Lewandowscy chcieli zachować to w tajemnicy. Nagle prawda wyszła na jaw
Anna i Robert Lewandowscy mają niezwykle silną pozycję w show-biznesie, i to nie tylko polskim. Pomimo że każdemu jej krokowi przyglądają się media i fani, słynna celebrycka para próbowała zachować pewną ważną rzecz w tajemnicy. Nagle jednak wszystko się wydało...
Jak wiadomo od kilkunastu dni południowo-zachodnia Polska mierzy się z opłakanymi skutkami niespodziewanego nadejścia wielkiej wody. W niektórych rejonach ryzyko zalania wciąż jest realne. W obliczu tak trudnej sytuacji zarówno przedstawiciele rządu, jak i mieszkańcy zagrożonych terenów, a także niemal wszyscy ich rodacy zjednoczyli się we wspólnych staraniach o zapewnienie bezpieczeństwa i złagodzenie konsekwencji działania żywiołu.
Niestety straty są ogromne. Zniszczeniu uległo wiele domów prywatnych, ale i obiektów publicznego użytku. Jednym z nich jest stadion GKS Głuchołazy, znajdujący się w kilkunastotysięcznej miejscowości w województwie opolskim. Zbiórka na odbudowę klubu piłkarskiego, której celem było zgromadzenie aż 30 tys. złotych, zakończyła się nadspodziewanie szybko.
Na powodzeniu zrzutki zaważyła właściwie jedna pokaźna wpłata w wysokości 26,3 tys. złotych. Podpisali się pod nią... "Robert i Ania". Internauci szybko dodali dwa do dwóch i orzekli, że za przelewem faktycznie mogą stać mieszkający obecnie w Barcelonie milionerzy.
Plotki te podsycił nawet lokalny polityk, Kamil Bortniczuk. "Robert i Ania - nazwiska wszyscy się domyślamy - wpłacili ponad 26 tysięcy złotych na rzecz naszego GKS Głuchołazy!" - napisał w sieci. Prezes szczodrze obdarowanej drużyny zdradził nieco więcej na temat kulis sprawy, które nie są jednoznaczne.
"Wszystko wskazuje na to, że darczyńcami rzeczywiście byli państwo Lewandowscy, ale jednoznacznie potwierdzić tego nie mogę. Rozmawiałem telefonicznie o tej wpłacie z pewną panią, jednak ona się nie przedstawiła. Prawdopodobnie nie była to sama pani Ania, ale tego też nie jestem pewien. Kiedy kończąc rozmowę, zapytałem się, komu zawdzięczamy tak hojny gest, w odpowiedzi usłyszałem tylko, że pewnemu piłkarzowi" - powiedział Ryszard Lis w rozmowie z portalem nto.pl.
Jak do tej pory ani Anna Lewandowska, ani Robert Lewandowski nie skomentowali sprawy.
Jeśli spekulacje te okażą się prawdą, to obserwatorzy fitnesserki będą musieli zwrócić jej honor. W zeszłym tygodniu celebrytka została bowiem przez nich mocno skrytykowana za udział w branżowym wydarzeniu w stolicy. Odbiorcy zarzucali gwieździe, że bawi się w najlepsze, podczas gdy sporo Polaków jest w dramatycznej sytuacji spowodowanej przez nieposkromiony żywioł.
"W Warszawie sucho i bezpiecznie. Dziś jestem w Polsce na evencie, choć nie ukrywam, że ciężko uczestniczyć w wyjściach, kiedy na południu Polski trwa walka z żywiołem. Nie jest to nikomu obojętne. Pomagajmy" - oznajmiła wtedy dość lakonicznie na swoim Instagramie.
Zaledwie kilka godzin później opublikowała w sieci kolejne wideo, tym razem o zupełnie innym charakterze. W krótkim oświadczeniu ogłosiła odwołanie wspólnego treningu we Wrocławiu, który miał się odbyć pod koniec września, i udostępniła kilka zbiórek pieniężnych na rzecz poszkodowanych w wyniku nadejścia wielkiej wody. Reakcje fanów były wówczas zdecydowanie bardziej pozytywne.
Zobacz też:
Anna Lewandowska zapozowała z "tą drugą". Tego nikt się nie spodziewał
Lewandowska mówi o tym, jaka jest. Nie każdy wiedział, jak naprawdę wygląda jej życie
Anna Lewandowska kolejny raz zadziwiła. Oto gdzie się pojawi