Piaseczny wprost o Steczkowskiej i Eurowizji. "Nie sądzę, żeby była w stanie" [POMPONIK EXCLUSIVE]
Choć do Eurowizji pozostało jeszcze sporo czasu, nie cichną dyskusje na temat artystów wytypowanych do tegorocznych preselekcji. Powszechnie mówi się, że największe szanse na udział w międzynarodowej rywalizacji ma Justyna Steczkowska. W rozmowie z Pomponikiem wypowiedział się w tej sprawie jej kolega po fachu, Andrzej Piaseczny. Jego słowa doprawdy zaskakują...
We wtorek, 14 stycznia, równo w południe, Telewizja Polska ogłosiła listę wokalistów, którzy będą starać się o zaszczyt reprezentowania Polski w 69. "Eurowizja". Wśród nich znaleźli się m.in. Daria Marx, Janusz Radek, Kuba Szmajkowski czy Justyna Steczkowska.
Nasz reporter postanowił zapytać o tegorocznych kandydatów Andrzeja Piasecznego. O dziwo gwiazdor nie miał jeszcze okazji zapoznać się z nominowanymi utworami. Wskazał jednak na inny ważny aspekt wyborów przedstawiciela kraju.
"Nie słyszałem jeszcze żadnej piosenki. Na pewno to zrobię i na pewno posłucham wszystkich. To, że preselekcje się odbywają, to jest idealna rzecz, że się nie wskazuje gdzieś tam w gabinecie kogoś. Moja historia była właśnie tego rodzaju - ja też zostałem wskazany i to wcale nie było dobre" - powiedział Pomponikowi na gali Businesswoman & Life.
Przypomnijmy, że Piaseczny pojechał na Eurowizję w 2001 roku, co było efektem decyzji sekcji rozrywki Telewizji Polskiej z Markiem Sierockim na czele. Piosenkarz zajął wówczas 20. miejsce po otrzymaniu 11 punktów, czego niestety nie można uznać za sukces.
Choć Piaseczny nie zapoznał się jeszcze z żadnym zgłoszonym utworem, nie ma wątpliwości, że uchodząca za faworytkę preselekcji, a być może nawet i całego konkursu Steczkowska ma niepodważalne predyspozycje, by sprostać takim oczekiwaniom.
"(...) Cenię ją wyjątkowo z tego powodu chociażby, poza tym, że jest świetną wokalistką. Nie sądzę, że byłaby w stanie spędzić pół dnia w domu, nie robiąc czegoś związanego ze sobą, z jej muzyką, z jej planami na przyszłość" - ocenił w wypowiedzi dla Pomponika.
Niespodziewanie 54-latek podzielił się osobistą refleksją dotyczącą innego traktowania nieco starszych artystów, które w jego odczuciu panuje w mainstreamowych rozgłośniach radiowych. Zgłoszenie "Jusi" na Eurowizję miałoby więc być metodą na niewypadnięcie z obiegu i ciągłe docieranie do większej liczby odbiorców niż tylko najwierniejszych fanów.
"Myślę, że to jest właśnie jej sposób, by pozostać w centrum muzycznej uwagi. To jest dobry sposób. Oczywiście, jesteśmy ciągle aktywni, coś tam robimy, mamy swoje publiczności. I to jest też naturalne, że rodzą się nowi artyści, że to inna kategoria wiekowa zawsze zajmuje pierwsze miejsca list przebojów - to jest jasne. Ale kiedy się wyjedzie (...) [na zachód Europy - przyp. aut.] - błagam cię, w radiu można usłyszeć absolutnie każdego. U nas nie" - zaopiniował Piaseczny.
Nie bez powodu w kontekście udziału Polski w najbliższej Eurowizji najczęściej przewija się nazwisko 52-latki. Artystka ma ogromne wsparcie fanów, także z zagranicy, co widać chociażby po komentarzach w sieci. Tak pozytywny oddźwięk płynący z innych państw może okazać się bardzo przydatny podczas wielkiego eventu, w trakcie którego o wygranej decydują właśnie głosy telewidzów z całego kontynentu.
"To już oficjalne! Polsko, nie zawiedź mnie znowu", "To mogłoby nawet wygrać Eurowizję z odpowiednią inscenizacją i wykonaniem! Proszę, Polsko, nie zepsuj tego, to ona!", "Wow! Polsko, to musi pojechać na Eurowizję! [To pewny - przyp. aut.] zwycięzca! Gratulacje, Justyna" - można przeczytać w sieci.
O tym, czy Justyna Steczkowska faktycznie wystąpi na Eurowizji, przekonamy się dniu preselekcji, czyli w piątek, 14 lutego. A o tym, jak poradzi sobie szczęśliwy zwycięzca pierwszego etapu - 13 lub 15 maja w ramach półfinałów, a może i 17 maja w finale.
Zobacz też:
Steczkowska pod lupą zagranicznych komentatorów Eurowizji. Zaapelowali do Polaków
Andrzej Piaseczny nie wytrzymał. Musiał pokazać światu tę kobietę