Wojtek z Zanzibaru wykorzystał celebrytów? Właściciel Pili Pili ma kłopoty
Wojtek z Zanzibaru znany był z tego, że w jego hotelach Pili Pili gościli popularni aktorzy, piosenkarze i sportowcy. Teraz hotelarz ma kłopoty.
Znana sieć hoteli na Zanzibarze Pili Pili zawiesza działalność, a turyści, którzy wykupili wczasy pozostali w kropce. Nie byłoby w tym może żadnej sensacji, gdyby nie fakt, że wielu z nich skusiło się na wyjazd, gdyż pobyt w tym miejscu promowali celebryci i gwiazdy.
Właścicielem Pili Pili jest Wojciech Żabiński. Mężczyzna zapraszał do swojego kurortu na Zanzibarze wiele gwiazd. Kusił ich możliwością inwestowania w Natural Park. Jest to inwestycja w ramach której planowano budowę setki kilkuosobowych willi postawionych w dziesięciu rzędach. Ich ceny wahały się od 170 do 250 tys. dolarów, w zależności od tego, w którym rzędzie znajduje się dom i jak daleko stoi od oceanu. Budowę rozpoczęto w ubiegłym roku. Inwestorzy mogli wpłacić część kwoty na początku, a pozostałe pieniądze po odebraniu domu. Dodatkowo Żabiński zapewniał spory dochód z wynajmu domków.
Dlaczego Żabiński zapraszał głównie celebrytów? Każdy z nich prowadzi w sieci konta i chętnie chwali się wypoczynkiem w egzotycznym miejscu. Gwiazdy, które spędziły w Pili Pili darmowe lub tanie wakacje "odwdzięczały się" oznaczając hotel na swoich zdjęciach. Dzięki nim o Pili Pili zrobiło się głośno. A profil prowadzony przez sieć na Facebooku za sprawą sławnych turystów zgromadził ponad 250 tys. obserwujących.
Do "Wojtka z Zanzibaru" jeździli m.in.: Adam Sztaba, Rafał Zawierucha, Rafał Królikowski, Beata Kozidrak, Barbara Kurdej-Szatan z mężem, grupy Kombii, De Mono, Feel, Natalia Kukulska, Magdalena Steczkowska, Marcin Paprocki, Joanna Racewicz, Marcin Wyrostek, Katarzyna Warnke, Urszula Dudziak, Ivona Pavlović, Anita Lipnicka, Bogusław Linda czy Patrycja Markowska. Co ciekawe gwiazdy zostały ciekawie zmanipulowane. Większość z nich przyjeżdżała na Zanzibar, na zaproszenie Fundacji PiliPili Pomagam. W jej ramach organizowano koncerty, spektakle i inne działania charytatywne, z których dochód jak informuje jej prezes Julianna Jacewicz, ma być przekazany na rozwój i działania Centrum Edukacji PiliPili Pomagam. Jednak dla większości odbiorców fundacja PiliPili jest tożsama z firmami Żabińskiego.
Skąd zatem kłopoty hotelarza?
Spółki Żabińskiego Pili Pili Club oraz Pili Pili Fly otrzymały zakaz wykonywania działalności organizatora turystyki i przedsiębiorcy ułatwiającego nabywanie powiązanych usług turystycznych. Jak ustalił portal Wasza Turystyka, Ministerstwo Sportu i Turystyki podtrzymało zakaz nałożony na spółki przez Marszałka Województwa Pomorskiego.
Decyzja ta związana jest z tym, że Wojciech Żabiński rozpoczął działalność z ominięciem prawa turystycznego. Żadna z jego spółek nie posiadała wymaganego wpisu do rejestru prowadzonego obecnie przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Aby uzyskać wpis, należy zgłosić firmę i odprowadzać składki do Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego oraz posiadać gwarancję ubezpieczeniową bądź bankową.
Na dodatek firmy Żabińskiego proponowały, a właściwie wymuszały na klientach kupowanie kolejnych usług. Klientom zainteresowanym pobytem proponowano na przykład wykupienie "Pili Coinów", czyli waluty, którą można płacić za usługi na miejscu. Wiązało się to z przelaniem kwoty na konto Pili Pili Club sp. z o.o. Ponadto dotarcie na miejsce wymaga od potencjalnego turysty wykupienia przelotu i skorzystanie z usług kolejnej spółki Żabińskiego Pili Pili Fly.
Teraz, kiedy firma zawiesiła działalność, właściciel zwraca koszty, ale właśnie w Pili Coinach, czyli własnej walucie, która nie ma żadnej wartości poza hotelami Żabińskiego.
Za prowadzenie tego typu działalnośći bez koncesji grozi grzywna lub kara ograniczenia bądź pozbawienia wolności do lat trzech.
Wojciech Żabiński zapewnia, że zawieszenie działalności związane jest z reorganizają Pili Pili. W swoim wyjaśnieniu na Facebooku pisze, że udało mu się pozyskać inwestora. Dzięki temu poziom usług zostanie podniesiony i uda się "zapanować nad wszystkimi problemami".
W 2019 r. mężczyzna został skazany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku m.in. za oszustwo na karę łączną dwóch lat i dwóch miesięcy bezwzględnego więzienia, a także grzywnę w wysokości 200 stawek dziennych po 100 złotych. Wyrok dotyczył kilku przestępstw, których, zdaniem sądu, miał dopuścić się przedsiębiorca. On jednak złożył skargę kasacyjną, która ma być niedługo rozpatrzona przez Sąd Najwyższy.
Zobacz też:
Ciąg dalszy afery z Wojtkiem z Zanzibaru. Klienci wściekli: "Napisać, że jestem wkurzona to mało"
Celebryci na Zanzibarze. Czy wiedzą kim jest ich gospodarz?
Małgorzata Ostrowska-Królikowska pogratulowała Opoździe narodzin syna. Zaskakujące słowa!
Rząd znosi większość obostrzeń. Zostają maseczki
***