Reklama
Reklama

Syn Piotra Gąsowskiego zagrał u boku hollywoodzkich gwiazd. Ojciec hamuje jednak jego radość

Piotr Gąsowski zawsze z dumą mówi o swoim synu, który poszedł w jego ślady i także został aktorem. Jakub wystąpił niedawno u boku nominowanych do tegorocznych Oscarów Kierana Culkina i Jesse Eisenberga w filmie "Prawdziwy ból", co może oznaczać, że szykuje się na podbój światowej stolicy filmu. Przed laty jego ojciec też miał okazję zagrać w towarzystwie wielkiej amerykańskiej gwiazdy... Dziś, wspominając swą współpracę z legendarnym Robinem Williamsem, Gąsowski senior zaśmiewa się do łez. Jakubowi radzi, by nie spodziewał się zbyt wiele po ludziach z Hollywood.

Choć Jakub Gąsowski - syn Hanny Śleszyńskiej i Piotra Gąsowskiego - dopiero pięć lat temu skończył studia na wydziale aktorskim stołecznej Akademii Teatralnej, może się już pochwalić wieloma naprawdę interesującymi rolami.

"Wiele mi w życiu nie wyszło, ale dzieci mi wyszły" - napisał Piotr Gąsowski, gdy w 2020 roku Kuba udostępnił w sieci swoje zdjęcie z dyplomem.

Reklama

"Synku! Jestem z Ciebie cholernie dumny" - dodał.

Niedawno Jakub dał swemu sławnemu tacie kolejny powód do dumy - zagrał u boku Kierana Culkina i Jesse Eisenberga w głośnym filmie "Prawdziwy ból", którym zachwyca się cały świat.

Piotr Gąsowski niemal zwariował z radości, gdy dowiedział się, że zagra u boku Robina Williams

To, że Jakub dostał rolę w "Prawdziwym bólu", wiedziało niewiele osób. 30-letni aktor nie chwalił się, bo wcale nie miał pewności, że nie zostanie wycięty w montażu. Nie został wycięty, ale jego rolę trudno nazwać kreacją, bo postać, w którą się wcielił, pojawia się na ekranie na zaledwie kilkanaście sekund

Dokładnie ćwierć wieku wcześniej o amerykańskie gwiazdy "otarł się" ojciec Kuby. Reżyserka castingów Magda Szwarcbart, która znała go nie tylko z polsatowskich "Kalamburów", zaprosiła go na zdjęcia próbne do roli w międzynarodowej produkcji "Jakub kłamca".

"Do obsadzenia była znacząca rola Rozenka, sprzedawcy mięsa gdzieś na terenie okupowanej Polski. We wszystkich scenach miał występować z nim główny bohater grany przez samego Robina Williamsa" - wspominał "Gąs" na kartach autobiografii.

O szansę zagrania z Williamsem walczyło wtedy kilkunastu aktorów m.in. z Węgier, Ukrainy, Anglii i Niemiec. Gdy Piotr dowiedział się, że pokonał wszystkich konkurentów, był w szoku.

"Świat zawirował mi przed oczami. Byłem tak szczęśliwy, jak przed laty, gdy dostałem się do wymarzonej szkoły teatralnej. Tysiące ludzi zjeżdża przecież codziennie do Hollywood w nadziei na chociażby epizod... A tu proszę, ni stąd, ni zowąd, Hollywood przyjeżdża do mnie i zaprasza do udziału w przygodzie życia" - opowiadał aktor w książce "Co mi w życiu nie wyszło".

Piotr Gąsowski oczami wyobraźni widział siebie odbierającego Oscara

Piotr Gąsowski spędził najpierw parę tygodni na przygotowaniach do zagrania Rozenka, potem wiele dni na planie w Piotrkowie Trybunalskim. Traktowano go jak gwiazdę - miał własną osobistą asystentkę oraz tzw. dialog coacha, nie wspominając o luksusowej garderobie. Aktor - to zrozumiałe - najbardziej czekał na pierwsze spotkanie z Robinem.

Williams pojawił się w Piotrkowie tuż przed rozpoczęciem zdjęć. Gwiazdor natychmiast zaproponował Gąsowskiemu przejście na "ty", okazał się uroczym człowiekiem. Piotr nie kryje, że wszyscy jego przyjaciele wiedzieli, że gra z Robinem, bo chwalił się tym na prawo i lewo. 

"Wśród znajomych czułem się królem balu, brylowałem w towarzystwie, rozprawiałem o wyższości produkcji amerykańskiej nad polską. Czułem, że robię wrażenie" - wspominał w swej książce.

Niedługo po zakończeniu zdjęć do Piotra Gąsowskiego dotarła z Hollywood wiadomość, że świetnie wypadł, zagrał naprawdę rewelacyjnie i wszyscy są z niego bardzo zadowoleni. Oczami wyobraźni ujrzał siebie wkraczającego na oscarową galę jako jeden z nominowanych za rolę drugoplanową... Był przekonany, że cały świat zachwyci się nim i padnie przed nim na kolana. Radzono mu nawet, by wstąpił w szeregi Stowarzyszenia Aktorów Amerykańskich, bo jest niemal pewne, że szybko dostanie koleje propozycje.

Piotr Gąsowski miał być gwiazdą produkcji, a pojawił się na ekranie na dwie sekundy

W dniu, kiedy miał się odbyć pierwszy polski przedpremierowy pokaz "Jakuba kłamcy" dla bardzo wąskiego grona osób, Piotr Gąsowski wręcz odchodził od zmysłów. 

"Mało nie straciłem przytomności ze szczęścia, gdy rozpoczęto seans. Jak się później okazało, może szkoda, że nie straciłem. Moje pojawienie się na ekranie trwało tyle: raz, dwa i... nawet do trzech nie doliczyłem" - wyznał po latach w autobiografii.

"Poczułem się jak mrówka wdeptana w ziemię. Nie zaistniałem nawet w napisach końcowych" - dodał.

Pocieszające było jedynie to, że podobno Robin Williams kazał go usunąć przy montażu, bo w ich wspólnych scenach... wypadł lepiej od niego.

Dziś Piotr śmieje się, opowiadając o swym udziale w "Jakubie kłamcy", a synowi, który właśnie zadebiutował w amerykańskiej produkcji radzi, by zbyt wiele sobie nie obiecywał. Przypomina Kubie słowa, które usłyszał po pamiętnym pokazie filmu, z którego go wycięto, że trzeba grać tylko główne role, bo wtedy ma się pewność, że coś po nich zostanie.

Źródła:

1. Książka P. Gąsowskiego "Co mi w życiu nie wyszło", wyd. 2017

2. Artykuł "Życie w 7 obrazach: Piotr Gąsowski", "Życie na gorąco" (kwiecień 2024)

3. Materiały własne AIM

Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.

Zobacz też:

Nikt o to nie posądzał Śleszyńskiej. Wyznała prawdę o synu Gąsowskiego

Tego związku nie popierali nawet bliscy Szumowskiej. Jest z nim związana od 14 lat

Znienacka wnuczka Kowalewskiego przekazała radosne wieści. Aktor na pewno by się ucieszył

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Gąsowski | Jakub Gąsowski | Hanna Śleszyńska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy