O tych zmianach aktorów było głośno. Nie wszystkim wyszło to na dobre, fani nie kryli irytacji
To jedna z najbardziej ryzykownych decyzji, jaką może podjąć produkcja serialu. Nagłe zastąpienie aktora wcielającego się w daną postać zupełnie inną osobą może poważnie zaważyć na powodzeniu całego projektu. Zwykle widzowie bardzo szybko przyzwyczajają się do postaci i silnie utożsamiają ją z twarzą, która reprezentuje bohatera. W historii polskiej telewizji doszło do kilka tego typu zmian, które zazwyczaj nie kończyły się dobrze...
Wydawałoby się, że takich przykładów nie ma zbyt wiele, ale nic bardziej mylnego. Postacie zasilające popularnie rodzime produkcje zyskiwały nowy wygląd o wiele częściej, niż mogłoby się wydawać. Najczęściej podyktowane było to wyborem samego grającego, który postanawiał zakończyć przygodę z tytułem. Niezmiennie jednak takie roszady budziły duże emocje wśród widzów.
Jednym z takich przypadków są losy Michała Chojnickiego w "Klanie". Najpierw w latach 1997-2004 wcielał się w niego Jan Wieczorkowski, a później, aż do dzisiaj, Daniel Zawadzki. Pierwszy z aktorów mówił wprost, że największym błędem było nie odejście z serialu, a w ogóle dołączenie do jego obsady. W jednym z wywiadów mówił nawet, że w podobnych tytułach zatrudniają się "ludzie tani, mniej zdolni". Dzięki temu, że Wieczorkowski w odpowiednim momencie zrezygnował z pracy, udało mu się zerwać z łatką, czyli uniknąć największego niebezpieczeństwa w zawodzie, i poprowadzić karierę w takim kierunku, w jakim rzeczywiście chciał.
Z tą samą telenowelą pożegnała się w 2011 roku związana z nią od początku, a więc przez 14 lat, Dorota Naruszewicz. Wątku jej bohaterki, Beaty Lubisz nie zakończono jednak w sposób nieodwracalny i definitywny; zresztą takie rozwiązania w przypadku seriali chyba nie istnieją. Kobieta została bowiem uznana za zaginioną, a cała rodzina przez długi czas wszędzie jej szukała. W końcu córka Eli i Jerzego się odnalazła, ale wyglądała już zupełnie inaczej - od 2013 roku gra ją bowiem Magdalena Wójcik.
Podobną decyzję podjęła też Magdalena Kumorek, która od momentu premiery przez dwa lata związana była z "Samym życiem". Aktorka grała w nim w główną rolę, Agnieszkę Dunin, tym trudniejsze zadanie miała więc jej następczyni, Aneta Teodorczuk. W pewnym momencie Kumorek postanowiła bowiem zerwać umowę i, zmęczona intensywnością planu zdjęciowego emitowanej codziennie produkcji, wyprowadziła się z Warszawy.
Spore przetasowania stały się też udziałem "Blondynki". Podobnie jak w powyższym przypadku, także i tutaj chodziło o ważną, bo tytułową, bohaterkę. Co ciekawe, na przestrzeni 11 lat (2010-2021) i dziewięciu sezonów wcielały się w nią aż cztery gwiazdy.
Najpierw tego zawodowego wyzwania podjęła się Julia Pietrucha, która odeszła z bardzo popularnego serialu ze względu na niemożność osiągnięcia porozumienia z twórcami w kwestiach finansowych. Po wznowieniu zdjęć w 2013 roku na małym ekranie widzowie ujrzeli więc Joannę Moro, ale ta z kolei nie dogadywała się z ekipą, w związku z czym została zwolniona. Natalia Rybicka też nie zagrzała tam zbyt długo miejsca - odeszła, bo wolała poświęcić się pracy w teatrze. Wreszcie Marta Żmuda-Trzebiatowska, po czterech latach współpracy, przestała wcielać się w "Blondynkę" ze względu na decyzję TVP o usunięciu tytułu z ramówki.
Wydaje się, że historia zakulisowych roszad w obsadzie zasługuje na własny serial... Zwłaszcza że to nie jedyna postać, która zmieniła twarz. Po zaledwie jednym sezonie z serią pożegnał się bowiem Leszek Lichota, którego zastąpił Tomasz Borkowski.
Warto jeszcze wspomnieć, że przed zmianami nie uchroniła się też "Pierwsza miłość". Zapewne mało kto pamięta, że pierwotnie, a dokładnie przez 60 odcinków, Pawła Krzyżanowskiego grał Mateusz Janicki. Do 2013 roku "funkcję" sprawował po nim Mikołaj Krawczyk, który na planie poznał swoją ukochaną, Anetę Zając. Niestety, rok przed zakończeniem przez mężczyznę współpracy z hitem Polsatu, para się rozstała.
Największe emocje wzbudziło chyba jednak zastąpienie Agnieszki Pilaszewskiej przez Katarzynę Żak w "Miodowych latach". Pierwsza z nich wcielała się w Alinę Krawczyk przez trzy lata (1998-2001), ale zdążyła zaskarbić sobie ogromną sympatię widzów. Nic dziwnego, że pojawienie się w jej miejscu żony innej gwiazdy produkcji, Cezarego Żaka, wywołało lawinę spekulacji i falę niezadowolenia fanów.
Sytuacja ta nie została wyjaśniona do dzisiaj. Na początku główna bohaterka zamieszania sugerowała, że sama zrezygnowała z posady z uwagi na chęć poświęcenia się opiece nad córką.
"Nikt mi nie wmówi, że można pogodzić pracę z macierzyństwem. Za takie rozdarcie zawsze płaci się wysoką cenę" - mówiła niegdyś w wywiadzie dla "Na żywo".
Później jednak aktorka tłumaczyła się zupełnie inaczej.
"Nie zrezygnowałam z grania w 'Miodowych latach', żaden aktor nie może sobie pozwolić na zerwanie kontraktu. Myślenie, że jest inaczej, jest naiwne" - oznajmiła w rozmowie z Plejadą, co wymownie wskazywało na fakt, że w istocie Pilaszewska została zwolniona.
Mówiło się, że to Żak nalegał na zatrudnienie jego własnej żony, ale on sam konsekwentnie milczał w tej sprawie. Zaprzeczył temu natomiast Artur Barciś, serialowy Tadeusz Norek, który wyjawił, że małżeństwo wcale nie było zadowolone z takiego obrotu spraw.
"Po raz tysięczny powtórzę, że to nieprawda. Pan Żak był akurat przeciwny. Polsatowi wyszło po prostu, że zabawnie będzie, jak żonę Karola (skoro nie ma innego wyjścia) zagra żona Cezarego, bo przypadkowo jest też aktorką. Wyszło, jak wyszło, ale i tak uważam, że Kasia zachowała się bardzo bohatersko, podejmując wyzwanie" - napisał niegdyś w sieci.
Nie oszczędził jednak byłej koleżance z planu kilku gorzkich słów.
"Nie ujmując nic z talentu 'pierwszej Alinki', ma bardzo trudny charakter, więc z drugą pracowało się lepiej. Wielokrotnie deklarowała, że nie chce już grać w serialu i producenci przychylili się do jej prośby" - zdradził.
Zobacz też:
Miał być romans, skończyło się ślubem. Pilaszewska tego nie planowała
Jan Wieczorkowski był kiedyś wielką gwiazdą "Klanu". Niewiarygodne, jak dziś wygląda
Żmuda-Trzebiatowska i Kula długi czas trzymali to w tajemnicy. W końcu musieli zdradzić prawdę