Ogromna tragedia. Bliscy i przyjaciele żegnają dziennikarza Piotra Świąca
W Gdańsku na Cmentarzu Centralnym Srebrzysko pochowany został dziennikarz Piotr Świąc. Miał 54 lata. Na cmentarzu zjawiły się prawdziwe tłumy.
Od wielu lat pracował w gdańskim oddziale Telewizji Polskiej. Zginął w wypadku samochodowym 5 marca na drodze krajowej nr 20 w Borczu na Kaszubach.
Wracał po wieczornym wydaniu "Panoramy" do domu. Według ustaleń policji jadący z naprzeciwka samochód nagle zjechał na przeciwny pas i uderzył w auto dziennikarza.
Dzień przed wypadkiem Świąc kupił nowy samochód. "Zaczynam nowe życie..." - powiedział do koleżanki z pracy. Jechał nim do domu rodziców na Kaszubach. Przez telefon odbył ostatnią rozmowę z mamą.
13 marca urna z prochami dziennikarza spoczęła na cmentarzu w Gdańsku. Żegnała go rodzina, przyjaciele, włodarze miasta i mieszkańcy.
Wojewoda pomorski Dariusz Drelich złożył na ręce matki Piotra Świąca pośmiertne odznaczenie prezydenta RP za publicystykę i zasługi dziennikarskie.
Msza żałobna odbyła się w Archikatedrze Oliwskiej w Gdańsku. Ksiądz podkreślał, że Piotr Świąc był człowiekiem wysokiej kultury, życzliwy, spokojny. Do tego potrafił jednoczyć ludzi, ale także wspierać tych, którzy potrzebowali pomocy.
Potwierdza to jego koleżanka ze stacji Danuta Holecka: "To był chłopak, z którym szybko nawiązywało się kontakt. Był bardzo otwarty, spokojny, wręcz emanował spokojem. Odnosiłam wrażenie, że on wie, czego chce. Jak się widzieliśmy, to wydawało się, że reagujemy na siebie z dużą sympatią, coś dobrego z niego biło. Miał w sobie coś co uspokajało" - wspominała go na łamach "Faktu".
Na cmentarzu zjawiły się tłumy. Można było dostrzec m.in. Jacka Kurskiego, prezesa TVP, Aleksandrę Dulkiewicz, prezydent Gdańska, i posła Piotra Adamowicza.