Reklama
Reklama

Minęło 18 lat, a Fitkau-Perepeczko wciąż nie może tego znieść. Znowu wylała swoje żale

Agnieszka Fitkau-Perepeczko to niezwykle barwna postać rodzimego show-biznesu. Najczęściej pisano o niej w kontekście małżeństwa z Markiem Perepeczką, w którym nie stroniła od przelotnych romansów. W pamięci szerszej publiczności zapisała się jednak również jako energiczna Simona z "M jak miłość". Pomimo że minęło już 18 lat od zakończenia tej telewizyjnej przygody gwiazda wciąż nie może przeboleć, w jakich okolicznościach do tego doszło. "Za co? Dlaczego?" - pyta z żalem w najnowszym wpisie w sieci.

Fitkau-Perepeczko narzeka na swoją karierę. "Szkoda, że tego nie zauważono"

Agnieszka Fitkau-Perepeczko nie daje o sobie zapomnieć. 82-latka z wielkim zaangażowaniem udziela się w mediach społecznościowych, gdzie wypowiada się na różne tematy. Tym razem znowu nie mogła ukryć żalu w związku z tym, jak potoczyło się jej życie zawodowe. Gwiazda wspominała o tym już kilka dni wcześniej.

"To jest, kurczę, niesamowite, że w latach popołudniowych dowiaduję się, że moja energia jest przydatna i pomaga ludziom... Szkoda, że w serialu tego nie zauważono przez całe pięć lat, nie mówiąc o innych produkcjach naszej kochanej rodzimej kinematografii" - wyznała gorzko na Facebooku.

Reklama

Przypomnijmy, że kobieta ukończyła warszawską szkołę teatralną w 1966 roku. W latach 1970-1980 gościnnie występowała w stołecznych teatrach: Dramatycznym i Rozmaitości. W tym samym okresie dorabiała jako konferansjerka zapowiadająca występy artystów oraz jako piosenkarka. Odbyła m.in. zagraniczną trasę koncertową z Anną German czy krajową z mężem, Markiem Perepeczką.

Jeśli chodzi o rodzime kino, to faktycznie wydaje się, że filmowcy nie potrafili zaproponować aktorce niczego ciekawego. W polskich filmach, m.in. "Za ścianą" Krzysztofa Zanussiego czy "Nie lubię poniedziałku" Tadeusza Chmielewskiego, Fitkau-Perepeczko grała tylko role epizodyczne. Nieco lepiej na tej płaszczyźnie szło jej w latach 80. i 90. za granicą.

Ale widać, że to szczególnie jedna produkcja wciąż leży jej na sercu...

Minęło 18 lat, a Fitkau-Perepeczko wciąż nie może tego znieść. Znowu wylała swoje żale

W latach 2003-2007 kobieta wcielała się w Simonę, żywiołową matkę Stefana (Steffen Möller) w "M jak miłość". Kreacja ta przyniosła jej ogromną popularność i sympatię widzów, którzy do dzisiaj zresztą wspominają bohaterkę. Fitkau-Perepeczko sama o tym wspomina.

"Wczoraj widziałam podcast ze Steffenem, moim serialowym synem. Mówił, że byłam (...) [motorem napędowym - przyp. aut.] tego serialu, a ja myślę, że byłam raczej fajnym momentem (...), sądząc po reakcjach ludzi na TikToku. Na każdym livie pytają o (...) [tę postać], o Simonę. Osiemnaście lat po jej zniknięciu z serialu! Ciągle tęsknią za nią..." - wyjawiła na Facebooku.

I chociaż od zakończenia współpracy z TVP minęło tak dużo czasu, aktorka wciąż to mocno przeżywa.

"Marek kiedyś powiedział: 'Ja to już wiecznie będę Janosikiem, a ty Simoną'. Popatrzcie, jaki paradoks, a tak (...) [bezpardonowo] mnie wyrzucili... Za co? Dlaczego? Nie wiadomo właściwie. I teraz mogę swobodnie o tym mówić, wyjaśniać ludziom, że nie (...) [gwiazdorzyłam], że to wymyśliła kolorowa prasa, robiąc mi wielką krzywdę. Nikogo nie obrażałam - najwyżej obrażano mnie... Byłam raczej spokojną aktorką, która czeka na swoją scenę cierpliwie, na bardzo niewygodnej ławce na planie" - napisała rozżalona.

Fitkau-Perepeczko nie zamierza dłużej milczeć. "Jakie to cudowne uczucie"

Widać, że Fitkau-Perepeczko cieszy swoboda, z jaką wreszcie może dzielić się swoją perspektywą. A wszystko to dzięki mediom społecznościowym.

"Jakie to cudowne uczucie móc o tym mówić - nie przez wywiady, nie przez spotkania autorskie, tylko walić prosto z mostu, odpowiadając na pytania ludzi. I to na różne tematy: co ciekawego wydarzało się w moim życiu, w serialu, na scenie. Mówię o przyjaźniach, które mnie zawiodły, mówię o ludziach, których podziwiam i szanuję, kto jest (...) [złym], a kto fajnym człowiekiem. Dlaczego czasem budzę (...) [sprzeciw] i ile pomyj (...) [wylało się] na moją głowę tak po prostu" - zdradziła.

Zwłaszcza że gwiazda faktycznie ma swoje grono wiernych słuchaczy.

"Kurczę, to wspaniałe uczucie, mówię Wam. I mam już swoją publiczność. 47 tysięcy obserwujących zaledwie po miesiącu bycia na TikToku. Mam publiczność w różnym wieku: młodą, dojrzałą, dociekliwą. Dziękuję" - zwróciła się do fanów.

Dlaczego zwolniono Fitkau-Perepeczko z "M jak miłość"? Łepkowska wyznała prawdę

Sprawa zwolnienia aktorki powróciła jeszcze w 2020 roku. Wówczas odniosła się do niej Ilona Łepkowska. Główna scenarzystka serialu stwierdziła, że wątek Simony "był za bardzo rozbudowany", co okazało się przerastać "możliwości aktorskie pani Agnieszki". Nie to jednak zdecydowało o wypowiedzeniu jej umowy. Kłopot w tym, że Fitkau-Perepeczko we wszystko się wtrącała i stroiła fochy.

"(...) Miała przekonanie, że może wpływać na swój wątek, że (...) będzie on rozbudowywany, sugerować rozwiązania. To było bardzo złe. Dlatego z niej zrezygnowano" - mówiła twórczyni serialu w rozmowie z Faktem.

Najwidoczniej sama zainteresowana ma na ten temat jednak inne zdanie.

Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.

Zobacz też:

Mówili, że Fitkau-Perepeczko ma z nim romans. Pilnie zareagowała: "Jeśli mu coś ułatwiłam, to się cieszę"

Fitkau-Perepeczko wspomina początki miłości. Nie tylko Marka wtedy poznała...

Wdowa po Perepeczce zdobyła się na wyznanie, o które mało kto ją posądzał. "Mam bardzo trudną sytuację"

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Fitkau-Perepeczko | "M jak miłość"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy