. Ledwo bowiem rozpoczęły się igrzyska olimpijskie, a słynny komentator już wyleciał z pracy. Wszystko to za sprawą feralnej interpretacji piosenki "Imagine" Johna Lennona (sprawdź!), której dopuścił się na antenie. A przynajmniej taki powód wydawał się najbardziej prawdopodobny do momentu, gdy na jaw wyszły jeszcze inne fakty.
Błyskawiczna decyzja władz TVP spotkała się z żywymi reakcjami zarówno wśród widzów, jak i kolegów z branży. Współpracownicy Babiarza na czele z Pauliną Chylewską wystosowali nawet oficjalny apel do włodarzy stacji. Eksperci nie mieli wątpliwości, że afera ta zaszkodzi wizerunkowi nowej telewizji publicznej.
Niespodziewanie podjęto decyzję o przywróceniu pracownika z 30-letnim stażem do przydzielonych mu obowiązków. Babiarz, który zdążył już wyjechać z Francji, musiał szybko do niej wrócić. Ledwo jednak ponownie zagościł w studiu, popełnił kolejną gafę na antenie... Tak czy owak, w trudnej dla siebie sytuacji gwiazdor bez wątpienia otrzymał wielkie wsparcie od otoczenia. Niestety niektórzy musieli słono zapłacić za udzielenie mu poparcia.
Poszkodowany w aferze wokół Babiarza został nie tylko jej główny bohater, ale i Jakub Polkowski. Pracujący w TVP Sport od czterech miesięcy dziennikarz był zastępcą dyrektora stacji, Jakuba Kwiatkowskiego. Swego czasu zwolniony poparł redakcyjnego kolegę, publikując w mediach społecznościowych niepozostawiające pola do domysłów oświadczenie.
"W odniesieniu do zawieszenia Przemysława Babiarza jestem winien kilka zdań od siebie. O tej decyzji dowiedziałem się w sobotę, podobnie jak większość z Was, właśnie z tego miejsca - portalu X. Moja decyzyjność była w tym temacie zerowa, ale siłą rzeczy stałem się jedną z jej twarzy, choć prywatnie mam na ten temat inne spojrzenie, co przedstawiłem bezpośrednio w wiadomości do Przemysława Babiarza" - zaznaczył na wstępie Polkowski.
"Stanowisko dyrekcji TVP znacie doskonale i, będąc zastępcą dyrektora TVP Sport, Kuby Kwiatkowskiego, nie zamierzałem wychodzić przed szereg, bo były to decyzje, które zapadały nie na szczeblu mojej działalności. Sumienie i ludzka przyzwoitość nakazują mi jednak zająć publiczne stanowisko w tej sprawie, ze świadomością konsekwencji, jakie się za tym kryją. Dlatego w pełni popieram list redakcji TVP Sport skierowany do Dyrektora Generalnego TVP - Pana Tomasza Syguta, który ukazał się dzisiaj w przestrzeni publicznej. Głos moich kolegów i koleżanek z redakcji jest w tym temacie również moim głosem" - oznajmił stanowczo mężczyzna.
Wkrótce później Polkowski pożegnał się ze stanowiskiem.
Przegląd Sportowy Onetu, powołując się na nieoficjalne informacje, twierdzi, że "niedawna afera z udziałem 60-letniego komentatora miała być punktem zapalnym, który doprowadził do zwolnienia Polkowskiego".
"W rozmowie z dyrektorem TVP Sport Polkowski miał usłyszeć, że 'wybrał swoją drogę'. Drogę idącą w przeciwną stronę niż ta, którą podąża Telewizja Polska" - czytamy na portalu.
Szef zwolnionego w specjalnej wypowiedzi dla serwisu podał jednak inne przyczyny zakończenia współpracy. Kwiatkowski najpierw zaznaczył jednak, że umowa Polkowskiego z pracodawcą wygasa z końcem miesiąca i nie wiadomo, kto miałby go zatrudnić. "A jeżeli chodzi o powód takiej decyzji, to nie jest nim afera związana z Przemysławem Babiarzem, a utrata zaufania i brak lojalności" - powiedział wymijająco.
Jak sądzicie, gdzie leży prawda?
Zobacz też:
Przemysław Babiarz pierwszy raz zabrał głos po aferze na igrzyskach. Padły szczere słowa o TVP
Jacek Kurski nie mógł dłużej milczeć. Ogłosił wielki triumf nad TVP. "Wyszli na pajaców"
Maciej Orłoś nie podpisał listu w obronie Przemysława Babiarza. Teraz wiadomo dlaczego