Wyszło na jaw ws. koncertu Taylor Swift. Ta kwota zwala z nóg
Warszawiacy muszą się przygotować na duże utrudnienia. W ciągu najbliższych dni w stolicy aż trzy koncerty zagra bowiem Taylor Swift, jedna z największych gwiazd współczesnej muzyki. Na wielkie wydarzenie zjeżdżają się turyści z całego świata, nic dziwnego więc, że miasto może liczyć na pokaźny zarobek. Szacowana kwota zysku naprawdę powala...
Szaleństwo na punkcie amerykańskiej wokalistki trwa w najlepsze. Taylor Swift rozpoczęła transkontynentalną trasę koncertową wiosną 2023 r. w Stanach Zjednoczonych, a jej podróż przez świat wciąż nie ma końca. Już teraz wiadomo, że "The Eras Tour", w ramach której artystka podsumowuje błyskotliwą karierę i wykonuje wszystkie największe hity, to najbardziej dochodowe tournée w historii.
W ubiegłym roku premierę miał nawet kinowy zapis widowiska. Pomimo ryzykownej marketingowo decyzji o pokazaniu na ekranach aż trzygodzinnego dokumentu (wielkie studia celują raczej w krótsze metraże, aby nie zanudzić widzów, choć ostatnio coraz częściej odchodzi się od tej reguły), produkcja Sama Wrencha pobił rekord oglądalności. Zyski z wyświetlania wyniosły aż 261 mln dolarów, z czego pułap 100 mln osiągnięto jeszcze przed pierwszym pokazem...
Po kilku miesiącach od rozpoczęcia trasy Swift oficjalnie stała się miliarderką. Jest to o tyle wyjątkowe, że 34-latka osiągnęła to właściwie jedynie za sprawą występów i tworzenia muzyki, która trafia do milionów na całym świecie. Zresztą nie tylko ona dorobiła się pokaźnej sumki. Według szacunków Bloomberg Economics z końca ubiegłego roku 53 koncerty piosenkarki w samych tylko Stanach Zjednoczonych dopisały aż 4,3 mld dolarów do produktu krajowego brutto. Los Angeles w sześć wieczorów zarobiło na Swift 320 mln dolarów.
Podobnie jak mieszkańcy każdej stolicy świata, warszawiacy mają powody do narzekania. Trzy występy Taylor Swift, rozpisane na 1-3 sierpnia, bez wątpienia sparaliżują miasto pod wieloma względami. W dodatku muzyczne show zbiegło się w czasie ważną dla historii Polski okrągłą rocznicą, która wiąże się z uroczystymi obchodami i pochodem na ulicach Warszawy.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. W przypadku Polski nie powinno być bowiem inaczej niż z innymi krajami. Wyprzedane na pniu bilety na koncerty, których ceny wahały się od 199 do ponad 2 tys. złotych (dzisiaj można je kupić z drugiej ręki za nawet... 17 tys.), przyniosą przecież miastu niebagatelne zyski. Zwłaszcza że na wyczekiwane show wybierają się nie tylko rodzimi fani Swift, ale i osoby z zagranicy.
Do naszego kraju zawitają nawet Amerykanie, których - co absurdalne - nie było stać na zakup biletów we własnym państwie. Dziennik "The Independent" szacuje, że mogą oni zająć nawet 20% miejsc na występach w całej Europie. Bez względu na narodowość, turyści chętnie korzystają z innych usług w miejscu docelowym swojej podróży: wynajmują pokoje w hotelach, zwiedzają zabytki (i to również te odległe - wieść niesie, że niektórzy trafili nawet do kopalni soli w Wieliczce) czy stołują się w lokalnych kawiarniach i restauracjach. Taki dodatkowy zastrzyk gotówki zyskał już nawet osobną nazwę: Swiftonomics (połączenie nazwiska i angielskiego słowa oznaczającego "ekonomię").
Według obliczeń przedstawiciela Warszawskiej Izby Gospodarczej przeciętny fan podążający za swoim idolem może wydać w miejscu odbycia się koncertu nawet 1000 euro. "Przy szacunkach, że pula przyjezdnych turystów spoza Warszawy i kraju będzie stanowić ok. 25% publiczności, i przy założeniu, że na koncercie będzie 60 tys. ludzi - łączna suma wydatków przyjezdnych przez 3 dni może być na poziomie 45 mln euro, czyli ok. 190 mln zł" - ocenił Marek Tkaczyk w wypowiedzi dla money.pl.
W okolicach Stadionu Narodowego ceny za nocleg oczywiście gwałtownie, bo nawet kilkukrotnie, skoczyły. Większość z nich i tak została już jednak wykupiona; ostatnie czekają na spóźnialskich, którzy będą gotowi zapłacić naprawdę zaporową kwotę. Nie ma wątpliwości, że zarobi też branża gastronomiczna. Według prezesa Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej Jacka Czauderny zagraniczni fani Swift z chęcią skuszą się na typowe dla polskiej kuchni dania. A jeśli w jakiś sposób będą one odnosić się do twórczości gwiazdy, to efekt będzie murowany.
"Jeśli jestem w danym mieście na koncercie jakiejś artystki, jakiegoś artysty i widzę dania czy napoje, które nazwą nawiązują do ich twórczości, to będę bardziej skłonny do wyboru takiej oferty" - dodał psycholog biznesu Andrzej Tucholski w rozmowie z money.pl.
Zobacz też:
Fani niezadowoleni z organizacji koncertu Taylor Swift. "Najgorsza możliwa opcja dla fanów"
To w tym hotelu będzie spała Taylor Swift. Jest drogo, ale nie najdrożej
Taylor Swift przyjeżdża pierwszy raz do Polski. Niewiarygodne, jakie ma zachcianki po koncercie