Znienacka Luna ogłosiła ws. Eurowizji. Szokujące wyznanie: "Nigdy o tym nie mówiłam"
Luna zyskała dużą popularność w kraju za sprawą startu w Eurowizji, który zresztą - jak zawsze w ostatnich latach - wywołał spore kontrowersje. Teraz wokalistka wyjawiła na temat konkursu prawdę, o której nikt nie wiedział. Gdyby nie to, być może jej udział w międzynarodowej rywalizacji wyglądałby zupełnie inaczej albo... w ogóle by do niego nie doszło.
Aleksandra Wielgomas, bo tak naprawdę nazywa się Luna, od małego należała do chóru Teatru Wielkiego w stolicy. W wieku 19 lat nawiązała współpracę z wytwórnią Kayah, w ramach której nagrała debiutancki utwór. Jej kolejne piosenki, w których wykorzystywała m.in. dźwięki pochodzące z Kosmosu, znajdowały się na radiowych listach przebojów. W styczniu tego roku ukazał się numer "The Tower" (sprawdź!), z którym w maju reprezentowała Polskę na 68. Eurowizji w Malmö.
O wyborze tego konkretnego tytułu zadecydowało nie głosowanie widzów, a arbitralny wybór powołanego w tym celu jury. Nie wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu spraw. Na 25-latkę wylała się fala krytyki. Warszawiance obrywało się dosłownie za wszystko: wygląd, umiejętności i styl muzyczny, podejrzewano też, że w karierze pomogli jej bogaci rodzice. Nic bardziej mylnego.
"Początkowo nie przypuszczałam, że mogę żyć z muzyki, zwłaszcza że moja rodzina jest związana z biznesem, więc życie artystyczne było raczej w kategorii 'lifestyle’u', a nie sposobu na zarabianie pieniędzy. A tymczasem ja z muzyki utrzymuję się od 17. roku życia. (...) Mój tata wyznał ostatnio z zaskakującą szczerością, że cieszy go moja niezależność i to, że znalazłam pomysł na siebie. Powiedział, że jest ze mnie dumny. (...) Praca w rodzinnym biznesie byłaby zapewne prostsza i mniej stresująca, ale ja wybrałam własną drogę. Poszłam za głosem serca" - mówiła niedawno w rozmowie z "Vivą!".
Udział w europejskim konkursie nie okazał się dla niej szczególnie szczęśliwy. Choć wokalistka była przekonana, że występ 7 maja z powodzeniem zapewni jej miejsce w kolejnym etapie rywalizacji, tak się jednak nie stało. Polka otrzymała 35 punktów i zajęła dopiero 12. miejsce w rankingu.
Dopiero teraz okazało się, że jej pierwszym wyborem, jeśli chodzi o zgłoszenie do przeglądu, był zupełnie inny utwór, który nawet nie ujrzał jeszcze światła dziennego.
"Ja jeszcze tego nigdy nie mówiłam. Miałam dwie piosenki, które powstały na Eurowizję. Tej drugiej tak naprawdę nawet nikomu nie pokazałam, (...) nawet wytwórni bodajże, może tylko menedżerce. Niewiele osób ją słyszało i wiedziałam, że to jest moje marzenie, żeby z tą piosenką pojechać na Eurowizję" - wyznała nieoczekiwanie w YouTube'owym programie "Ja wysiadam".
Luna miała jednak dobry powód, żeby finalnie podjąć zupełnie inną decyzję.
"Wiedziałam, że z taką piosenką nigdy nie przeszłabym preselekcji w Polsce. To jest moja ulubiona piosenka, jaką kiedykolwiek napisałam, ale wiedziałam, że jest ona zbyt alternatywna, zbyt emocjonalna, nie do końca w takim nurcie, (...) jeśli chodzi o preselekcje, choć byłaby wspaniała na Eurowizję. (...) Wiedziałam, że 'Tower' ma szansę dotrzeć do szerszej publiki, że ma potencjał radiowy, więc to była taka moja świadoma decyzja. W dalszym ciągu nie podjęłabym innej, niczego bym nie zmieniła" - wytłumaczyła piosenkarka.
Takie podejście ma zresztą do całej eurowizyjnej przygody jako takiej.
"Wszystkie kroki, które podejmowałam, płynęły z mojej intuicji, z mojego wnętrza, i nawet jeśli później w oczach innych czy nawet mnie samej nie były najwłaściwsze, to je akceptuję i nie zmieniłabym ich. Zawsze to są jakieś lekcje i jakaś piękna historia" - podsumowała ten wątek Luna.
Zobacz też:
Luna ma rodziców milionerów. Jej życie wyglądało inaczej, niż wszyscy myślą
Luna ma rzadko spotykane schorzenie. Niewiarygodne, co zrobiła w środku nocy
Luna wraca do porażki na Eurowizji. Nie do wiary, jakie słowa usłyszała po awansie